„Czarna seria mnoży się w moim życiu jak króliki”.
Trzeci, a zarazem ostatni tom o trudnym i pełnym przeciwności losu życiu znakomitej dziennikarki telewizyjnej Stelli Lerskiej jest świetnym zwieńczeniem całego cyklu. Ostatnia część jest najbardziej emocjonująca, pełna zaskakujących i niespodziewanych zwrotów akcji, intrygująca do samego końca.
Stella stawia całą swoją przyszłość na jedną szalę i postanawia walczyć ze swoim byłym pracodawcą. Wnosi pozew przeciwko stacji telewizyjnej za niesłuszne zwolnienie z pracy. I rozpoczyna się walka z wiatrakami. Stella kontra wszyscy. Nikt z byłych współpracowników, koleżanek i kolegów nie chce zeznawać na korzyść dziennikarki, znaczy nie chce stanąć oko w oko z prawdą. Wszyscy kłamią, zmówili się, aby zeznawać nieprawdę, mają – mimo młodego wieku - zaniki pamięci. Zeznania świadków tylko pogrążają Stellę, czyniąc z niej potwora i tyrana pracy. Nikt nie zostawił na niej suchej nitki. Wielka niemoc i rozpacz ogarnia Stellę. A na dodatek w wyniku ataku hakerskiego traci wszystkie pieniądze z konta. Nie ma pieniędzy na zapłatę prawnikowi, jest zagubiona i roztrzęsiona. Aby móc sfinansować swoje podstawowe potrzeby rozpoczyna współpracę z Bianką … redaktorką poczytnej gazety. W zamian za wysokie honorarium udziela wywiadu - rzeki, z którego ma powstać książka o jej życiu. Zawsze się wzbraniała przed wtargnięciem prasy w jej życie prywatne, ale los się diametralnie odwrócił. Czy jednak planowana książką się ukaże, nie do końca jest to przesądzone. A wy jak myślicie?
W życiu Stelli pojawią się jej były chłopak, który ma nadzieję, że za drugim razem im się uda i będą razem. Czy jednak Stella myśli podobnie i też chce tego samego? Po cóż by się rozstawali w przeszłości? Aby dwa razy wejść do tej samej rzeki? Czuje się przy Krystian dobrze i miło, często wracają wspomnienia, ale motyli w brzuchu nie czuć. Chłopak czyni sobie wielki nadzieje, jednak pojawienie się u Stelli jego dziewczyny niweczy wszystko. Cóż, ci mężczyźni już tacy są, że często grają na dwa fronty.
Jest jeszcze sąsiad i przyjaciel Miłosz. Nie wiem dlaczego, ale nie skradł mojego serca i nie darzę go zbytnią sympatią. Jest nachalny, narzucający się i momentami bezczelny. Nieustannie zabiega o względy Stelli, jest uparty i nie ustaje w swoich czynach. Czy Stella w końcu się do niego przekona? Czy da mu szansę na wspólną przyszłość? Na pewno gadającej Żakuszce marzy się nowa pani. Może papuga użyje swoich mocy i ich zbliży ku sobie? Nigdy nic nie wiadomo.
Nie zapominajmy, że wokół Stelli nadal krąży krwiożerczy Jacek Miliński. Nawet na chwilę nie daje jej wytchnienia i spokoju, nie pozwala o sobie zapomnieć. Ale jego pewność i buta satysfakcji mu nie przysporzą ...
Anna Mentlewicz miała świetny pomysł na cykl powieści o słynnej, a zarazem skromnej i nie zepsutej celebrytce. Całość pięknie skomponowana, każdy szczegół dopracowany i dograny. Każdy element w tej powieści jest niezbędny, nie ma nadmiarowych i niepotrzebnych scen, opisów czy sytuacji. Powieść jest pełna ciekawych i niespodziewanych zwrotów akcji, tam gdzie jest potrzeba akcja nabiera tempa i się rozkręca, a gdzie musi zwolnić, czyni to.
Autorka ukazuje odwieczną walkę dobra ze złem. Walkę z góry skazaną na porażkę. Intrygi, kłamstwa i plotki owszem odnoszą zwycięstwo, ale jak pokazuje chociażby ta historia tylko na chwilę. Wcześniej czy później prawda zwycięży. Tylko trzeba mieć w sobie siłę i moc, odwagę i samozaparcie, aby walczyć z przeciwnościami losu. Losu, który nas próbuje, sprawdza i testuje granicę naszej wytrzymałości. Trzeba zawsze być sobą i wierzyć w swoje racje i możliwości, nie poddawać się, dumnie kroczyć z podniesioną głową. Tylko prawda może nas ocalić.
„Prawda i kłamstwo są jak nierozłączna para. Tylko że kiedy jedno króluje, drugie staje się niemal niewidoczne. Taki paradoks naszego funkcjonowania”.
Taka właśnie jest bohaterka. Osoba, z której powinno się brać przykład. Walczy o swoje racje, pomimo, że szanse na zwycięstwo są nikłe. Codzienna wewnętrzna walka z samą sobą dodaje jej otuchy i wiary, mobilizuje do działania.
„A jak się czegoś będziesz bardzo bała, usiądź i wyobraź to sobie. Przeanalizuj najdrobniejszy szczegół tego złego. Zobacz to, a może nawet poczuj, jakby już się dopadło. W ten sposób oswoisz to, co się przeraża i w końcu dojdziesz do wniosku, że jednak sobie poradzisz”.
Autorka ma niebywały dar pisania o trudnych i egzystencjalnych problemach prosto, czytelnie i zrozumiale. Język powieści to dodatkowy atut, styl powieści nadaje jej blasku i ciepła. Ta powieść działa jak magnes, nie można się od niej oderwać. Stopniowanie napięcia i emocji nie pozwala tej książki odłożyć chociażby na moment. Ciekawość nas zżera i nie pozwala czekać do kolejnego dnia na jej dalsze lekturę.
„Nigdy ci nie wybaczę” czyta się z wypiekami na twarzy. Plusem tej lektury jest jej realizm, bije on z powieści na każdym kroku. Nie ma zarówno wyidealizowanych bohaterów, jak i sytuacji. Akcja dzieje się niepostrzeżenie obok nas, nawet nie zdajemy sobie sprawy, że jesteśmy nie tylko jej obserwatorem, ale niewidocznym czynnym uczestnikiem.
Zakończenie burzliwych przygód i zmagań Stelli mnie zaskoczyło. Nie spodziewałam się takiego obrotu akcji. Ale cóż, powieści powinny być nieprzewidywalne. Dlatego warto sięgnąć po tę lekturę, nie dość, że przysporzy czytelnikowi całą gamę dostępnych wrażeń i emocji, to jeszcze utrzyma w napięciu dosłownie do ostatniej strony. Chyba naprawdę warto. Rzadko można otrzymać tak wiele emocjonujących wrażeń w tak krótkim i przyjemnym czasie.
Nie ociągajcie się, chwila relaksu się wam należy. A i po miłe wrażenia warto sięgnąć, są na wyciągnięcie ręki. Dzięki Annie Mentlewicz możecie na chwilę brylować w świecie mediów, tylko za bardzo się nie przyzwyczajajcie.
Serdecznie polecam, ogrzeje każde serce w te długie, ciemne i zimowe wieczory. Niech mróz pozostanie za oknem, a w waszych sercach zagości ciepło i spokój.