"Nigdy się nie dowiesz" to literacki debiut, zbierający skrajne opinie. Od zachwytów po ostre cięgi. Zdecydowanie książka broni się pomysłem na fabułę, który jednak przerósł moim zdaniem możliwości autora. Każdy z nas oglądając filmy dla dzieci i młodzieży zapewne marzył o tym, aby należeć do paczki kilkorga dzieciaków, które przeżywałyby intrygujące lub zabawne przygody. Jak słusznie zostało zauważone w książce, filmy te nigdy nie mają kontynuacji ukazującej jak paczka daje sobie radę w dorosłym życiu i czy wciąż trzyma się razem. Bo właśnie tak to jest, że choćby więzy przyjaźni wydawały się nierozerwalne, dorosłość przecina je zazwyczaj brutalnie, paczka się rozpada. Choć podobnie jest w przypadku bohaterów "Nigdy się nie dowiesz", dawni przyjaciele po latach spotykają się, by zmierzyć się z przeszłością i jej demonami.
Adeline przeprowadza się z rodzicami do małej wioski Blythe z dużego Birmingham. Ma przeczucie, że będzie się tu nudzić, lecz okazuje się, że w pobliżu mieszka zaprzyjaźniona ze sobą czwórka nastolatków, których łączą skomplikowane problemy, jakie mają w swoich domach. Wkrótce Steve - niepisany lider, Rupesh - syn hinduskich imigrantów, Jen - marząca o karierze aktorki oraz outsider Will akceptują Adeline jako nową w grupie. Podczas wakacji przyjaciele organizują sobie czas oglądając filmy i bawiąc się. Wdają się w konflikt z sąsiadem, który kładzie się cieniem na ich dalszym życiu. Wkrótce jeden z chłopców wpada na pomysł zorganizowania gry w Poświęcenie. Ostatniego wieczoru lata przyjaciele zorganizowali ognisko, podczas którego opowiedzieli o swoich życiowych planach. Will zapowiada, że zostanie seryjnym mordercą...
Po kilkunastu latach, pod pretekstem spotkania przyjaciół, Adeline, Steve, Rupesh i Jen odnawiają kontakt. Do kompletu brakuje tylko Willa. Odżywają zarówno słodkie, jak i gorzkie wspomnienia. Odkrycie, że ktoś być może zabił dwie osoby w sposób, w jaki miał to zamiar zrobić Will budzi przerażenie przyjaciół. Tym większe, że trzecią ofiarą może stać się któreś z nich. Przeplatane relacjami z przeszłości, aktualne wydarzenia miały zmrozić krew w żyłach, lecz autorowi nie udało się tego efektu uzyskać. Fabuły nie mogę uznać za wciągającą. Chwilami wiało po prostu nudą, miejscami fajnie zapowiadająca się akcja została zagadana paplaniną o kinematografii czy muzyce, która w ostatecznym rozrachunku nie wnosiła nic istotnego.
Podsumowując, nie jest to pozycja, którą polecam. Słaby przegadany thriller, średnio zasługujący na swe wysokie oceny. Wynikają z niego dwa wnioski: przyjaźń zawarta w wieku nastoletnim nie musi przetrwać do dorosłości, a odnawiana na siłę, prędzej nas rozczaruje niż zadowoli oraz, że nigdy nie należy wierzyć w oczywiste rozwiązania.