Twórczość Lucy Score to moje odkrycie 2023 roku i której książki jej autorstwa bym nie wzięła w swoje lepkie łapki, tak każda mi się podobała. Do czasu. Trafiłam na drugi tom cyklu Miasteczko Benevolence i jak pierwszy bardzo mi się podobał, tak tym jestem mocno rozczarowana. Gdybym wierzyła w klątwę drugiego tomu, to "Nareszcie moja" tylko utwierdziłaby mnie w tym przekonaniu.
Tym razem poznajemy historię Aldo i Glorii, których zarys historii miłosnej poznaliśmy już w "Dziewczynie na niby". Zaraz, zaraz. Czy na pewno tylko zarys? Otóż nie. W pierwszym tomie poznaliśmy całą ich historię, a tutaj tylko czytamy o niej z nowej perspektywy i to jest właśnie największy minus tej książki, ale zacznijmy od początku.
Gloria Parker po latach toksycznej relacji w końcu się uwalnia i próbuje odbudować swoje życie. Jest straumatyzowana i obawia się, że jej były chłopak wróci, żeby nadal ją krzywdzić. Na jej drodze pojawia się jednak przystojny żołnierz - Aldo Moretta, który jest w niej skrycie zakochany od lat. Niestety jego życie także w ostatnim czasie nie oszczędzało. Czy dwójka tak zranionych ludzi będzie potrafiła stworzyć ze sobą coś pięknego i zdrowego?
Sam pomysł na fabułę byłby bardzo ciekawy, gdyby nie zepsuł mi wszystkiego ten pierwszy tom. Śledząc historię Harper i Luke'a, automatycznie poznajemy całą relację Glorii i Aldo. "Nareszcie moja" nie zaskakuje dosłownie niczym, bo wydarzenia w obu tych tomach toczą się równolegle. Ba! Mam wrażenie, że w tym tomie i tak wszystko toczy się wokół głównej pary z pierwszego, a Aldo i Gloria są tylko na doczepkę i ich historia schodzi na dalszy plan, choć powinni być najważniejsi. Jest to dla mnie nie do pojęcia. Podobne sceny, podobne (jak nie takie same, ale już nie chciałam tego sprawdzać) dialogi, tylko odpowiedziane przez innych bohaterów. Ten tom dosłownie nic nowego mi do tej historii nie wniósł.
Nie jest jednak tak, że "Nareszcie moja" to zupełnie zła historia. Ja naprawdę miło spędziłam z nią czas. Aldo jest cudownie wykreowanym bohaterem i kradnie każdą scenę. Ma w sobie coś takiego, co sprawia, że się chce go mocno wyściskać i obserwowanie jego przemiany jest wspaniałym doświadczeniem. Gloria momentami mnie irytowała, ale uważam, że też jest bardzo ciekawą postacią, z ogromnym potencjałem i z czasem też przekonuje do siebie czytelnika.
Mamy tu małomiasteczkowy klimat, charakterystyczny dla tej autorki i bardzo ciężko nie zakochać się w Benevolence i jego mieszkańcach. Postacie drugoplanowe to złoto! A już szczególnie pani Moretta i daję sobie paznokieć uciąć, że takiej bohaterki jeszcze nie spotkaliście. Bardzo oryginalna, a jej relacja z synem za każdym razem bawiła do łez.
Reasumując, nie jest to zła historia. Może bawić, wzruszyć, czyta się szybko i przyjemnie, a nawet potrafi wciągnąć, jednak czegoś mi tutaj zabrakło. Może ktoś, kto nie przeczyta najpierw pierwszego tomu odbierze ją inaczej. Ja niestety czuję się rozczarowana. Nie zaskoczyła mnie niczym, w relację Glorii i Aldo nie uwierzyłam, rozwiązało się wszystko bardzo szybko, a sama końcówka była mocno naciągana i tworzona na siłę, żeby tylko coś się zadziało. W lepszej ocenie nie pomogły nawet moje ulubione motywy - małe miasteczko i on zakochuje się pierwszy.
I nadeszło najważniejsze pytanie. Czy polecam? Niestety, to trochę skomplikowane. Osobom, które czytały pierwszy tom - nie, bo dwa razy przeczytacie o tym samym. Osobom, które nie czytały pierwszego tomu - myślę, że tak, bo ta historia może odrobinę chwycić za serce.
Znajdziecie na pewno lepsze romanse w podobnym klimacie.