Tym razem autorka zabiera nas w podróż do Hiszpanii – kraju pełnego słońca, miłości i dobrego jedzenia, czyli wszystkiego czego akurat nie ma w Polsce dotkniętej strajkami, głodem i strachem. Akcja toczy się w sierpniu 1981 roku, czyli w czasach szczególnie trudnych i przełomowych dla naszego kraju. Bieda, niepewność jutra i wreszcie nieprzeparta potrzeba bycia wolnym wypchnęła ludzi na ulicę. Cały świat z zapartym tchem śledzi wydarzenia w Polsce.
Nasi bohaterowie to para młodych ludzi spędzających wakacje w Hiszpanii. Ona – Dominika, całą sobą chłonie piękne miejsce, w którym miała okazję się znaleźć i za wszelką cenę chce na ten krótki czas odciąć się od tego co dzieje się w kraju. Zachwyca ją wszystko: jedzenie, zabytki, piękna pogoda, kuszą wystawy pełne towarów, o których w Polsce można jedynie pomarzyć. Z lękiem myśli o powrocie do szarej, polskiej rzeczywistości. Kontrast jest zbyt wielki. Również nią – Dominiką wszyscy się zachwycają. Mężczyźni są pod jej urokiem, a kobiety zazdroszczą świeżości i młodości. Łukasz, jej chłopak, zdaje się tego nie dostrzegać. Całkowicie pochłania go to co dzieje się w Polsce. Zamiast zwiedzać – słucha wiadomości. Tylko to się dla niego liczy – co strasznie złości Dominikę. Często się o to sprzeczają. Łukasz ma zupełnie inny charakter niż jego dziewczyna. Jest zamknięty w sobie, spokojny, nie szuka towarzystwa. Często zastanawia się czemu Dominika go rozczula choć powinna złościć. Czy starczy mu cierpliwości na jej humory? Czy poczucie obowiązku będzie silniejsze od uczucia do niej? Czy to co do siebie czują to na pewno miłość? Z tymi i z innymi problemami przyjdzie im się zmierzyć w trakcie sielankowej, zdawałoby się, podróży po pięknej Hiszpanii.
Dla mnie najciekawszą postacią z całej książki jest Jeremy Astman – światowej sławy dyrygent, polsko – żydowskiego pochodzenia, który zatrzymał się w Hiszpanii na krótki urlop przed koncertami. Przypadkowe spotkanie dwójki młodych Polaków budzi w nim bolesne wspomnienia. Podążając ich śladem cofa się w czasie. Wspomina wczesne dzieciństwo w Zaleszczykach, babcię i sklep, który prowadziła, początek wojny i jego dość przypadkową ucieczkę, z której nie było już odwrotu. Przekroczył most nad rwącą rzeką – Dniestrem, zostawiając za sobą babcię i szczęśliwe dzieciństwo. Most na zawsze pozostał w jego pamięci jako symbol łączący go z przeszłością. Mimo, iż bardzo chciał się od niej odciąć, to jednak wystarczało niewiele aby wszystko z ogromną siłą powracało.
„Dlaczego to wciąż trwa, myśli Asman, skąd to przychodzi, świeże i nieskażone pyłem lat, dlaczego nie pamięta się tylu innych rzeczy, a to się wciąż pamięta…? Więc wystarczy, żeby szedł obok kogoś stamtąd i aby ten ktoś wspinając się cyprysowym traktem ku najpiękniejszym hiszpańskim ogrodom – nie schodził wciąż z kamienistej i wyboistej polskiej drogi – aby i on wstępował na nią, kalecząc serce dawnym utrapieniem.”
Asman chciał uchodzić za bezpaństwowca. Twierdził, że jego ojczyzną i religią jest muzyka. Łukasz, jednym stwierdzeniem, że rodziny i kraju nie opuszcza się w potrzebie, na nowo rozbudził jego rozterki.
„Dlaczego nie wydaje mi się to naiwne, myśli Asman, skażone patosem i skazane na śmierć okrutną praktyką historii…? Czy dlatego, że sam zostawiłem w nieszczęściu rodzinę i kraj i przez tyle lat… przez tyle lat zadawałem sobie pytanie, czy wystarczającą pociechą i rozgrzeszeniem może być fakt, że przeżyłem…? Że przydaję się na coś na świecie choćby z tą skazą, z tym pęknięciem w duszy?”
Dominika wzbudzała w Asmanie szczególnie silne emocje. Stała się dla niego uosobieniem utraconej młodości. Młodości, która została w Zaleszczykach. Młodości, którą zabrała mu wojna. Nagle za jej sprawą wszystko stało się możliwe. Ona jedna mogła cofnąć czas. Czy im się to udało?
Recenzja pochodzi z mojego bloga
http://sladami-ksiazki.blogspot.com/