Miliarderzy mają bardzo często ekscentryczne marzenia - przykładem może być James Peabody, który zdecydował się wybudować na wzgórzach Libanu biblijne zoo. Do swojego projektu zatrudnił ludzi z całego świata, dobierając ich w taki sposób, aby jak najpełniej podzielali jego wizję miejsca, gdzie świat Starego i Nowego Testamentu miesza się z współczesnością. Niestety, ich entuzjazm i chęć do pracy szybko zostały przysłonięte szeregiem nieszczęść, które zaczęły się od rozszarpania przez lwy jednego z pracowników zoo. Niedługo potem kolejna osoba została zaatakowana przez węże a religijny pomysłodawca całego projektu uważał, że demony chcą utrudnić mu skończenie dzieła będącego pochwałą Pana. Z czasem i niewierzący członkowie zespołu zaczęli dostrzegać czające się dookoła zło. Przybyły na miejsce Gabor Horthy, człowiek przeklęty i to dosłownie, próbuje pomóc przerażonym ludziom. I wyjaśnić najważniejsze - czy zło naprawdę istnieje i próbuje pokonać dobro? "Wąż z lasu cedrowego" to książka, która powinna stać na półkach zaraz obok "Kodu da Vinci". Tam biblijne przypowieści przestają być tylko starożytnym tekstem i nabierają nowego, współczesnego znaczenia. Ilość ciekawostek i wzmianek o świecie chrześcijańskim i arabskim aż wylewa się ze stron a to wszystko dzięki niebywałej wiedzy autora. Nie ma mowy, żeby wszystkie te informacje poznał dopiero podczas prac nad tekstem, czuć po prostu, że pasjonuje się tym od lat, że zna temat od podszewki i że cała fabuła została upleciona właśnie wokół jego wiedzy. Czytelnik jest rzucony pomiędzy dwa bieguny i sam musi zdecydować w co wierzyć - czy przyjąć, że za nieszczęśliwymi wypadkami swoi sam szatan, posługując się zwierzętami i ludźmi niczym marionetkami czy też zło jest najzwyklejszym ludzkim działaniem, nienapędzanym przez żadną siłę nieczystą.
Najbardziej w tej książce spodobała mi się rytmika snucia opowieści. Raz wszystko było opisywane bardzo dokładnie, powoli, akcja się wydłużała, by po chwili przejść w szybką, żywą narrację, podczas której wiele się dzieje. I później znowu powrót do wolniejszego biegu - szczerze, to pierwszy raz spotkałam się z takim zabiegiem w literaturze i nie wiem czy autor zrobił to celowo czy wyszło mu to zupełnym przypadkiem. Tak czy siak - wielkie brawa.
Na plus zasługuje także kreacja bohaterów; jest i osoba sceptyczna, jest i irytująca postać kobieca i "błazen", który próbuje wszystko obrócić w żart. Bez wątpienia najważniejszą postacią jest Gabor i mi osobiście kojarzy się on z ... Snape'em z "Harry'ego Pottera". Mroczny, skażony przeszłością, z pozoru zły i niedostępny, ale tak naprawdę dobry, inteligentny i przygotowany na wszystko. Tyle tylko, że Gabor jest bardziej przystojny i ma jakieś życie erotyczne, w przeciwieństwie do nauczyciela z Hogwartu.
Podsumowując, "Wąż z lasu cedrowego" to książka, z której Aleksander R. Michalak może być dumny. Thriller w jak najlepszym wydaniu, kopalnia wiedzy o Ewangeliach i starożytnym świecie. To jedna z tych pozycji, która po cichu "uczy" czytelnika nowych rzeczy, bo informacje nienachalnie przeplatają się z fabułą, wpisując się w pamięć. I dzięki temu można zaskoczyć babcię przy rodzinnym obiedzie, tłumacząc jej, dlaczego szatan w sztuce przedstawiamy jest nie tylko jak wąż, ale i jako smok.