W czasach, kiedy to zachłysnęłam się wręcz kryminałami i thrillerami, czytając je na okrągło marzyło mi się żeby zostać sławnym detektywem. Chciałam umieć rozwiązywać najbardziej zawikłane zagadki - dopatrywać się najmniejszych śladów i wskazówek, odszukiwać motywy zbrodni i wyłapywać z rozmów nieścisłości, próby zatajenia prawdy. Wtedy takim wzorem był dla mnie Poirot. Fascynowało mnie to, że bohater potrafi zbadać każdy ślad i połączyć wszystkie fakty i poszlaki. Zapragnęłam też znaleźć się w takiej sytuacji, kiedy to zamknięta w jednym domu/pomieszczeniu z kilkoma innymi osobami muszę odgadnąć kto jest sprawcą zabójstwa. Spokojnie! Nie chciałam nigdy przelewu krwi, ale zabawa w rozwiązywanie kryminalnej zagadki na pewno byłoby ekscytujące.
Podobny pomysł miał bohater książki Heather Graham pt. "Mordercza gra". Jon Stuart, pisarz kryminałów przez lata organizował taką "imprezę" dla swoich przyjaciół po fachu. Zabawa odbywała się w jego szkockim zamku w Lochlyre, co dodawało tajemniczości i przepełniało uczestników nutką strachu. Niestety podczas jednego z Tygodni Tajemnic w niewyjaśnionych okolicznościach zginęła jego żona Cassandra. Kobieta nie była specjalnie lubiana przez znajomych męża i choć oficjalne stanowisko policji w tej sprawie mówi o samobójstwie (lub nieszczęśliwym wypadku) to Jon jest przekonany, że Cassie zginęła z rąk któregoś z gości. To zdarzenie nie daję mężczyźnie spokoju dlatego po 3 latach postanawia wznowić Tydzień Tajemnic. Celowo zaprasza tych samych członków zabawy co podczas ostatniego, feralnego spotkania, mając nadzieję, że przez nieuwagę ujawni się zabójca jego żony. Odkrycie prawdy nie jest wcale takie łatwe, bo każdy z gości mógł mieć motyw zabójstwa.
Szczerze? Bawiłam się świetnie! Okazuje się, że żeby zostać detektywem wcale nie muszę wychodzić z domu i co więcej narażać się na niebezpieczeństwo. Doskonale wczułam się w klimat zamku Lochlyre - pamiętając, że po remoncie nie ma w nim przeciągów :) Bezpiecznie siedząc na wygodnej kanapie wmieszałam się w tłum i wspólnie z uczestnikami Tygodnia Tajemnic próbowałam odnaleźć fałszywego sprawcę wymyślonej zbrodni, co... bardzo szybko przerodziło się w tropienie prawdziwego zabójcy. Prawdziwy winny doskonale wiedział co się szykuje, dlatego skutecznie manipulował uczestnikami, próbując rzucić podejrzenia na innych. Czy udało mi się określić sprawcę? Nie! O tej osobie pomyślałam tylko przez chwilę. Nooo zdradzę Wam, że zabójca miał wspólnika, co właściwie prawie od początku jest ujawnione, więc nie wyjawiam wielkiego sekretu. Tak czy inaczej ja się na detektywa nie nadaje. Oczywiście kierowałam się zasadą "najciemniej pod latarnią", ale autorka tak umiejętnie prowadziła zwroty akcji, że całkiem się pogubiłam. Momentami drażniące były niepotrzebne dialogi - te niezwiązane z akcją, czy o powtarzającej się treści, tyle że, to jeszcze bardziej podsycało moją ciekawość i w myślach powtarzałam "no dalej, dalej" :)
Lubię książki Heather Graham i ta również mnie nie zawiodła. Świetnie bawiłam się rozwiązując zagadkę, a fakt, że jej nie rozwiązałam świadczy tylko o znawstwie tematu przez autorkę i umiejętności manipulowania treścią w taki sposób, by czytelnik przedwcześnie nie poznał zakończenia. Jak i w innych pozycjach autorki, tak i w tej pojawił się wątek romansowy, który w tym wydaniu bardzo lubię. Autorka nie przesadza, nie przyspiesza, nie "wciska" wątku na siłę. Uczucie łączące bohaterów nie pojawia się nagle tak jak się to dzieje w większości sensacyjnych filmów. Tutaj jego dawka jest odpowiednia, wyważona i dobrze wkomponowana w treść.
Książkę polecam głównie miłośnikom thrillerów i kryminałów, a także tym, którzy pragną poznać ten gatunek, a do tej pory czytywali głównie książki obyczajowe i romanse. Ze względu na żółty odcień kartek, książka zadowoli także tych, którzy mają problem ze wzrokiem. oczy w tym przypadku tak się nie męczą jak przy białych kartkach.