Do położonego wysoko w górach, na przysłowiowym krańcu świata, Grace College przyjeżdża dwójka nowych uczniów: Julia i Robert Frost. O uczelni wiadomo niewiele, nie kursują tu żadne autobusy - studenci mogą skupić się wyłącznie na nauce. Ale nie tym razem. Nowo przybyłe rodzeństwo chyba przyciąga kłopoty: wraz z ich przyjazdem na terenie kampusu zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Na imprezie Robert widzi niebieskowłosą dziewczynę skaczącą do głębokiego jeziora - nikt inny jej nie widział, prawdopodobnie utonęła, ale zwłok brakuje... Niebawem okazuje się, że zaginęła poruszająca się na wózku uczennica. W całej szkole panuje napięcie, wśród uczniowskiej braci krąży pytanie: Czyżby wśród uczniów i pedagogów czaił się zabójca?
Fabuła wciągnęła mnie od pierwszej strony. Mroczny, bardzo tajemniczy klimat panujący w odizolowanej od świata Dolinie i morderstwo przywiodły na myśl powieści Agathy Christie (konkretnie I nie było nikogo/Dziesięciu murzynków). Tym razem bohaterami - z mordercą - są młodzi ludzie, co dodatkowo mnie przykuwało. Niestety, na historii lekko się zawiodłam. Owszem, tajemnica długo tajemnicą pozostaje, a jej rozwiązanie wcale nie jest tak oczywiste jak mogłoby się wydawać. Problemem jest przeszłość głównych postaci, którą autorka za wszelką cenę utajnia. Nie lubię słuchać o Wielkim Sekrecie, którego ujawnienie kreowane jest niemal na narodową tragedię. Na zakończenie otrzymujemy tylko częściowe wyjaśnienie owego Sekretu, ale zostało ono podane bez polotu, nie czuję potrzeby poznania ciągu dalszego.
Nie przypadła mi do gustu kreacja bohaterów. Julia, której towarzyszy wszechwiedzący narrator, wydała mi się niesympatyczna, wyniosła i przesadnie tajemnicza. Z kolei jej brat, wciąż z nosem w książkach, wykreowany został na odludka, zamkniętego w sobie dziwaka i świra. Inne ważne postaci, czyli koledzy z kampusu (Debbie, Katie, Rose, Chris, Robert i Benjamin) to szeroka gama charakterów, z których żaden nie zdobył mojej sympatii. Być może gdybym miała możliwość bliższego ich poznania...
Za największy mankament Gry uznaję jednak język. Przesadnie potoczny, kolokwialny. Często pojawiały się słowa niecenzuralne, które być może miały uwiarygodnić historię (wypowiedzi współczesnej młodzieży...), ale mnie nie przekonywały. Spodobały mi się zwięzłe, ale sugestywne opisy otoczenia. Za to narracja (narrator wszechwiedzący towarzyszący niemal cały czas Julii) to wielki niewypał, panuje w niej chaos, miejscami ciężko się połapać o co właściwie chodzi.
Jakości polskiego wydania nie mogę nic zarzucić. Z wyjątkiem dziwnego tłumaczenia: zdarzają się angielskie, nieprzetłumaczone wstawki. Ich przekład nie nastręcza problemów, jednak skoro książka jest już tłumaczona, to chyba dobrze byłoby przełożyć WSZYSTKO, a nie tylko niemiecki tekst...
Gra to pierwsza część cyklu Dolina, który na dzień dzisiejszy liczy cztery tomy sezonu pierwszego oraz jeden sezonu drugiego. Jestem ciekawa, jak Kuhn zamierza wykorzystać potencjał drzemiący w odizolowanej uczelni. Na razie uznaję tę serię za ciekawie się zapowiadającą. Jeśli spodobało Wam się Pretty Little Liars albo macie "-naście" lat, sięgnijcie!
Polecam: miłośnikom Pretty Little Liars; lubiącym młodzieżowe opowieści z dreszczykiem