Odkąd zobaczyłam tę książkę w zapowiedziach, nie mogłam się doczekać, żeby ją przeczytać. To przecież moje ulubione tematy. Wojna, bohaterowie "Kamieni na szaniec", piękne życie na przekór strasznym okolicznościom.
Dziś jestem już po lekturze...no cóż...w tym wypadku lepiej by się stało, gdyby książka pozostała w sferze moich marzeń do końca.
Książka to wspomnienia Hali Glińskiej, sympatii Tadeusza Zawadzkiego "Zośki". I już tu trochę rodzą się moje wątpliwości. Na ile są to wspomnienia samej Hali, na ile zredagowanie ich przez autorki? To pytanie oczywiście pozostanie bez odpowiedzi. Tak czy inaczej, opowiedziane przez Halę czy zredagowane, powinny być znacznie staranniej opracowane. Ogrom nużących, bez znaczenia powtórzeń jest ogromny. W skrócie podsumowałabym to "kawa, ciastka, papierosy". Po co o tym? Po co aż tyle? Co mi daje wiedza, że pani Aleksandra zadała pytanie odstawiając filiżankę po wypitej kawie. Po co snuje się domysły na temat orientacji seksualnej jakiegoś kuzyna Hali? Jak to ma się do tytułu "Zośka. Moja wielka miłość"?
Oczywiście domyślałam się, że przywołanie w tytule Tadeusza Zawadzkiego to tylko taki wabik, ale miałam nadzieję na po prostu ciekawą opowieść o tamtych czasach i ludziach. A tu...
Chaos opowieści pani Hali jest ogromny. Nawet jeżeli ona tak to opowiadała, to rolą pań, które umieszczają swoje nazwiska na książce i mienią się autorkami, było uporządkowanie materiału. Poprawienie błędów. W tekście pada na przykład zdanie, że Baczyński poległ w pierwszym dniu Powstania (dopiero w notce biograficznej na końcu jest prawidłowa data). A tak na marginesie...po co te notki biograficzne na kilkudziesięciu stronach na końcu. Czy nie wystarczyłyby krótkie przypisy na konkretnych stronach. Książka byłaby za mała objętościowo o to chodzi?
Po co wspomina się o aktorstwie pani Aleksandry? Promocja mało znanej aktorki? Czy druga z autorek pani Kizia (tak ją nazywa bohaterka) naprawdę nie wiedziała dlaczego pseudonim Tadeusza to "Zośka". Naprawdę musiała o to pytać? Być może to taki zabieg stylistyczny, ale dla mnie to przykład niekompetencji.
Mnóstwo wiadomości z tej książki to po prostu informacje z innych książek dotyczących tego okresu. Takie powiedziałabym ogólnie dostępne, nie jakieś osobiste przeżycia pani Hali.
Muszę jeszcze wspomnieć o dwóch fragmentach tej książki.
Pierwszy sprawił, że pani Hala (która od początku wydawała mi się mało sympatyczna (SUBIEKTYWNA OPINIA!)), ostatecznie straciła w moich oczach jakiś szacunek. Oto cytat:
"Isia częściej nas odwiedzała. Pewnego dnia przedstawiła mi swojego czarnoskórego znajomego.[...]
-Słuchaj Isiu-mówię do niej-lepiej zakończ tę znajomość.
-Ale dlaczego?-zdziwiła się.
-Nawet nie będziesz mogła z nim pójść do kawiarni. Wszyscy od razu powiedzą, że jesteś dziwką".
Druga obserwacja wpływa na moją opinię co do kompetencji autorek (choć pewnie usłyszałabym, że to po prostu błąd w druku). Strona 161. Zdjęcie Alka przy studni i podpis"Alek Dawidowski w Olesinku Niewiadomskich, sierpień 1943 roku". Czyli zdjęcie zostało wykonane 5 miesięcy po śmierci Dawidowskiego.
Nie polecam, szczerze odradzam. Proszę sięgnąć raczej po piękny cykl książek Barbary Wachowicz "Wierna Rzeka Harcerstwa".