Nemezis, uosobienie gniewu bogów, mszcząca popełnione zbrodnie, ścigająca przestępców, zdrajców. Ta personifikacja Doli i ludzkiego losu wymierzała ludziom sprawiedliwość. Dla pysznych, zadufanych, pewnych siebie była kara, ale uczciwi i prawi zostawali obdarowywani szczęściem, dobrobytem i bogactwem. Dziś Nemezis wkroczyła na karty powieści Macieja Siembiedy.
Miłość...
Zemsta...
Nienawiść...
Po raz kolejny siadam do napisania kilku słów o książce Autora i trafiam na mur. Dociera do mnie świadomość, że w żaden sposób nie jestem w stanie ubrać moich emocji w słowa i przelać na papier. Wszelki próby to tylko liźnięcie tematu. Każde słowo, każde określenie wydaje się płytkim banałem w porównaniu z tym co towarzyszyło mi w czasie lektury... Jednak choć kilka słów Wam przekażę.
Tym razem zostałam zabrana w podróż po świecie i mijających latach razem z braćmi Janoschek, którzy są ze sobą złączeni jak dwie połówki jabłka. Kiedy jeden z nich ginie, drugi pragnie zemsty. To ona przejmuje kontrolę nad jego losem i decyduje o dalszym życiu. Czyż jest coś silniejszego niż miłość i nienawiść? Zwłaszcza jeśli ta druga staje się obsesją, a ona powoduje rosnący z roku na rok apetyt na pomszczenie brata.
Autor pokusił się nie tylko o pokazanie tego jak potężna potrafi być nienawiść, dał nam prawdziwy spektakl sztuki manipulacji. Kto faktycznie rozdaje karty? A może gdzieś kryje się joker?
Byłam jak harfa na której Autor grał swój utwór. Skutecznie dotykał strun, które zamieniały się w emocje. Momentami było spokojnie i lekko, by za chwilę główne tony przejął wodospad rozpaczy, strachu, bólu. Nie myślcie, że cały czas otaczają Was tu dźwięki, czasami zapada cisza, która potrafi być bardziej wymowna niż werble, tak wiele dzieje się w ciszy...
Autor napisał tę powieść z powodu pytań czytelników i ja im Wszystkim za te pytania, naciski dziękuję. Ponownie spędziłam czas na przestrzeni kilku dziesięcioleci i ponownie mój zachwyt nie ma końca. Zarówno #katharsis jak i #nemezis to powieści z najwyższej półki. Uwodzą nie tylko historią, ale również językiem. Ta dbałość o formę przekazu mi osobiście sprawia ogromną przyjemność, ale przede wszystkim dowodzi ogromnego szacunku Autora dla czytelników i za to wielki ukłon.
Z pozoru prosta historia o braterskiej miłości została przez Pana Macieja przedstawiona w sposób, który zapiera dech w piersiach. Takich książek chcę, dzięki takim powieściom wciąż czuję, że literatura ma ogromną siłę przekazu. Nawet jeśli nie jest to literatura piękna to jest to piękna literatura. Ta powieść jest dowodem, że idealny balans między gatunkami istnieje, a po lekturze towarzyszy myśl... nigdy jej nie zapomnę. Losy Bruna i Herberta w jakiś sposób splotły się przez moment z moim i stały się częścią mnie.
Po raz kolejny mogę powiedzieć, że Pan Maciej to niekoronowany mistrz łączenia faktów z fikcją, potrafiący z historii czerpać garściami i w subtelny sposób uzupełniać to swoją wyobraźnią. Efekty działań dostajemy do ręki i przepadamy zagłębieni w lekturę.
Jeśli miałabym wybrać kilka książek, które będą mi towarzyszyć na bezludnej wyspie i które będę czytać po raz kolejny i kolejny... to zdecydowanie zabrałabym #katharsis i #nemezis. Te powieści wywarły na mnie ogromne wrażenie i chcę w ten świat jeszcze wrócić.