Przeglądając zapowiedzi Wydawnictwa Słowne, zwróciłam uwagę na piękną, elegancką okładkę. Gdy przeczytałam opis, wiedziałam, że koniecznie muszę tę pozycję mieć na półce. Scementowaniem decyzji o lekturze był również fakt, że przepadam za sagami rodzinnymi, a „Nagły świt” to tom pierwszy „Sagi rodziny Polakowskich”.
Anna Polakowska całą sobą nienawidzi Sowietów, spodziewa się po nich wszystkiego, co najgorsze i niestety jej obawy zostają w całości potwierdzone. Zostaje rozdzielona z ukochanym mężem Franciszkiem, a sama z córkami i malutkim synkiem, zostaje zesłana w głąb Syberii. Walka o przetrwanie wyzwala w tej delikatnej kobiecie takie pokłady siły i determinacji, której nigdy by się nie spodziewała. Także jej córki, Zosia i Ela musiały szybko dorosnąć i dostosować się do nowej rzeczywistości. Ich znękane serca ogrzewały się odrobiną nadziei i miłości do ukochanych, o których losach dowiadują się bardzo nieregularnie. Poznajemy również innych bohaterów, których również nie ominęło wysiedlenie. Marian i Janek marzą o tym, by wcielić się w szeregi armii polskiej i walczyć o wolność kraju. Z wielką determinacją dążą do tego, by plan wcielić w życie, mimo że brutalna codzienność i walka o przetrwanie zajmuje im większość czasu.
„Nagły świt” jest pierwszym tomem i po lekturze pozostawia wiele niedopowiedzeń, których rozwinięcie będzie w tomach kolejnych. Ja już wiem, że na tom drugi będę czekać i chętnie poznam dalsze losy bohaterów.
Osobiście bardzo nie lubię tego okresu w dziejach naszego kraju, kiedy to Sowieci pod płaszczykiem pomocy, osłabiali nasz kraj i prowadzili kampanię wyniszczania narodu polskiego. „Nagły świt” właśnie o tym okresie opowiada najwięcej. Autorka w bardzo emocjonalny, przejmujący sposób ukazuje losy bohaterów, którzy musieli żyć i radzić sobie na zesłaniu. Całkiem obce rejony, przerażająco surowe warunki i totalna bezwzględność oprawców wgryza się mocno w umysł czytelnika i na długo pozostawia uczucie melancholii.
Gdybym musiała opisać tę powieść jednym słowem, powiedziałabym, że ta powieść jest smutna. W życiu bohaterów dominuje przygnębienie, strach i głód. Ale mimo wszystko, gdzieś w środku tli się w nich płomyk nadziei, który pozwala im przeć do przodu i walczyć o przetrwanie, by w końcu wrócić do kraju i spotkać się z tymi, których kochają.
Bardzo łatwo można się wciągnąć w klimat, w czym zdecydowanie pomaga język powieści. Agnieszka Jeż operuje słowem prostym, ale bardzo obrazowym. Przede wszystkim jednak, za pomocą słowa świetnie oddaje emocje bohaterów. To one stanowią najważniejszy punkt fabuły. Akcja powieści płynie bardzo szybko. Czas między niektórymi wydarzeniami dzieli nawet kilka miesięcy i z początku nieco żałowałam, że niektórym wątkom brakuje rozwinięcia. Po całości lektury stwierdzam jednak, że dobrze się stało. Myślę, że autorka zastosowała odpowiednią dawkę emocji i opisów, dzięki czemu czytelnik nie został przygnieciony ogromem ponurych opisów z obozowego życia.
Podsumowując moje odczucia po lekturze, stwierdzam, że to świetna powieść. W małej objętościowo formie zawarto wiele treści, która zachęca, by sięgnąć po tom drugi. Czekam na niego z niecierpliwością. Książkę oceniam na 8/10. Jeśli lubicie powieści historyczno-obyczajowe, nie będziecie zawiedzeni „Nagłym świtem”.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Słowne.