Wydawca na okładce zapewnia, że czeka na nas „wzruszająca opowieść z czasów wojny inspirowana prawdziwymi wydarzeniami” i taką otrzymujemy. Akcja toczy się dwutorowo, czasy współczesne sprawnie przeplatają się z okresem II wojny światowej, gdzie kilkunastoletnia żydowska dziewczynka Ilse Salman, cudem unika wywózki do obozu koncentracyjnego. Zostaje ocalona przez niemieckiego oficera, który posyła ją na roboty do Niemiec, umieszczając ją już jako Izabelę ( z polskimi dokumentami) w swoim domu nad Jeziorem Bodeńskim, gdzie zostaje towarzyszką jej niepełnosprawnej córki Sabine. Salmanówna jest prostą dziewczynką, zaś Sabine panienką z tzw. dobrego domu, z olbrzymim talentem muzycznym. Dziewczynki zaprzyjaźniają się, młoda Niemka dzieli się z Polką muzyką i opowieściami o nich, a nastoletnia Żydówka opowiada jej o zwyczajach żydowskich ( bardzo ciekawie przedstawione przez autorkę). Pomimo toczącej się wojny i ojca i brata w armii niemieckiej, rodzina Sabine nie zdaje sobie sprawy z jej okrucieństwa, bo przy granicy ze Szwajcarią życie toczy się spokojnie.
Zapewne znajdą się tacy, którzy postawią zarzut, że autorka zbyt lekko traktuje Zagładę, ale moim skromnym zdaniem, tak nie jest, bo mimo tego, że opowieść snuje dobiegająca dziewięćdziesiątki Ilse, to tak naprawdę w duszy nadal jest dziewczynką, której rodzice i starszy brat zostali zamordowani przez hitlerowców, a młodszy brat został wyrzucony przez matkę na tory podczas transportu do obozu.
Co do współczesności, wątek Ilony, która odchodzi od męża i znajduje dom wśród przyjaznej rodziny Ilse, jest nieco naciągany; ale taki był zamysł autorki i to szanuję. Zakończenie jest przewidywalne, ale chyba takiego właśnie oczekujemy by dyskretnie wytrzeć łzę kręcącą się w oku.
Powieść przeczytałam szybko, trudno się od niej oderwać, bo tak napisano na okładce – wzrusza.