Muchomory w cukrze to najgorsza książka jaką przeczytałam w 2023 roku, a dokładnie przesłuchałam bo jeśli miałabym ją czytać to na pewno zrobiłabym dnf’a.
Opis książki brzmiał ciekawie i w sumie na tym się skończyło. Nasi bohaterowie jadą na wakacje do domku w środku lasu, gdzie spędzają czas pływając, opalając się, oglądając filmy i pijąc alkohol, wakacyjna sielanka, która trwa większość książki. Przez 85% książki nic się nie dzieje, kompletnie nic. Nie ma żadnego napięcia, niepokoju czy tajemniczego klimatu tylko sielanka. Adam, który według opisu ma być intrygujący i tajemniczy jest taki bo co ? mało mówi i nie chce powiedzieć gdzie pracuje ? rzuca dziwne spojrzenia ? wow niepokojące! Jego jedynym mini red flagiem jest to, że mieszka na zadupiu. Ogólnie przez większość książki mamy miły wakacyjny klimat, no chyba, że autorka akurat sobie przypomni, że miało być tajemniczo i niepokojąco i wtedy wrzuca zdania typu "Jak miało się później okazać"... czy tekst z zabójstwem podczas gry.
Liczyłam na klimatyczną, trzymającą w napięciu powieść młodzieżową, ale tempo akcji zabija wszystkie próby stworzenia takiego klimatu. Nasi bohaterowie dobrze się bawią, aż do 88% bo wtedy ruszamy z akcją. Jakby nie ma żadnej podbudowy, w jednej chwili jest dobrze, wszyscy się bawią, a za sekundę mamy tak zapowiadany przez opis „koszmar”. Przez co następne wydarzenia wydają się nierealne, przesadzone, absurdalne co odbiera powagę wydarzeń, czułam się jakby to to była telenowela i to taka hiszpańska czy turecka, gdzie bohaterowie przez byle pierdołę postanawiają komuś zniszczyć życie i ogląda się to raczej z zażenowaniem niż przejęciem.
Finał! Przyspieszony, napisany na siłę i dość bez sensu. Można się domyślić, że będzie zwrot akcji w końcu pierwsze zdanie opisu to sugeruje, ale jednocześnie dostajemy za mało racjonalnych poszlak do uwierzenia w motywację postaci. No Adam to popłynął mocno, a jeśli chodzi o Kostka to się zawiodłam, jego zachowanie w ogóle nie pasuje do tego jak był budowany przez całą powieść.
Z bohaterów tylko Fio, Kostek i Adam są dość dobrze zarysowanymi postaciami, pozostała trójka czyli Wenus, Hanna i Robin przez całą historię są opisywani jedną czy dwoma cechami: mięśniak, otyła osoba, influ z zielonymi włosami i tyle. Dlatego kiedy jedna z dziewczyn zdradza swoją tajemnice miałam takie „ok, idźmy dalej”, zero zaangażowania, zero emocji i sama autorka też potraktowała ten wątek bardzo płytko i po macoszemu. Przez brak sympatyzowania z kimkolwiek, właściwie było mi obojętne, co się wydarzyło na koniec.
Muchomory w cukrze miały być klimatyczną, przejmującą i trzymającą w napięciu książką, a były nudną, przegadaną, naiwną i mało wiarygodną historią, którą można czytać do momentu spotkania Adama, a potem przejść do ostatnich rozdziałów (licznik pokazuje 87% książki) i nic się nie straci. Nawet sam punkt kulminacyjny bardzo naciągany i mało realny. Według mnie autorka zmarnowała potencjał książki, która po opisie zapowiadała się naprawdę nieźle. Dużym i jedynym plusem tej książki jest to, że Marta Bijan świetnie oddała klimat upalnego lata, prawie czułam na skórze te promienie słońca. A jeszcze plus za Trigger Warning.
Recenzja z Instagrama: magiczna.tynka