W posłowiu do Tunelu Strachu Koontz przyznał, że napisał tę książkę niejako z konieczności, głównie z pobudek finansowych, a całą opowieść w niej zawartą potraktował jako "szlifowanie warsztatu pisarskiego". Jeżeli tak faktycznie było to tylko pogratulować, bo to co dla Koontz'a jest niejako powodem do wstydu, dla innych mogłoby być dziełem życia.
Tunel strachu opowiada historię młodziutkiej Ellen, która pewnego dnia ucieka z domu od udręk spowodowanych przez matkę-dewotkę i przyłącza się do wędrownego lunaparku. Tam też poznaje Conrada, który wkrótce zostaje jej mężem. Wszystko wydaje się teraz piękne - Ellen ma życie, o którym zawsze marzyła. Spokojna sielanka zmienia się w koszmar kiedy na świat przychodzi dziecko jej i Conrada. Dziecko-potwór. Odhumanizowana bestia, która tylko nieznacznie przypomina ludzkie niemowlę. Pewnego razu, kiedy nasza bohaterka znów upija się prawie do nieprzytomności, postanawia zabić ten bluźnierczy pomiot - demona, jak jej się zdaje, zesłanego przez samego szatana. Gdy Conrad dowiaduje się o tym co się stało, zamiast w odwecie zabić Ellen, wyrzuca ją z domu i poprzysięga, że kiedyś, pewnego dnia, kiedy ona będzie cieszyła się na powrót z bycia matką, odnajdzie ją i zabije jej dzieci.
Ćwierć wieku później, Ellen wiedzie spokojne życie u boku męża, córki i syna. Nie spodziewa się jednak tego, że po długich latach wędrówki objazdowy lunapark, w którym pracuje Conrad, wkrótce zawita do ich małego miasteczka.
Koontz w swej opowieści Tunelu strachu zawarł nie tylko naprawdę niezłą wizję 'wesołego miasteczka', które wcale nie jest wesołe, ale pod tym całym fabularnym zarysem pełnym krwi, gwałtu i strachu ukazał wiele problemów ludzkiej natury łączących się ze sobą. Przede wszystkim religijny fanatyzm i jego wyniszczające działanie, które rozpościera się na wszystkie osoby związane z dewotą. Do tego dochodzi problem alkoholizmu oraz upadku wartości moralnych, co jest konsekwencją uzależnień (w tym od narkotyków) oraz braku szacunku do własnej osoby.
Jak na nieco ponad dwustu stronicową książkę Koontz opisał w niej niezłą historię, z której możemy wyciągnąć wiele moralnych pouczeń. Co prawda zawiodłem się trochę na końcówce, ponieważ myślałem że będzie bardziej rozbudowana i zaskakująca, jednakże to wciąż jest bardzo dobra powieść, która z pewnością spodoba się nie tylko fanom twórczości tego amerykańskiego pisarza. W dodatku, po jej przeczytaniu, już nigdy nie będziecie patrzeć na "wesołe miasteczko" tak samo jak dawniej ;)
Recenzja pochodzi z mojego bloga:
http://sniacy-za-dnia.blogspot.com