The Observer podsumowało tę książkę w jednym zdaniu: "Następca Harry'ego Pottera". Jako że na Harrym się wychowałam i uwielbiam tę serię, postanowiłam sprawdzić, co przyszykował dla nas Damian Dibben i czy rzeczywiście "Strażnicy historii" to taka świetna książka.
Pewnego dnia Jake Djones zostaje porwany prosto z ulicy. Nikt mu nic nie mówi, więc chłopak nie wie co go czeka. A czeka go naprawdę wiele... Na jego barki spada tyle rzeczy na raz, że nie każdy by sobie z tym poradził. Przede wszystkim jego rodzice zaginęli. Po zaginięciu jego brata ponownie wstąpili do straży historii, o której Jake nic nie wiedział. Oboje są tajnymi agentami, którzy chronią historię przed złoczyńcami.
Do Tajnych Służb Straży Historii dołącza również Jake. Ma zamiar odnaleźć i uratować rodziców. W tym celu przenosi się z Londynu XXI wieku do XIX-wiecznej Francji. Trafia do Punktu Zero, czyli głównej siedziby straży historii. Poznaje tam innych agentów i przez swoją własną głupotę dołącza do szalenie niebezpiecznej misji przeciwko niebezpiecznemu Zeldt'owi, który ma zamiar zniszczyć świat.
Już od jakiegoś czasu fascynował mnie ten tytuł, ale absolutnie nie miałam pojęcia czego się po nim spodziewać. Często bywa tak, że ludzie koloryzują i wynoszą na piedestał całkiem przeciętne książki nadając im różne tytuły. W tym przypadku przyrównano książkę do Harrego Pottera, czego bardzo się obawiałam, ponieważ to właśnie Harry sprawił, że czytanie zaczęłam odbierać jako przyjemność a nie przykry przymus.
Damian Dibben stworzył całkiem niebanalną historię. Jego wielką pasją jest historia starożytna, z której zapewne pojawiły się pomysły do napisania tej serii. Muszę przyznać, że historia nigdy nie była moim konikiem i nigdy za nią nie przepadałam. Nie miałam głowy do dat i wydarzeń, ale jestem pewna, że gdyby historia była przedstawiana w sposób, w jaki pisze o niej Dibben z wielkim zapałem chodziłabym na kolejne wykłady. Pewnie nie tylko ja. Zapewne zdecydowanie większe grono ludzi byłoby zainteresowane historią i byłoby wstanie płynnie przechodzić między kolejnymi wydarzeniami, łącząc je w całość.
Oprócz tego, że wątki historyczne zostały świetnie wplecione w historię, spodobał mi się również wątek podróży w czasie. Uwielbiam książki, w których ten motyw występuje, więc z tą również nie mogło być inaczej. Przyjemnie opisana, zrozumiała, wciągająca książka, którą szybko się czyta. Autor pokazuje jak ważna jest miłość, przyjaźń, odwaga i ryzyko. Dzięki tym wartościom jesteśmy wstanie naprawdę daleko zajść i wiele osiągnąć.
Czy porównałabym więc "Strażników historii" do "Harrego Pottera"? Raczej nie. Nie chodzi o to, że książka jest zła, bo nie jest. Bardzo mi się podobała, spędziłam z nią miło czas, mam ochotę przeczytać kontynuację i naprawdę świetnie bawiłam się odkrywając kolejne tajemnice przeszłości, ale nie nazwałabym tej książki następcą serii, która podbiła moje serce od pierwszych stron, która na zawsze zostanie w moim sercu i zawsze będę do niej chętnie wracać. Zarówno w formie książki jak i filmu. Jeżeli więc lubicie książki łączące historię, podróże w czasie i tajemnice, sięgajcie czym prędzej po "Strażników historii", ale nie nastawiajcie się na historię, która rozłoży na łopatki wszystko co czytaliście wcześniej. Chociaż może i dla kogoś będzie to odkrycie roku ;)