Nieśmiertelność - to słowo brzmi kusząco. Pewnie każdy z nas myślał kiedyś o tym, aby żyć wiecznie. Jesteśmy przekonani, że wtedy wszystko byłoby łatwiejsze i piękniejsze. Mielibyśmy nieograniczone możliwości, szansę na spełnienie nawet najbardziej nieprawdopodobnych marzeń oraz czas, któremu dzisiaj brakuje tak wielu ludziom. I, przede wszystkim, nie musielibyśmy bać się starości i śmierci. Ale czy ktokolwiek pomyślał, co stałoby się ze światem, gdyby każdy z nas mógł być nieśmiertelny?
“Moi pacjenci przychodzą tu i myślą jedynie: “O rany, będę nieśmiertelny!”. Nie dociera do nich jednak, co to naprawdę znaczy. Chcą wiecznego życia, ale nie rozumieją, z czym takie życie będzie się wiązać. Co przyjdzie im znosić. Nie wiedzą nawet, czy naprawdę tego pragną.”
W 2019r. zostało wynalezione lekarstwo na nieśmiertelność. Zatrzymuje ono starzenie się komórek, ale nie czyni człowieka odpornym na kule, ostrza czy choroby. Pierwsi ciekawscy, którzy pragnęli być wiecznie piękni i młodzi, płacili tysiące, aby poddać się zabiegowi. Z czasem jednak lek rozprzestrzenił się na cały świat, a populacja wzrosła do dwudziestu miliardów ludzi... To, co początkowo miało być ogromnym krokiem w przód, stało się przyczyną klęsk, zamachów, terroryzmu. Życie ludzi miało stać się piękniejsze, tymczasem...
Świat, w którym pojęcie starość wyszło z użycia możemy obserwować oczami Johna Farella, który prowadzi coś na kształt pamiętnika na swoim WEPS-ie. Ten sposób narracji sprawia, że powieść jest dla czytelnika bardzo wiarygodna, a wszystkie wydarzenia mające miejsce w tak innym od naszego świecie wywołują u czytelnika emocje. Nie chodzi tutaj tylko o problemy i rozterki głównego bohatera, ale także o wydarzenia, które z pewnością wstrząsnęłyby nami, gdybyśmy usłyszeli o nich w wiadomościach. To zadziwiające, do czego zdolni są ludzie, którzy problem śmierci naturalnej mają “z głowy”...
Gdy sięgałam po “Nieśmiertelność zabije nas wszystkich” wiedziałam, że ta książka będzie inna niż wszystkie. Mówił o tym nie tylko tytuł, ale także okładka przedstawiająca Zabitą Śmierć. Nie wspominając już o początkowym dopisku: “Śmierć to dar od boga”. Drew Magary pisząc to dzieło, poruszył bardzo ciekawą tematykę, bo kogo choć w jakimś małym stopniu nie interesuje nieśmiertelność? Jednak wszystko ma swoje wady i zalety, nawet sprawy, w których widzimy same pozytywy. To dzieło pokazuje przyszłość, jaka mogłaby nadejść, gdyby faktycznie owe lekarstwo wpływające na kod genetyczny organizmu powstało. Niekoniecznie kolorową przyszłość...
Pozycję tę czytało mi się fantastycznie. Mogłabym wymieniać praktycznie same plusy tej książki - począwszy od oryginalnej fabuły, przez sposób przedstawienia świata, aż do psychiki bohaterów. Styl autora jest świetny, dzięki czemu od tego dzieła wręcz nie można się oderwać. Każdy wątek, nawet ten dodatkowy, powodował u mnie jakieś emocje - pozytywne bądź negatywne. Często jednak byłam wstrząśnięta tym, co czytałam, ale świadczyć to może tylko o niesamowitym oddaniu sytuacji przez autora.
Na zakończenie dodam, że to dzieło jest idealną lekturą dla osób, które choć w jakimś stopniu zaintrygował tytuł bądź okładka (a może jakiś fragment tej recenzji? :D). Mam wrażenie, że każdy może w trochę inny sposób odebrać tę książkę, ale na pewno po jej przeczytaniu inaczej będzie myślał o życiu i śmierci. Nie żałuję, że sięgnęłam po tę pozycję. Oby więcej takich książek pojawiało się na rynku!
Książkę mogłam przeczytać dzięki uprzejmości wydawnictwa Prószyński i S-ka.