Za sprawą Johna Grishama polubiłam thrillery prawnicze. Pisarz pokazał, że sala sądowa to teatr, na którego deskach odbywają się porywające przedstawienia. Amerykański system sądowniczy, charakteryzuje się m.in. ławą przysięgłych, którą strony procesu próbują manipulować i przed którą również odgrywa się spektakl. W Polsce ciężar rozstrzygnięcia winny/niewinny leży na barkach sędziów, którzy – w teorii – powinny ściśle trzymać się przepisów i być odporni za zagrywki obrońcy i prokuratora. Czy o prawie, kodeksach i paragrafach można pisać ciekawie? Czy można stworzyć z nich wciągającą opowieść? Dzięki cyklowi powieści i serialowi gwiazdą polskiej sceny sądowniczej – na gruncie literackim – stała się Joanna Chyłka. Przekonajmy się, jak mocny jest jej blask.
Fabuła
Kordian Oryński rozpoczyna aplikację w warszawskiej korporacji. Jego patronką zostaje Joanna Chyłka, nieprzebierająca w słowach i metodach prawniczka. Kobieta ma nietypowego klienta. Oskarżony o brutalne zabójstwo dwóch osób syn biznesmena, nie przyznaje się do popełnienia tego czynu, ale również jednocześnie nie zaprzecza, że to zrobił. W ogóle nie chce współpracować ze swoim obrońcą. Czy Piotr Langer to socjopata, nieprzejmujący się swoimi czynami i ich efektami, a może mężczyzna kogoś się boi?
Bohaterowie
Eh… ta Chyłka – po prostu babka z jajami. Bardzo dobrze wykreowana postać. Remigiusz Mróz nadał jej cechy, dzięki którym czytelnikom trudno o niej zapomnieć, a powieść nabiera koloru. Ma swoje zdanie i nie zawaha się go wypowiedzieć, aż rozmówcy w pięty idzie. Ładna i zgrabna, ale charakter ma bardziej męski niż nie jeden mężczyzna. To nie drobna rybka w prawniczym oceanie, a groźny drapieżnik. Podobają mi się tak silne i ambitne kobiety, chociaż Chyłka jest bardzo intensywna. Obcując z nią musimy być gotowi na ciągłe dogryzanie i ironię, co na dłuższą metę może być męczące.
Przy tak charakternej główniej bohaterce trudno wymagać, aby pozostali aktorzy byli równie kolorowi – mielibyśmy wtedy tęczę, a nie kryminał. Dlatego rozumiem to, że przy Chyłce pozostałe postacie mogą wydawać się nieco szare, a może nawet papierowe.
Piotr Langer (oskarżony) milczy jak grób, bo taka jest jego strategia. Ma być jak głaz – zimny, niewzruszony.
Kordian Oryński (aplikant, którego możemy określić jako równorzędnego głównego bohatera) skończył studia. Dopiero wkracza w świat prawniczej korporacji i uczy się w nim funkcjonować.
Nie będę wymieniać drugoplanowych postaci, bo nie ma to sensu. Są one tłem, potrzebnym do tego, żeby "Kasacja" była kompletnym obrazem. Wspomnę tylko o Kormaku, specjaliście do spraw pozyskiwania informacji. Uważam, że nad tą postacią Remigiusz Mróz mógł bardziej popracować. Zamknięty w swojej jaskini, potrafiący wszystko sprawdzić i załatwić informatyk mógłby być bardziej ekscentryczny, geekowski. Pasowałoby to do niego.
Akcja i język
Zacznijmy od tego, jak autor przedstawił przepisy prawa. Moim zdaniem, udało się mu to robić w przejrzysty sposób. Zrozumiałam na czym polega tytułowa kasacja, jakie są jej przesłanki itd. Pojawia się tu prawnicy żargon, bo tego wymaga wiarygodność postaci. Trafiamy w środowisko, które w charakterystyczny sposób się wyraża i ma pewien określony zasób wiedzy. Tak jak kucharz nie musi tłumaczyć drugiemu kucharzowi na czym polega klarowanie masła, tak Chyłka nie musi wyjaśniać Oryńskiemu, czym jest zamiar bezpośredni. Po pięciu latach studiów wypada, żeby to wiedział.
Akcja prowadzona jest na zasadzie wiem, ale nie powiem. Jak już wspominałam, oskarżony nie zdradza nic. Cały ciężar odkrywania, co się wydarzyło i kto zabił spoczywa na prawnikach, a do tego muszą przygotowywać strategię obrony. Mają co robić, a mimo tego miałam wrażenie, że niewiele się dzieje i akcja kręci się wokół jednej myśli. Od czasu do czasu ktoś na coś wpadnie, ale przed czytelnikami szybko zapada kurtyna i muszą poczekać na poznanie szczegółów.
Taki sposób przedstawienia fabuły jest bardzo wygodny dla autora, ale mnie niezwykle irytuje i nudzi. Uważam, że nie angażuje czytelnika, każe mu biernie czekać na zakończenie. Kiedy opadła moja euforia po poznaniu Chyłki, zaliczyłam ogromny spadek energii do czytania „Kasacji”. Nie miałam się czego uchwycić, nie działałam razem z bohaterami, zamiast tego zerkałam w róg czytnika i sprawdzałam ile jeszcze do końca, kiedy dowiem się, o co w tym wszystkim chodzi.
A zakończenie? Moim zdaniem, zaskakujące, widowiskowe, ale przekombinowane. Może się spodobać, ale pewnie część osób zada sobie pytanie, czy zwycięzca tego starcia nie ryzykował zbyt wiele.
Podsumowanie
Cykl o Chyłce stał się znakiem rozpoznawczym Remigiusza Mroza i – chyba mogę tak powiedzieć – jego najbardziej znanymi książkami. Autorowi udało się wykreować zapadającą w pamięć prawniczkę. Postać wobec, której nie można być obojętnym. Za to należą mu się gratulację. A fabuła „Kasacji”? Czytało mi się ją całkiem dobrze i szybko, ale to nie jest typ kryminału jaki lubię. Pisarz sprowadził czytelnika do roli biernego obserwatora, a mnie ona po prostu nudzi.