Seria "Ania z Zielonego Wzgórza" Lucy Maud Montgomery jest jedną z moich ulubionych i mogłabym ją czytać tysiące razy. Ciężko niestety znaleźć powieść obyczajową, która byłaby równie dobra i miała w sobie tyle uroku, ciepła, optymizmu. Montgomery napisała jednak wiele książek, toteż już kiedyś sięgnęłam po serię o Emilce, ale trochę się rozczarowałam. Po prostu nie miała tego czegoś i odebrałam ją jako taką "podróbę Ani". Ostatnio postanowiłam, że przeczytam "Pat ze Srebrnego Gaju" w nadziei, że poczuję tę wspaniałą atmosferę Wyspy Księcia Edwarda. Niestety, kolejny raz się zawiodłam.
Patrycję Gardiner poznajemy jako siedmioletnią dziewczynkę, która wychowuje się w miłości, niczego jej nie brakuje, ma kochających rodziców, rodzeństwo. Jest bardzo przywiązana do nich oraz całego Srebrnego Gaju. Czytelnicy mają okazję śledzić jej losy, aż do momentu, gdy dziewczyna ma osiemnaście lat. Radość, smutek, szkoła, przyjaźń, pierwsze miłości - to wszystko czeka główną bohaterkę.
Niestety, książkę czyta się dosyć ciężko, szczególnie pierwsze rozdziały, które są po prostu nudne. Gdy Pat jest już trochę starsza to akcja robi się ciekawsza, ale i tak zdarzają się momenty bardzo nużące. Właściwie autorka opisała niewiele chwil z życia Pat, bo też jak zmieścić ponad dziesięć lat w powieści mającej niecałe trzysta stron?! Historia Patrycji nie wzrusza i nie bawi tak jak seria o Ani, nie jest też tak urokliwa, według mnie wręcz ponura, sama nie wiem dlaczego, ale takie uczucie towarzyszyło mi podczas lektury. Wydaje mi się, że po prostu nie ma w niej życia, tej energii, którą można odnaleźć w "Ani z Zielonego Wzgórza". Wiem, że to zupełnie inne książki, ale nie da się ukryć, że porównanie ich ze sobą wypada bardzo niekorzystnie dla "Pat ze Srebrnego Gaju".
Nie polubiłam głównej bohaterki, autorka w ogóle nie skupiła się na jej charakterze, jest dość nijaka. Najbardziej irytował mnie jej ciągły płacz, o wszystko. Wiele jestem w stanie zrozumieć, ale żeby rozpaczać z powodu tego, że ojciec zgolił wąsy to już duża przesada... Poza tym to oczywiście piękne, że dziewczyna tak kocha dom, ale czy to normalne, że cierpi, gdy ma wyjechać gdzieś na kilka dni? Podsumowując, Pat to płaczliwa, trochę nieprzystosowana do życia dziewczynka. Jednak, co ciekawe, czasem potrafi zachować się kompletnie jak nie ona, powiedzieć coś, o zupełnie do niej nie pasuje. Czyżby Montgomery momentami przypominała sobie, że Pat powinna być wyrazistszą i ciekawszą postacią, a za chwilę znów o tym zapominała? Nie podoba mi się również to, w jaki sposób traktuje Hilarego, swojego przyjaciela. Spędzają razem całe dnie, on zaczyna coś do niej czuć, a ona, gdy akurat w kimś się zakochuje, całkowicie o nim zapomina, a kiedy jej "wielka miłość" się kończy, Hilary jest wspaniałym przyjacielem, zaś za jakiś czas to samo. W ogóle nie uczy się na błędach, a czytelnika może jej zachowanie irytować.
Ciekawymi postaciami są za to Judysia, która jest bardzo dobrym człowiekiem, pełnym ciepła, i wspominany powyżej Hilary, który nie ma tak wspaniałej rodziny jak Pat. Jest mi go naprawdę żal. Wątek jego przyjaźni z Patrycją i tak uważam za najciekawszy w tej książce. Oprócz tego autorka poruszyła także problem śmierci, choroby, osamotnienia i odrzucenia przez matkę. To akurat również zasługuje na uwagę.
Sama nie wiem, czy polecać Wam "Pat ze Srebrnego Gaju". Jeśli lubicie twórczość Montgomery to spróbujcie, może komuś z Was przypadnie ta powieść do gustu. Nie liczcie jednak, że to coś w stylu "Ani z Zielonego Wzgórza", bo się rozczarujecie. Zaś ja myślę, że za jakiś czas sięgnę po drugą część, mam nadzieję, że będzie ciekawsza i mniej irytująca, chociaż po przeczytaniu kilku recenzji zaczynam mieć wątpliwości.