„Nigdy nie będziesz szło samo” autorstwa Anouk Herman to kolejna pozycja z gatunku YA, która mile mnie zaskoczyła. Przyznam, że lektura tej książki była dla mnie jak plaster - z samego początku fabuła otuliła moje czytelnicze serducho, jednak na samym końcu drastycznie się oderwała, rozdrapując stare rany. Nie wiem, czy do końca rozumiecie, o co mi chodzi, lecz w momencie pisania tej recenzji w mojej głowie pojawia się tysiąc myśli, które aktualnie próbuję ułożyć w jedną spójną całość.
Katuchna Zygler, dziewczyna w spektrum autyzmu, mieszka na osiedlu familoków. Czuje się samotna, a jedną z jej ulubionych rozrywek jest czatowanie z obcymi w internecie. Przed świętami Bożego Narodzenia dziewczyna poznaje Sobakę – anarchistę żyjącego na skłocie. Nastolatkowie postanawiają spotkać się osobiście, ale po wspólnie spędzonym wieczorze zapominają wymienić się kontaktami. Kilka dni później Katuchna dowiaduje się, że Sobaka zaginął. Łączniczką pomiędzy Katuchną a skłotem jest Melody, aktywistka marząca o karierze naukowej. W życiu Katuchny pojawia się też Riko, osoba niebinarna, która dopiero co odnalazła swoją tożsamość, oraz przebojowa Łanieczka, piercerka i nastoletnia matka zmagająca się z zaburzeniami odżywiania. Oboje okażą się wsparciem dla dziewczyny, która będzie musiała poradzić sobie z żałobą i na nowo zdefiniować to kim jest, odkrywając przy tym własną queerowość.
Moją recenzję rozpocznę od opisania obaw, które zawładnęły moim umysłem przed rozpoczęciem lektury. Na samym początku obawiałam się, że „Nigdy nie będziesz szło samo”, będzie kolejną „pustą” młodzieżówką... Kiedy zaczęłam czytać, odetchnęłam z ulgą, ponieważ pozycja autorstwa Anouk Herman to bardzo dojrzała powieść, która porusza wiele problemów.
Wyzwaniem, któremu musiałam stawić czoła na samym początku, było użycie młodzieżowych słówek w dialogach bohaterów. Według mnie młodzieżowy język był momentami dawany na siłę, przez co czasami łapałam się na tym, że w trakcie lektury przewracałam oczami. Jednak po pewnym czasie przywykłam do tego mankamentu i mogłam w pełni delektować się lekturą.
„Nigdy nie będziesz szło samo” to historia opowiedziana z wielu punktów widzenia. Zdaję sobie sprawę, że dla niektórych jest to wyzwanie, a dla innych czytelników norma, dlatego uważam, że warto stawić czoła temu wyzwaniu i przeczytać tę powieść do samego końca.
„Nigdy nie będziesz szło samo” zawiera bardzo realistycznych bohaterów, co sprawiło, że w pewnym momencie poczułam się jak „jedna z nich”. Dość szybko utożsamiłam się z poszczególnymi postaciami, co z kolei sprawiło, że razem z nimi przeżywałam ich emocje oraz targające nimi problemy. W trakcie lektury będzie mieli możliwość towarzyszyć im w ich codziennym życiu oraz przeżywać ich uczucia, kiedy poznają nie tylko swoje ciało, ale również swoją tożsamość.
Herman ukazuje nam nie tylko świat młodych ludzi, ale również ich rodziców, co pozwala nam zrozumieć łącze ich relacje. Głównie dla tego czynnika, uważam, że po ten tytuł powinni sięgnąć nie tylko młodzi ludzie, ale również ich rodzice.
W trakcie lektury tej książki traficie na wielu bohaterów oraz wiele (wcześniej wspomnianych) problemów. Na stronach tej książki czekają na Was fragmenty dotyczące m.in., nastoletniej ciąży, przemocy, depresji, czy też śmierci. Autorka bardzo realistycznie oddała wszelkie emocje, które targały stworzonymi przez nią postaciami. Słowo, w pewnym momencie zaczęłam razem z nimi przeżywać niektóre fragmenty, a czasami miałam nawet ochotę ich przytulić i powiedzieć, że zawsze będą mieli we mnie wsparcie.
Czy książkę polecam? Polecam Wam ten tytuł ze względu na bohaterów oraz zakończenie, które jest na swój sposób wyjątkowe oraz daje trochę do myślenia. Nie wiem, jak Wy, ale ja zdecydowanie wolę sięgać po młodzieżówki, które coś wnoszą do mojego życia. Jeśli masz tak samo, koniecznie przeczytaj ten tytuł!