Martyna jest młodą, samotną mamą czteroletniej dziewczynki. Jej kolejne związki z mężczyznami kończą się porażką. Kobieta nie potrafi zrozumieć, dlaczego tak się dzieje. Nie potrafi, a może nie chce?
Jest ktoś, kto bardzo chciałby zbliżyć się do Martyny i wytłumaczyć, dlaczego w przeszłości ją opuścił, ale Martyna ma w sobie za dużo żalu i nie umie wybaczyć. Powoli jednak zaczyna dopuszczać do siebie myśl, że może to właśnie w skomplikowanych relacjach z najważniejszym w jej życiu mężczyzną tkwi źródło wszystkich problemów i niepowodzeń.
Co wyniknie ze spotkania zagubionej kobiety, czteroletniego dziecka i mężczyzny, który wciąż nie potrafi zapomnieć o nieszczęśliwej miłości sprzed lat?
"Czasem wciąż za nim tęskniłam. Właśnie tak. Czasem. Nie cyklicznie, stale, ciągle. Ta tęsknota zdarzała mi się przypadkiem, jak wtedy, kiedy usłyszałam jego głos i wyobraziłam sobie, jak się przeciąga. Kiedyś budził się przy mnie. Naprawdę myślałam, że tak będzie już zawsze."
Książki Magdaleny Majcher charakteryzuje prawda. Nie tylko jeśli chodzi o wydarzenia, ale i bohaterów oraz to, co przeżywają. Tu nie ma miejsca na przesadzoną historię. Częściej jest boleśnie, ale przede wszystkim życiowo.
Podczas lektury towarzyszyła mi cała gama emocji. Przyznaję iż pierwsze kilka stron sprawiły, iż myślałam, że nie polubiłę się z główną bohaterką, gdyż ta trochę dziwnie się zachowywała. Możliwe że i Wy odniesiecie podobne wrażenie. Jednak bardzo szybko Martyna zaskarbiła sobie moją sympatię. Autorka do samego końca trzyma nas w niepewności co do finału pewnej nowej relacji. Ale nic więcej nie mogę Wam zdradzić. Sami dprawdźcie, jak potoczą się sprawy.
"Moją największą słabością była nieumiejętność walki o swoje. Wycofywałam się. Potrafiłam walczyć jak lwica, kiedy krzywda działa się mojemu dziecku, ale kompletnie nie potrafiłam zadbać o siebie."
W książce znajdziemy motyw listu, dzięki czemu wracamy do tego, co miało miejsce lata wstecz. Odkrywamy tajemnice i kłamstwa, które zaważyły na życiu kilku bohaterów.
Historia ta uzmysławia, że człowiek zawsze potrzebuje obecności drugiej osoby obok. Zwłaszcza w tak wyjątkowym okresie jak święta. To także doskonały czas, by przebaczyć, zapomnieć o tym, co złe, dać sobie szansę na nowe życie. Ale najpierw trzeba wysłuchać, pozwolić mówić, nie snuć własnych domysłów.
"Jednocześnie bardzo chcę kochać i być kochana i boję się miłości, bo wielokrotnie przekonywałam się, że miłość oznacza rozczarowanie i odrzucenie. I właśnie dlatego powinnam wypełnić ten brak."
Otrzymałam opowieść, która zdecydowanie rozgrzewa i otula ciepłem. Niezwykle przyjemnie czytało się to wszystko, co chciała przekazać mi autorka. Te ośnieżone szczyty i te sanki sunące po białym puchu... Ach jak ja marzę o białych świętach. Ale to nie tylko zaspy mnie zachwyciły, ale również domowa kuchnia (niemal czułam te zapachy i smak potraw) oraz odrobina humoru i taka zwykła dziecięca, beztroska radość.
"Najważniejszy" to ciepła, wzruszająca, otulająca nadzieją powieść o rodzicielstwie, skomplikowanych relacjach międzyludzkich, odrzuceniu, przebaczeniu, pragnieniu kochania i bycia kochanym, ale i strachu przed uczuciem, najgłębiej skrywanych lękach, obawach i rozczarowaniach. Książka dołączyła do jednych z moich ulubionych powieści autorki. Uwielbiam tę książkę, tę historię i pierwszoosobową narrację. A kim był ten najważniejszy? Sami musicie to sprawdzić, bo gdybym Wam to wyjawiła, to już nie byłoby tak intrygujące czytanie.