Nie zawsze muszę się zachwycać, by docenić daną książkę. Czasem po prostu okazuje się, że to nie moja bajka, że nie przemawia do mnie historia, a jednak znajduje w niej takie fragmenty, czy wręcz pojedyncze zdania, które do mnie przemawiają, w których potrafię dostrzec głębię i piękno stylu. Tak mam z książką „Arytmia i kwarantanna” Tomasza Jastruna, którą przeczytałam za jednym posiedzeniem, lecz niestety nie wzbudziła mojego zachwytu, a mimo to czuję, że miałam do czynienia ze świetną literaturą. Były takie momenty, dosłownie kilka fragmentów i zdań, które bardzo do mnie przemówiły i pozostawiły z „wow”, jednak całościowo czegoś mi po prostu zabrakło.
Ta opowieść składa się z dwóch części. W obu przypadkach narratorami są pisarze, których dzieli dosłownie przepaść wiekowa, czyli 30 lat. Mamy więc zderzenie młodości ze starością, co przekłada się na odmienną perspektywę, totalnie inne postrzeganie rzeczywistości, która u jednego z nich jeszcze bardziej się komplikuje, kiedy nadchodzi pandemia koronawirusa i w związku z tym kwarantanna staje się dla wszystkich codziennością. Zapytacie, czy ci pisarze, to tak naprawdę jedna osoba? A może jeden wymyślił drugiego? Mogę jedynie zapewnić, że nic w tych historiach nie jest oczywiste i zwyczajne. Bohaterowie mierzą się z różnymi problemami: kryzysem wieku średniego, smutną codziennością i dramatem starzenia się, kłopotami małżeńskimi, zdradą, samotnością, absurdami związanymi z pandemiczną rzeczywistością. Ta opowieść jest mocno groteskowa zarówno jeśli chodzi o pierwszą, jak i drugą część. Jednak w tej drugiej szczególnie absurd goni absurd i trudno się dziwić, bo w końcu kwarantanna odcisnęła piętno praktycznie na każdym i na wszystkim.
Muszę przyznać, że Tomasz Jastrun w niezwykły i nieoczywisty sposób pisze o codziennych sprawach. Dojrzałość i zmysł uważnego obserwatora, który potrafi wychwycić wszelkie niuanse są wręcz namacalne. Pięknie operuje i bawi się słowem. Potrafi prostotę zamienić w wyjątkowość. Sama opowieść do mnie nie przemówiła, ale wyjątkowy styl i narracja autora bardzo, dlatego strasznie żałuję, że tak się stało. Musicie sami się przekonać, czy to coś dla Was. Chciałabym jeszcze na koniec docenić cudowny projekt okładki Magdy Kuc!
Dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca za egzemplarz do recenzji!