Melvin R. Starr skończył historię i nauczał je w szkole średniej. Jego pasją jest średniowiecze, a konkretnie praktyki chirurgiczne w tamtych czasach. Jego książka „Niespokojne kości” wydana została w Polsce przez Promic w 2011 roku.
Hugh jest synem ubogiego rycerza. Ponieważ ma starszych braci, nie może liczyć na ojcowskie włości. Udaje się na studia do Oksfordu. Ojciec zadecydował, że Hugh zostanie księdzem. Jednak gdy Anglię dopada zaraza student decyduje, że nie przyjmie święceń. Odnajduje radość w pomaganiu innym i postanawia zostać lekarzem. Gdy przyjaciel przed śmiercią daje mu książkę o chirurgii Hugh decyduje się na tę dziedzinę. Jednak jest nieco innym lekarzem, niż jego nauczyciele. Stosuje bardziej nowoczesne metody. Tym właśnie sposobem zjednuje sobie lorda z Bampton, którego nogę ratuje. Wdzięczny mężczyzna prosi go o zamieszkanie w wiosce. Ponieważ w Oksfordzie, gdzie do tej pory był Hugh nic się nie dzieje, a jego praktyka jest jedną z wielu, przenosi się do Bampton. Pomaga tu ludziom, którzy są wdzięczni tak samo jak ich pan. Pewnego dnia w szambie służba odnajduje kości. Hugh został poproszony o ich identyfikację. Chirurg ma podejrzenia, że śmierć tej osoby nie była przypadkiem lecz morderstwem. Gilbert Talbot, pan Bampton, prosi go o znalezienie mordercy, co początkowo jest dla mistrza Hugh zaszczytem, ale potem staje się obsesją i przekleństwem. Zbiera dowody, prowadzi rozmowy z podejrzanymi, a w międzyczasie pomaga chorym i cierpiącym, nie tylko cieleśnie, ale też duchowo.
Hugh to wykształcony, młody mężczyzna, który postawił wszystko na jedną kartę – najpierw postanowił zostać lekarzem, a potem przeniósł się do nieznanego sobie wcześniej miejsca. Pan Bampton bardzo go ceni, co wyraża nie tylko dając mu dom i niski czynsz, ale też nadając wyższe stanowisko i powierzając trudną sprawę. Nie pozwala mu jednak na walkę o uczucia jego siostry, pięknej i wybrednej Joan. Hugh wykonuje swoją prace sumiennie i nie przejmuje się tym, że ludzie nie potrafią zrozumieć jego innowacyjnych metod. Poza tym jest skrupulatny w prowadzeniu śledztwa, chociaż pod naciskiem Gilberta, popełnia błąd, który potem ciąży mu na sumieniu.
Narracja pierwszoosobowa pozwala nam już na wstępie poznać historię Hugh i jego podejście do zawodu. Całą opowieść widzimy jego oczami, poznajemy jego uczucia i myśli. To dobry i nieco zabawny narrator, który dokładnie opisuje nie tylko śledztwo ale też swoją pracę. Jest dokładny i szczery. Na dodatek wszystko co robi, powierza Bogu, gdyż mimo że nie został księdzem, jest głęboko wierzący.
Inne postaci nie są zbyt dobrze opisane. Są one zarysowane jedynie, chociaż część ich cech jest odsłonięta przed czytelnikiem wraz z rozmowami i sytuacjami, jakie je spotykają. Mamy tu przekrój przez całe społeczeństwo – od panów, po duchownych i uczonych, aż do prostych ludzi, których leczy Hugh.
Język jest prosty, wyważony. Pojawiają się formy nieco inne niż obecnie, ale nie utrudniają one czytania. Tak naprawdę język jest bardzo uwspółcześniony, co może być minusem przy tego typu powieści, której akcja rozgrywa się w czternastym wieku.
Plusem są przypisy, które pojawiają się przy trudniejszych słowach ale także przy nazwach świąt chrześcijańskich. To ułatwienie, bo wiele z nich nie jest obchodzone, lub ich patroni są mało znani. W czternastowiecznej Anglii odmierzano czas od ważniejszych świąt, dlatego jest to tak ważne, by zrozumieć, kiedy one były i o czym mówią bohaterowie.
Akcja dzieje się szybko. Są momenty, gdzie na chwile stopuje, ale ogólnie przechodzi płynnie i nie można oderwać się od czytania. Książka wciąga od pierwszych stron. To naprawdę dobry kryminał, ze świetnym bohaterem, morderstwem w tle, ale też miłością nieco z boku całej historii.
Komu polecam? Wielbicielom kryminałów i niebanalnych opowieści. Zakończenie jest zaskakujące, a narrator cudowny. Jeśli spodoba wam się ta część, jest też kolejna, w której bohater powróci z nową sprawą i oby dalszymi losami nieszczęśliwego uczucia do pięknej, lecz niedostępnej, Joan.