Z twórczością Adama Kossa spotykam się po raz pierwszy. Nie czytałam pierwszej książki autora i nie wiedziałam, czego mam się spodziewać. Ale muszę przyznać, że ten tytuł pozytywnie mnie zaskoczył.
Książka opowiada historię tak naprawdę kilku osób, jednak jej głównym bohaterem jest Peter, uzdolniony muzyk, mąż Laury i ojciec Paula. Peter, trochę za sprawą własnego, powiązanego ze światowymi elitami ojca, wikła się sprawy, które zagrażają jego życiu. Ktoś chce go zniszczyć i ostatecznie chyba mu się to udaje, bo Peter trafia do miejsca, które nazywa niebem.
Do sięgnięcia po książkę skłonił mnie intrygujący tytuł, a także niemniej interesująca okładka. Opisu nie czytałam, żeby mieć niespodziankę. I uważam, że zrobiłam dobrze, bo opis zdradza mimo wszystko zbyt dużo (sprawdziłam to już po lekturze). W opisie mamy między innymi wytłumaczenie tytułu. Autor zdradza, że chodzi o poszukiwanie harmonii życia. I coś w tym jest. Kiedy Peter przebywa w niebie, trochę na ten temat możemy poczytać. Książka ta to mieszanka stylów, gatunków i spojrzeń na świat, pisanych prawdopodobnie w oparciu o sumę doświadczeń autora. Główny bohater powieści w trakcie swojej podróży pomiędzy światami wiele się o sobie uczy, zauważa też, że jego postrzeganie się zmienia, w zależności od sytuacji w jakiej się znajduje. Jego ziemskie życie nie jest spokojne. Mimo że mężczyzna ma piękną żonę i cudownego synka, nie jest w stanie należycie tego docenić, nie potrafi skupić się na rodzinie i rozwijaniu kariery muzycznej. Cały czas gnębi go fakt globalnej siatki elit, którą za wszelką cenę i niezależnie od kosztów stara się zdemaskować. Organizuje wystąpienia, próbuje uświadamiać społeczeństwo. Jednocześnie szkodzi sobie i swoim najbliższym. Łatwo się domyślić, że kończy się to dla niego tragicznie i to akurat w momencie, kiedy zaczynają się przed nim otwierać wszystkie drzwi. Podczas pobytu w niebie, nazywanym w książce Edenem, Peter dostrzega błędy, które popełnił i zmienia się na lepsze. To tak w skrócie, bo pozycja ta jest wyjątkowo bogata w znaczenia i symbole. Pełna jest wartościowych przemyśleń, zostawia też czytelnika z cennym przekazem.
Przyznam szczerze, że dużo ciekawsza była dla mnie część fabuły rozgrywająca się w rzeczywistym świecie. Interesująca jest Laura, małżonka Petera, historia jej i jej siostry bliźniaczki – Sylwii. Obie dorastały w komunistycznej Polsce i tylko jednej z nich udało się wyrwać z kraju i stworzyć życie na miarę swoich marzeń. Ciekawa jest też postać ojca Petera, a także, albo nawet przede wszystkim, mały Paul, który od dziecka przejawia muzyczny geniusz. Żałuję, że wątek Paula został urwany, kiedy maluch miał pięć lat. Autor powrócił do niego, jednak syn Petera był już wtedy dorosłym mężczyzną. Zadziwiająco ciekawa jest to pozycja, połknęłam ją w jeden wieczór i nie dlatego, że książka ma zaledwie nieco ponad 200 stron, ale dlatego, że mnie wciągnęła. Chciałam wiedzieć, co wydarzyło się w życiu tych barwnych bohaterów i czy wszystko skończy się szczęśliwie.
Książka jest nieco pokręcona. Opisana w niej rzeczywistość jest odrealniona, groteskowa, oniryczna – formowana na kształt snu. Snu, który ukazuje urywki z różnych okresów życia bohaterów. Mamy więc w książce kilka różnych wątków, pozornie ze sobą niepowiązanych, które ostatecznie dają jedną spójną całość. Na samym początku poznajemy Laurę i jej życie w 1991 roku. Paul ma wtedy pięć lat i już może pochwalić się ogromnym talentem muzycznym. Później wracamy do 1980 roku i zapoznajemy się z historią bliźniaczek, następnie z historią Petera i jego ojca. Na koniec wędrujemy z bohaterami aż do 2011 roku. Jak widać, akcja toczy się na kilku różnych płaszczyznach czasowych. Jednak nie jednocześnie, co znacznie ułatwia odnalezienie się w fabule. Książka jest pełna wielu wydarzeń, nie brakuje niespodziewanych i zaskakujących zwrotów akcji, a także miłosnych uniesień. Główny bohater, a także jego syn są miłośnikami wschodnich sztuk walki, dlatego akcji z wykorzystaniem tego motywu również nie brakuje. Możemy też poczytać w książce sporo o życiu w komunistycznej Polsce, a ponieważ wiedza ta jest przystępnie podana, szybko i bezproblemowo wchodzi do głowy. Autor pokusił się też o ocenę zastanej rzeczywistości. Jak mu to wyszło, musicie ocenić już sami.
„Inkwizycja symetrii istnienia” to zdecydowanie coś nowego, intrygującego, czemu warto przyjrzeć się bliżej. Do czego oczywiście gorąco zachęcam.