Nie mój dług recenzja

"Nie mój dług", to druga książka Kingi Litkowiec, jaką miałam okazję przeczytać. Przyznaję, że debiut, jakim było "Miasto Mafii" mnie zawiódł, ale byłam ciekawa czy z kolejną książką będzie lepiej. No i cóż... Bo ja wiem?
Zaczęło się całkiem obiecująco.
Jessica aby spłacić dług trafia do domu Liama O'Dire, który sam siebie nazywa diabłem. Aby przeżyć, dziewczyna zawiera z nim pakt. No cóż, mogła wybrać śmierć lub, mówiąc bezpośrednio, zostać prywatną dziwką owego diabła, być na każde jego skinienie palcem, tak długo, aż mu się nie znudzi i nie uzna on, że dług został spłacony.
I kurcze, naprawdę, na początku uznałam, że jest to całkiem dobre, zły facet był złym facetem, a Jessica się go naprawdę bała, nie było nagłego love story od trzeciej strony książki.
Im dalej jednak w las...zrobiło się po prostu nudnawo. Tu się tak naprawdę niewiele działo! Fabuła, była trochę żadna. Miała niby kilka zwrotów akcji, ale pomogły one tylko na chwilę.
Nawet erotyk musi mieć porządną fabułę! Tu jej zabrakło... a sceny seksu wcale tej książki nie ratują. To znaczy jasne, niektórym wystarczy sam fakt, że co 5 stron się 'pieprzą'.
Według mnie jednak, opisy samego aktu, emocji, uczuć, powinny sprawiać, że robi Ci się gorąco, a na twarzy pojawiają się wypieki, powinny działać na czytelnika, powinien wręcz widzieć to oczami wyobraźni. A nie "wypięłam tyłek, wszedł we mnie, doszłam". No okey, nie mam teraz przed oczami książki, bo czytałam ją w ramach booktour i na pewno upraszczam, ale takie mam wrażenie, że mniej więcej tak to wyglądało...
No zabrakło tu niestety sporo.
Najbardziej polubiłam Morrisa i Valerię (mam nadzieję, że nie przekręciłam imion), bohaterowie drugoplanowi, ale zdecydowanie dodający książce czegoś pozytywnego i trochę energii.
Pomimo, że uważam, że książka była przeciętna, jestem jednak ciekawa co wydarzy się dalej, no i pewnie przeczytam ;)

...............................................................................................................................