Nie tylko na Święta recenzja

Natalie Cox "Nie tylko na Święta".

No cóż. To była dość... ciekawa pozycja. Nie poczułam ani trochę magii świąt, mimo iż akcja dzieje się kilka dni przed wigilią. Ładna sceneria (potrafiłam sobie wyobrazić małe miasteczko, śnieg, nawet ozdoby świąteczne, ale nic poza tym). 

Charlie, po zawodzie miłosnym i wypadku wyjeżdża do kuzynki, która prowadzi hotel dla psów. Charlie nie lubi czworonogów. Jednak wszystko się zmienia, gdy zostaje z nimi sama przez dwa tygodnie.

Nie do końca jestem zadowolona. Oczekiwałam czegoś więcej... Ale też nie jestem tak do końca zawiedziona. 

Czytało się szybko, dość przyjemnie (chociaż ostatnie chwile to była istna udręka, nierealne ukazanie akcji, wręcz za głowę się łapałam , jak czytałam). Główna bohaterka strasznie mnie irytowała. Nie polubiłam jej, nawet wtedy, gdy zaczęło jej zależeć na psach. Wydaje mi się, że powieść została spłycona, bo potencjał był. Ciekawa fabuła, no może poza wątkiem miłosnym, nie uśmiałam się przy nim. Nie trafił do mnie wcale. Był przewidywalny dokładnie tak, jak sama Charlie. Może zbyt dużo wymagałam, może to nie był czas na taką książkę. Nie wiem już sama. 

Są jednak i plusy. Psy, to po pierwsze. Każdy wątek tak naprawdę jest od nich zależny. Lubię książki o czworonogach więc tu jest dość duża satysfakcja. 
Po drugie, historia napisana lekkim językiem, zrozumiałym, przyjemnym. Pomimo irytacji na bohaterów, dało się przeczytać do końca, z lekkim uśmiechem na twarzy. Lekkim, bo myślałam, że powieść wywoła jednak zachwyt i sprawi, iż będę śmiać się i płakać z tego śmiechu. 

Zabrakło mi magii, zabrakło tej świątecznej atmosfery. Książkę można spokojnie czytać nawet po świętach...

Podsumowując. Nie polecam, ale i nie odradzam. Osobiście jednak nie pozostanie w mojej pamięci na dłużej. Taki tak umilacz czasu.