Debiuty z gatunku literackiego fantasy zazwyczaj bywają dla mnie zagadką do odgadnięcia, gdyż nie wiem, czego mam się spodziewać po autorze i czy przedstawiona przez niego historia wciągnie do zapoznania się z jej zarysem po dokładnym zanalizowaniu opisu treści książki.
Pan Marcin Bień w książce pt. ''Na skraju'' wykreował świat, w którym tak na dobrą sprawę ja jako czytelniczka mogę, się w nim znaleźć nie wiedząc, co mam zrobić w momencie, kiedy z poczucia samotności, niebezpieczeństwa to zostaje uratowana przez nieznaną mi driadę i pozostaje zadać mi pytanie, jak z nią przetrwam i czy bezpiecznie z jej udziałem do rzeczywistości, z którą obcuje na co dzień.
Nie ukrywam tego, że z ogromnym zainteresowaniem obserwowałam toczące się losy niełatwego życia głównego bohatera najemnika o imieniu Risten rozpoczynającego się w momencie walki o przetrwanie, kiedy zostaje ranny świadom tego, że potrzebuje natychmiastowej pomocy i że musi z niej skorzystać, aby móc dalej pokonywać pojawiające się przed nim do pokonania trudne przeszkody, z którymi nie zawsze można dać sobie radę za pierwszym razem.
Właściwie to od samego początku czytanie książki pt. ''Na skraju'' autorstwa Pana Marcina Bienia było dla mnie przepiękną przygodą i kibicowałam mu ze względu na to, że lubię dostrzegać w niej to, co sprawia mi najwięcej radości oraz uczucia emocjonalności, które nie zawsze występują tak od razu, kiedy poznajemy bohaterów zmagającymi się z problemami nie akceptacji, niemożliwością wypowiedzenia się, wytłumaczenia z tym, co się wydarzyło i z jakich powodów znaleziono się w takiej, a nie innej sytuacji, a przede wszystkim bytowania w dwóch różnych nieznanych dotychczas sobie światów.
Można z łatwością określić, jakie są charaktery wynikające z zachowań zarówno u głównych bohaterów, jak i drugoplanowych, gdyż bez ich bezpośredniego udziału całościowy przebieg akcji nie miałby smaczku i dodawał aromatu niepewności, którą podkręca każdy wątek.
Miło jest spoglądać na to, w jaki sposób Risten powraca do zdrowia przy pomocy driady Ilyanny i innych driad to pojawia się lekkie wzruszenie, że są osoby, którym zależy na tym, że nie pozostawia, się nieznajomego człowieka rannego samemu sobie, aby życie utracił, lecz mógł dzielnie walczyć o nie.
Czy Risten poczuje się dobrze w świecie driad, którego nie zna, czy zostanie pozytywnie odebrany, czy jednak musi szukać sobie nowego miejsca na dalsze przetrwanie i zapomnieniu o osobach, dzięki którym może dalej żyć i spełniać swoją zawodową misję, która nie zawsze podoba się mu, bo nie zawsze mu przy niej sprzyja szczęście?
Największą ciekawostkę stanowiło dla mnie w trakcie czytania odkrywanie rodzącej się niezwykłej przyjaźni pomiędzy Ristenem a driadą Ilyanną, które z nich pierwsze poczuło szczególną głębię uczuciową. Czy oni przetrwają do samego końca w dobrych relacjach, czy jednak pojawi się przeszkoda, która potrafi, zniszczyć nawet najsympatyczniejszą przyjaźń o tym należy, przekonać czytając tę książkę?
Pięknie ilustracje i okładka w wykonaniu Pani Isabeli Karpińskiej prezentują znakomite tło, w którym możemy, się przenieść na moment zapominając, o dotychczasowej szarej rzeczywistości pragnąc, nie myśląc o niej.
Jak najbardziej podoba się mi książka.
Polecam się zapoznać się z twórczością debiutancką Pana Marcina Bienia.