„Dzięki tej kobiecie i jej pełnym emocji opowiadaniom mężczyźni zdali sobie sprawę, jak tragiczny był los Sharon Marshall – dziewczyny, której nikt nie zdołał pomóc na czas. Wieczorem, kiedy wyszli na zewnątrz, wszyscy zgodnie przyznali, że była niezwykłą osobą.”*
Łatwo jest nam wierzyć, że wokół nas nie dzieje sinic strasznego, wolimy mieć świadomość, że jest bezpiecznie. Niekiedy nawet jeśli dostrzegamy sygnały dawane nam przez kogoś, albo nie chcemy dostrzec. Wystarczy jeden moment by komuś pomóc, bu kogoś uratować... Nie ignorujmy tego co widzimy...
Głównym tematem „Mrocznych sekretów” jest dziewczyna, obecnie znana jako Tanya, która ma synka i chce uciec od swojego męża. Jednak to nie jest jej prawdziwe imię ponieważ była też znana jako Sharon Marshall czy też Suzane Daviess, tak naprawdę do dziś nie wiadomo czy któreś z tych imion było jej prawdziwym. Książka jest opisem sprawy prowadzonej przeciwko Franklinowi Floyd’owi, który to porwał małą dziewczynkę i ją wychowywał, następnie gdy dorosła molestował by później się z nią ożenić. Zastanawiające jest jak to możliwe, że nikt nic nie zauważył, ale jak sam Floyd powiedział częste przeprowadzki i zmiana tożsamości i gotowe. Sharon zaś nie potrafiła „postawić się” porywaczowi. Przez tyle lat żyła w rękach oprawcy, czy dało się coś zrobić? Czy gdyby ktoś zareagował na sygnały i dziwne sytuacje życie tej dziewczyny było inne? Kto zawinił? Tego właśnie próbują się dowiedzieć prowadzący sprawę...
Co mogę powiedzieć o książce? Jest dobra - jeśli tak można określać czyjąś tragedię. Podobało mi się to, że jest szczegółowy opis tego co się działo, śledczy i wszyscy zaangażowani nie próżnowali i zbierali informacje gdzie się tylko da, dzięki temu mamy obraz tego jaka była prawda. A trzeba przyznać, że była przerażająca, w czasie czytania dominowało u mnie niedowierzanie i niesmak, moim zdaniem dziewczyna dawała wystarczające sygnały by coś zrobić. Z drugiej jednak strony rozumiem otoczenie bo Sharon nie wyglądała na pokrzywdzoną - piękna, młoda i zdolna. Przerażał mnie Floyd – fakt, że takiego człowieka może spotkać, któreś znane mi dziecko mnie paraliżował. To był psychopata zdolny do wszystkiego...
Jak już wspomniałam wcześniej dużo informacji co uważam za plus, ale powtarzają się po kilka razy, mnie osobiście irytowało gdy czwarty raz czytałam to samo - rozumiem, że dowody były zbierane stopniowo i trzeba było je łączyć, analizować... Ale to powtórzenia są zbędne, bez nich było by o wiele lepiej i jak sądzę jeśli coś czytamy to zapamiętujemy to jakiś czas... Tak naprawdę to pierwsza część była bardzo wciągająca, czytało się szybko i z prawdziwą ciekawością, ale druga połowa to już to co wiedziałam tylko z innej perspektywy.
W tej pozycji widać też jak kiedyś prawo miało dużo luk czy też czego mu brakowało. Zaginione dzieci nie były szukane, rodziny musiały działać sami. Dopiero z czasem zaczęły powstawać odpowiednie organizacje, z którymi policja początkowo i tak nie chciała współpracować. Ile dzieci przez to zostało na zawsze zaginionych? Liczby zapewne by nas przeraziły...
„Mroczne sekrety” to książka trudna i przerażająca tym bardziej, że prawdziwa. Moim zdaniem ona uświadamia i uczula - zawsze wiedziałam by reagować jeśli coś będzie nie tak, a teraz wiem, że będę patrzeć jeszcze czujniej. Czasem jedna nasza interwencja może kogoś ocalić. Polecam!
*str. 177