Zakochałam się w okładce tej książki, chociaż wiem, że czasami bywa to naprawdę zgubne. Niestety w przypadku tej powieści, serce wzięło górę nad rozumiem i tym samym, przygarnęłam ją do swojej domowej biblioteczki. Czytelnicy mojego bloga wiedzą, że żywię ogromną słabość do powieści, które wchodzą w skład Czarnej Serii. I pomyśleć, że tak bardzo bałam się spotkania z trylogią Stiega Larssona, która wydawała mi się być dziwną i trudną do przejścia lekturą. Od tamtej pory minęło sporo czasu, a moja miłość do tego typu literatury, motywuje mnie do podejmowania kolejnych działań.
Lubiana przez wszystkich mieszkańców Villette, Jeanne Demaret, zostaje potrącona przez rozpędzony samochód. W bardzo krótkim czasie na miejsce zdarzenia przybywa karetka, która ma w planach zabrać kobietę do jednego z pobliskich szpitali. Nim jednak udaje im się ruszyć, dochodzi do zatrzymania pracy serca i poszkodowana umiera. Komisarz miejscowej policji ma podstawy sądzić, że zbrodnia została wcześniej zaplanowana i należałoby o tym poinformować sędzie śledczego z Pałacu Sprawiedliwości. Czy Martine Poirot uda się rozwiązać zagadkę potrącenia Jeanne? Kim jest potencjalny zabójca i dlaczego zdecydował się zaatakować nauczycielkę w biały dzień? Jakie tajemnice wyjdą na jaw w trakcie prowadzenia śledztwa? Czy w Villette dojdzie do kolejnych napaści?
"Nauczycielka z Villette" to powieść, która strasznie mnie zaciekawiła i sprawiła, że nie byłam w stanie zamienić ją na żadną inną. Było to dla mnie co najmniej dziwne, bo zazwyczaj nie miałam problemu z jednoczesnym czytaniem kilku utworów, a tutaj spotkała mnie taka o to niespodzianka. Muszę przyznać, że Ingrid Hedström mile mnie zaskoczyła i nie mogę się doczekać kolejnej powieści, która w niezwykle intrygujący sposób opowie mi o dalszych losach Martin Poirot i jej współpracowników. Cieszę się, że było mi dane przeczytać ten utwór, bo dzięki temu dowiedziałam się wielu intrygujących rzeczy, które miały miejsce w przeszłości i o których niewiele się mówi. Może to dziwne, ale takie właśnie powieści cenię sobie najbardziej. Uwielbiam, gdy autorzy angażują się w pisane przez siebie utwory i oferują nam coś więcej, niż wyssane z palca dyrdymały, które niewiele mają wspólnego z prawdziwym życiem, a których na polskim rynku wydawniczym jest naprawdę dużo. Niewątpliwie są nam one potrzebne, jednak dużo chętniej sięgam po pozycje literackie, które posiadają w sobie rzetelne informacje na jakiś temat. Dzięki temu czerpię przyjemność nie tylko z interesującej z lektury, ale i ze zdobywanej na bieżąco wiedzy.
Ingrid Hedström to niezwykle obiecująca pisarka, która jest w stanie wiele osiągnąć. Mam nadzieję, że będę miała okazję zapoznać się z dalszymi losami bohaterów tej książki, ponieważ bardzo ich polubiłam i jestem niemalże pewna, że pozostanie tak już do samego końca. "Nauczycielka z Villette" to utwór, który rozgrywa się na kilku płaszczyznach, a jego autorka skupia się również na wydarzeniach z przeszłości. To właśnie w 1961 roku doszło do tragicznego w skutkach pożaru, w którym zginęło kilkadziesiąt osób. Czy miał on jednak jakiś związek ze śmiercią Jeanne Demaret? Odpowiedzi na te wszystkie pytania odnajdziecie w książce. Gorąco Was zachęcam do jej lektury i mam nadzieję, że wywrze ona na Was równie pozytywne wrażenie. Całość tej powieści czytało mi się dość przyjemnie, chociaż w porównaniu z innymi pozycjami literackimi, strasznie długo. Nie odczułam tego jednak w żaden sposób i z niecierpliwością oczekuję kolejnego spotkania z twórczością szwedzkiej pisarki. Tymczasem uciekam na spotkanie z Magnusem Zaar i jego "Nagim ambasadorem".
Wydawnictwo Czarna Owca, styczeń 2013
ISBN: 978-83-7554-412-1
Liczba stron: 304
Ocena: 7/10