„-Chcesz kogoś zamordować? Przyjedź do Fell.
-Idealne miejsce, żeby kogoś zabić.”
„Motel Sun Down” to książka autorstwa Simone St. James, wydana przez Wydawnictwo Muza.
Jest to thriller z elementami nadprzyrodzonymi, którego akcja podzielona jest na wydarzenia z lat współczesnych i tych z przeszłości. W książce mamy przedstawioną perspektywę Viv z 1982 roku, a także perspektywę Carly z 2017 roku.
Cała rzecz dzieje się, w obu przypadkach, w Fell w stanie Nowy Jork. Jest to miasteczko, w którym czas płynie zupełnie inaczej. W zasadzie wydawać by się mogło, że dla Fell czas w ogóle się zatrzymał. Fell to miejsce, które skrywa wiele tajemnic. Morderstwa są tutaj na porządku dziennym, a to, że sprawy te pozostają nierozwiązane – tym bardziej nikogo nie dziwi. Akcja, znowu w przypadku dwóch perspektyw – współczesnej i przeszłej, dzieje się w motelu Sun Down. Nie jest to jednak zwykły motel. Ciężko w zasadzie uwierzyć, że Sun Down zbudowano z myślą o goszczeniu ludzi. Jest to motel na wygwizdowie - upiorny motel na wygwizdowie.
Żeby przybliżyć, o co chodzi w książce, posłużę się omówieniem tych dwóch perspektyw:
1. Fell, rok 1982, Viv Delaney – dwudziestolatka, która wybyła z domu w celu przeniesienia się do Nowego Jorku, ale traf chciał, że do Nowego Jorku nie dojechała. Zmuszona była zatrzymać się w motelu Sun Down, który wydawał jej się dziwnie opustoszały. Dziewczyna chce zostać na jedną noc, ale właścicielka proponuje jej pracę jako recepcjonistka na nocną zmianę. I takim oto sposobem dziewczyna zostaje w Sun Down na dłużej. Szybko zdaje sobie sprawę z tego, że Sun Down jest nawiedzone, a samo Fell skrywa wiele tajemnic. Czy to możliwe, żeby Sun Down było powiązane z morderstwami w Fell?
2. Fell, rok 2017, Carly Kirk – nastolatka pochodząca z rodziny, w której nie mówi się o tym, co wydarzyło się w 1982 roku. W zasadzie temat nie jest podejmowany i nie wiadomo, co tak naprawdę stało się 35 lat temu z ciotką Viv – zaginioną, nieodnalezioną, martwą? Carly, czując silną potrzebę poznania prawdy, postanawia przyjechać do Fell, do Sun Down. Dziewczyna zatrudnia się w motelu i na własną rękę szuka odpowiedzi. Szybko jednak do Carly dociera, że w motelu, co prawda, nie zatrzymuje się wielu gości, ale za to… regularnie pojawiają się jakieś zjawy. Czy ma to związek z morderstwami sprzed lat?
I tak właśnie: Viv, zatrudniona w Sun Down w 1982 r., próbuje rozwiązać zagadkę wcześniejszych morderstw i stawić czoła aktualnym wydarzeniom. Carlu, recepcjonistka Sun Down w 2017 r., stara się dowiedzieć, co tak naprawdę stało się z jej ciocią Viv.
Książkę czyta się bardzo dobrze. Z ciekawością śledziłam losy bohaterek i czułam się zaangażowana w sprawę. Po jakimś czasie zdałam sobie sprawę z tego, że nie skupiam się zbytnio na tym, z którego roku akcję czytam. Obie perspektywy były bardzo podobne, główne bohaterki również podobnie silnie zaangażowane i tak samo temperamentne. Obie zajmowały się tajemnicami, morderstwami i zjawiskami paranormalnymi. Mimo tego, że perspektywy nakładały mi się na jedno, nie przeszkadzało mi to. Historia złożyła się w całość, a za każdym razem, kiedy zaczynałam powiązywać fakty ze sobą, byłam z siebie zadowolona, że mi się udało. Bo w zasadzie tutaj wielkich zaskoczeń nie ma, sporo można samemu wykalkulować, aczkolwiek i tak, moim zdaniem, ciekawie śledzi się losy mieszkańców Fell.
Dużym plusem dla mnie jest to, że w opisie książki od razu jest wspomniane, że jest to thriller z elementami nadprzyrodzonymi. Wiem, że wiele osób nie lubi takiego motywu, mnie samą często irytuje, gdy zbrodnie są tłumaczone zjawiskami nadprzyrodzonymi, więc miałam na uwadze, że tak może być i w tej książce. Na szczęście tutaj sprawa nie jest tak banalna i oczywista. Wątek paranormalny co prawda sprawia, że szybciej przychodzi nam do głowy rozwiązanie, aczkolwiek nie jest tandetny i bezmyślny. Dla mnie – na plus.
Co do bohaterów – bardziej polubiłam Viv niż Carly, ponieważ Carly miała to do siebie, że częściej postępowała irracjonalnie. Z drugiej strony – przecież była nastolatką, rzuconą w zupełnie nową rzeczywistość, jak na głęboką wodę. Tutaj właśnie dobrym zabiegiem było (w wydarzeniach z 1982 r. i 2017 r.) wplecenie w fabułę postaci drugoplanowych, które wspierały główne bohaterki w działaniach, dając sensowne rady, odwalając kawał dobrej roboty. Również podobało mi się to, że nie tylko główne bohaterki widziały zjawiska paranormalne, a też i inne osoby, które przychodziły w nocy do Sun Down. Często zdarza się tak, że nikt nie wierzy głównym bohaterom, co jest już schematyczne i naprawdę irytujące i przewidywalne, a tutaj autorka zaserwowała nam coś innego. Również – na plus.
„Motel Sun Down” jest książką wciągającą. Postaci są wykreowane naprawdę dobrze, miejsce jest intrygujące, to wszystko ma ogromny potencjał. Autorka umiejętnie stwarza napięcie, pogłębia je dolewając oliwy do ognia. Momentami czułam dość spory niepokój, w szczególności, gdy jeszcze mało faktów udało mi się połączyć ze sobą.
Osobiście wolałabym bardziej spektakularne zakończenie, ponieważ niektóre kwestie brałam pod uwagę od samego początku. Niby było w porządku, ale też i chyba liczyłam na to, że inaczej to wszystko będzie wyglądało. Czegoś mi zabrakło w samym zakończeniu.
PS. Klimat książki przypomina nieco „Lśnienie”, a sama autorka często odnosi się w prostych kwestiach do twórczości Kinga.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Muza.