Królową Kryminałów - od kilku już lat - jest dla mnie Agatha Christie. Dlaczego? Otóż jej książki są dla mnie wciąż nieprzewidywalne, może nie wszystkie, ale znaczna większość. Mimo znajomości tylu historii, autorka potrafi tak pokierować akcją, że nie potrafię być detektywem doskonałym i odgadnąć "kto zabił". Zwykle muszę czekać na finał historii i wtedy dopiero uderzam dłonią w czoło...
Tym razem sięgnęłam po zbiór czterech opowiadań pod zbiorczym tytułem "Morderstwo w zaułku". Po przeczytaniu pierwszego z nich - pod tym samym tytułem - pomyślałam, że to chyba wynik słabszego dnia autorki, gdyż opowiadanie nie przypadło mi do gustu. Bałam się trochę, iż kolejne będą równie słabe, ale na szczęście to tylko dobrego początki!
A dlaczego początkowe opowiadanie nie wywołało u mnie emocji, które zwykle towarzyszą mi podczas czytania kryminałów? Otóż historia jest podobna do kilku już przeze mnie czytanych z powodu rozważań czy ofiara popełniła samobójstwo i zostało ono upozorowane na morderstwo czy też może było to morderstwo i tylko pozornie wygląda jak samobójstwo. A kto nie żyje? W piętrowym domu mieszkają dwie młode kobiety, współlokatorki: Barbara Allen oraz Jane Plenderleith. Z uwagi na dzień Guya Fawkes'a i pokaz fajerwerków nikt z sąsiadów nie usłyszał strzału a kiedy rankiem następnego dnia z wizyty na wsi powróciła panna Jane, okazało się, że to Barbara zginęła od strzału w głowę. Drzwi były oczywiście zamknięte, denatka nie miała problemów, cieszyła się zaręczynami z parlamentarzystą - Charlesem Lavertonem-Westem. Śledztwo prowadzi inspektor Japp a nieocenioną pomocą służy mu oczywiście Hercules Poirot. Jaki będzie wynik dochodzenia? Czy Barbara miała jednak powód, by odejść z tego świata? A może to jednak było morderstwo? Wynik dedukcji Poirota jest zaskakujący.
Agatha Christie stopniuje czytelnikowi napięcie w książce powoli, gdyż drugie z opowiadań - "Niewiarygodna kradzież" - jest znacznie lepsze niż pierwsze. Autorka przenosi nas w świat polityki, zamożności oraz tajemnic wagi państwowej. Lord Charles Mayfield zaprasza do swojego domu kilkoro gości, którzy z pozoru miło spędzają czas grając w karty, czytając książki i prowadząc ciekawe dyskusje. Jednak późnym wieczorem dochodzi do zuchwałej kradzieży - z biurka lorda znikają bowiem plany najnowszego bombowca. Sprawa jest na tyle poufna, iż zostaje zawezwany Hercules Poirot. Przecież policja ani rządy innych państw nie mogą dowiedzieć się, co stało się przedmiotem kradzieży. Kto jest winny w tej sprawie? Czy może podejrzewana o szpiegostwo na rzecz Niemiec pani Vanderlyn? A może asystent lorda? Możliwości jest kilka a rozwiązanie jak zwykle zbyt trudne, by odgadnąć przed finałową przemową detektywa Poirota...
Zdecydowanie najlepszą historię poznajemy w opowiadaniu o dość niepozornym tytule "Lustro nieboszczyka". Jest ono długie i idealnie wpasowuje się w twórczość autorki: genialnie poprowadzona akcja, świetna charakterystyka bohaterów, doskonała analiza wydarzeń oraz fantastyczny finał. Ale czas napisać trochę o wydarzeniach... Hercules Poirot zostaje wezwany przez Gervase'a Chevenix-Gore'a, który żąda wręcz jego natychmiastowego stawiennictwa w swoim domu. Starszy człowiek podejrzewa bowiem, iż ktoś go oszukuje a nie może tej sprawy powierzyć policji. Jednak gdy detektyw dociera na miejsce, okazuje się że sir Gervase nie żyje. W zamkniętym na klucz gabinecie wszystko wskazuje na samobójstwo, ale przecież tam gdzie pojawia się Poirot nie ma opcji "samobójstwo". Kto zatem jest podejrzany? Komu zależało na śmierci starszego ekscentryka? Może testament, którego Chevenix-Gore nie zdążył podpisać naprowadzi Herculesa na właściwy trop?
Na koniec tak zwana "wisienka na torcie", czyli "Trójkąt na Rodos". To najkrótsze chyba opowiadanie Christie, które czytałam, ale wcale z tego powodu nie gorsze. To wprost niesamowite jak w tak małej objętości tekstu można umieścić intrygę, romans oraz śmierć. Wszak nie na darmo to Królowa Kryminału. Każdy człowiek potrzebuje urlopu, nawet Poirot. By uniknąć tłumów, nowych spraw, a także możliwości napotkania znajomych, detektyw postanawia wypoczywać w październiku na wyspie Rodos. Wśród nielicznych turystów dochodzi jednak do konfliktu. Urocza i władcza Valentine Chantry swoją uwagę kieruje nie w stronę swego - kolejnego już zresztą - męża Tony'ego, lecz ku zauroczonemu nią Douglasowi Goldowi. Pani Marjorie Gold czuje się odrzucona i próbuje ukryć zażenowanie wybrykami swojego męża przed innymi urlopowiczami. Sielski obrazek i spokojny klimat zostają zaburzone przez nagłą śmierć jednego z urlopowiczów. Kto i dlaczego umiera? Czy był to przypadek czy działanie celowe? Jakie znaczenie miał tutaj romans? I czy na pewno czytelnik zauważył to co powinien? Nie sądzę :)
Jako zagorzała zwolenniczka kryminałów a szczególnie Agathy Christie nie zamierzam rozpisywać się nad jej kunsztem pisarskim. Dlaczego? Napisałam już w tej recenzji mnóstwo słów, które opisują książkę i przekonują do jej przeczytania. Zamiast tracić czas na czytanie tego, że to niesamowita lektura i niezwykły łamacz szarych komórek, po prostu po nią sięgnijcie, bo naprawdę warto. Zostaniecie zaskoczeni, wyprowadzeni w pole i wbici w fotel! Ogromnie polecam.