Czasami zastanawiam się, kto nadaje tak absurdalne tytuły osobom, które nie tworzą nic rewelacyjnego. Christine Feehan została okrzyknięta „królową romansu paranormalnego”, o czym zostaje powiadomiony każdy z czytelników przy pomocy górnej części okładki w napisanej przez nią powieści pt. „Mroczna legenda”. Jak dla mnie, ów tytuł nie jest adekwatny do tego, co otrzymałam, ale o tym za chwilę.
Gabriel wraz z bratem bliźniakiem spędził wieki pod ziemią. Był to jedyny sposób, aby zatrzymać swojego ukochanego krewniaka z dala od śmiertelników, którzy prędzej czy później zostaliby pozbawieni przez niego krwi. Aby do tego nie dopuścić, postanowił zasypać się żywcem wraz z Lucianem pod ziemią, jednak ktoś lub coś przerwał ich sen. Nasz bohater wyrusza na paryskie ulice w poszukiwaniu krwi, która by go wzmocniła. Na jego drodze staje Francesca – promieniująca dobrem i ciepłem kobieta, która wypowiada rytualną formułę, znaną jedynie przedstawicielom jego rasy. Gabriel rozpoznaje w niej swoją życiową partnerkę, którą przed wiekami porzucił, aby kontynuować swoją misję.
Przyznam się, że po przeczytaniu ostatniej strony odetchnęłam z ulgą. Lektura w żadnym stopniu nie zrobiła na mnie wrażenia, nawet nie zdołała zainteresować mnie na tyle, żebym wciągnęła się w opisywaną historię. Losy bohaterów były mi w gruncie rzeczy obojętne, ponieważ z żadnym z nich nie miałam szans się związać emocjonalnie. Postacie występujące w książce były schematyczne i irytujące, sama ich kreacja pozostaje wiele do życzenia. Autorka stworzyła najgorszy z możliwych podziałów - przepiękna, inteligentna i miła kobieta oraz zaborczy, zły i egoistyczny mężczyzna, myślący tylko o seksie. Czy może być coś jeszcze gorszego?
Otóż to. Nie dość, że opisywana historia nie potrafi wykrzesać w czytelniku odrobiny zainteresowania, to jeszcze wywołuje odruch wymiotny, a wszystko dzięki wszechobecnej słodkości. Autorka nie postarała się również językowo. Jej pióro jest proste, typowe dla paranormali, jednak brakuje w niej iskry, która potrafi porwać czytelnika. Dialogi są zbyt sztuczne, bohaterowie nudni do szpiku kości, zresztą tak jak akcja, w której nic ciekawego się nie dzieje.
W ciągu lektury pojawia się sporo scen seksu oraz sytuacji, które mogłyby podekscytować niektóre przedstawicielki płci pięknej, gdyby nie sposób ich przedstawienia. Przyznam się bez bicia, że z utęsknieniem czekałam na koniec, który zresztą nie zrobił na mnie najmniejszego wrażenia. Był on bardzo przewidywalny oraz aż zanadto sielankowy. Prawdopodobnie byłabym bardziej poirytowana, gdyby tylko znużenie pozwalało mi na tego typu reakcje. Być może był to celowy zabieg ze strony autorki - zamęczyć i znużyć czytelnika, aby nie był w stanie dostrzec licznych wad, z których złożony jest jej twór?
Podsumowując, „Mroczna legenda” jest nudną i schematyczną powieścią, która nie wnosi do rynku książkowego kompletnie nic wartościowego. Autorka wykorzystała do jej stworzenia wytarte już schematy, które zostały przez nią wyidealizowane, dzięki czemu zamiast mrocznej historii otrzymaliśmy cukierkowo-słodki mix. Jest to typowa lektura dla młodzieży, jednak osobiście nie polecam jej nikomu. Szkoda czasu na tego typu pozycję, skoro można natrafić na lepszy tytuł z tego samego gatunku.