Każdy rodzic doskonale wie, że wizyta u lekarza, na szczepieniu czy też u dentysty to istna udręka. No dobra, może nie u wszystkich dzieci, ale wierzcie mi zdarzają się takie, które za nic nie dają się zbadać a o ukłuciu lub łykaniu antybiotyków lepiej nie mówić. Wiem coś o tym, ponieważ właśnie do tej grupy zalicza się moja córa. Nadia wprost nie znosi lekarzy, a każda wizyta to po prostu jeden wielki płacz. Nie pomaga nawet fakt, że leczy nas jedna i ta sama Pani doktor.
Dlatego jak tylko okazało się, że niestety potrzebna jest wizyta u dentysty od razu miałam multum obaw jak to wszystko będzie wyglądało. Oczywiście staraliśmy się wytłumaczyć córeczce jak to wszystko wygląda, ale przecież co innego słyszeć, a co innego zobaczyć. Zwłaszcza u trzylatka, któremu zazwyczaj jednym uchem wleci, a drugim wyleci. Postanowiłam więc spróbować z książeczką, której bohater odwiedzi dentystę. Mój wybór padł na opowiadania Katarzyny Zychli, zawarte w zeszyciku pod tytułem Maks dba o zdrowie. To był strzał w dziesiątkę.
W książeczce znajdziemy trzy odrębne opowiadanka, w których kolejno razem z Maksem odwiedzamy pielęgniarkę w dniu szczepienia, dentystę kiedy ząbek strasznie boli oraz słuchamy monologu łyżeczki do odmierzania leków.
Książeczka naprawdę spadła mi z nieba, córa chociaż trochę przekonała się, że wizyta u dentysty lub branie leków to nie zło w najczystszej postaci. Jedyne co ją nie przekonało to stwierdzenie, jakoby kłucie było podobne do ugryzienie komara. Nadal twardo obstaje (a to taki sam uparciuch jak rodzice), że to okropieństwo i tortura (czasami zastanawiam się skąd ona zna dane słowo i jego sens). No nic. Ważne, iż Maks pomógł nam z wizytą u pani dentystki.
Niebywałą zaletą książeczki są również rysunki w żywych kolorach. Każdy z nich jest naprawdę starannie wykonany. Zupełnie jakby były rysowane kredkami, dzięki czemu od razu podbijają serce dziecka i rodzica lub jakiejkolwiek osoby czytającej. Fajną sprawą jest również pogrubienie, powiększenie i zaznaczenie na kolorowo niektórych zwrotów. Starszym maluchom może to nie tylko ułatwić naukę czytania, ale także sprawić sporo frajdy. W naszym przypadku, dzięki takiemu zabiegowi okazało się, że córa jest wzrokowcem i zapamiętanie jaki kolor dotyczył, którego zwrotu, pomagało jej w relacjonowaniu historyjki dziadkowi i babci. Co z tego, że reszta nie do końca się zgadzała. Ważna jest radość. Dlatego polecam książeczkę każdemu. Nie tylko jeżeli jesteście rodzicami, wujkami, ciociami, siostrami i tak dalej. Maks dba o zdrowie to doskonały prezent dla każdego dziecka w wieku przedszkolnym, jakiego macie w rodzinie.