„Dom nieba i oddechu. Część 1” to drugi tom cyklu „Księżycowe Miasto”, znów niestety podzielony na części. Dwie części pierwszego tomu czytałam i recenzowałam jakieś dwa lata temu, a ich recenzje możecie przeczytać
tu i
tu.
Znani z poprzedniego tomu Bryce Quinlan i Hunt Athalar próbują wrócić do normalności. Chcą zaznać trochę spokoju, wypocząć, bo po tym wszystkim, co się wydarzyło, są zwyczajnie zmęczeni. Nie ma jednak tak dobrze. Świat się o nich upomina. Po wizycie pewnego mera i wypytywanie ich o kwestie związane z przeszłością Daniki, bohaterowie zostają wciągnięci w plany rebeliantów, a tym samym w spisek przeciwko Asteri. Nie do końca mają chęć brać w tym udział, jednak, kiedy widzą, jak inni są uciskani, nie potrafią siedzieć, nic nie robić i milczeć. Oddają swoje serca kolejnej sprawie, która może ich kosztować życie.
Uwielbiam Maas i jej powieści. Autorka mogłaby napisać instrukcję obsługi pralki, a pochłonęłabym ją z taką samą zachłannością (zakładając, że do instrukcji obsługi nie udałoby jej się wcisnąć erotyki). Jedyne, czego nie lubię, to dzielenia jednego tomu na dwie części. Mam wtedy wrażenie, że wątek urywa się w momencie, w którym nie powinien zostać urwany. Odczuwam niedosyt, a przez to i moja opinia na temat powieści nie jest kompletna. To tak, jakbym po przeczytaniu kilku rozdziałów książki starała się ją ocenić. Czekałam z lekturą tej części, aż dotrze do mnie kolejna, żeby móc kontynuować lekturę od razu po zakończeniu pierwszej części. Nie udało się. Ponieważ tę część mam już przeczytaną, a na kolejną nadal czekam, postanowiłam rozbić recenzję na dwie części (ponownie, bo w 2020 roku, kiedy czytałam pierwszy tom też tak zrobiłam). Od razu zastrzegam, że moja opinia odnosi się tylko do pierwszej części, nie znając drugiej części nie jestem w stanie odnieść się do całości.
Drugą częścią pierwszego tomu byłam zachwycona tak bardzo, że otrzymała ode mnie najwyższą możliwą notę. Była zdecydowanie bardziej dynamiczna niż pierwsza, a przy tym nie zabrakło dobrej kreacji postaci i świata przedstawionego. No i w końcu na jaw zaczęły wychodzić skrzętnie skrywane tajemnice, a rewelacyjny finał był dopełnieniem całości. Pierwsza część drugiego tomu trzyma poziom, ale pierwszej części pierwszego tomu, nie drugiej. Akcja nieco zwalnia. Główni bohaterowie potrzebują odpoczynku i zanim tak naprawdę coś zacznie się dziać, mija trochę czasu. Bryce i Hunt wykonali zadanie. Teraz chcieliby odpocząć i prowadzić normalne życie. Przede wszystkim jednak nie chcą wpakować się w jakieś kłopoty, żeby nie ściągnąć na siebie przypadkowo uwagi Asteri. Czy to jednak w ogóle jest możliwe w ich przypadku? Okazuje się, że nie. Kłopoty to ich drugie imię. Kiedy dowiadują się, że pewien, nie tak całkiem zwyczajny chłopiec, jest zagrożony, nie mogą siedzieć cicho, muszą działać. I zaczyna się dziać. Pojawiają się nowe wątki, nowi bohaterowie, nowe tajemnice i jeszcze więcej intryg. Autorka wodzi czytelnika za nos i myli tropy tak skutecznie, że ciężko przed czasem przewidzieć, co może się wydarzyć. Fajnie obserwuje się rozwój relacji głównych bohaterów, a także zachodzące w nich zmiany. Widać wyraźnie, że wydarzenia, w których brali udział, odcisnęły na nich swoje piętno. Jeszcze lepszy jest fakt, że postaci, które w poprzednim tomie grały drugie skrzypce, tutaj dostają więcej miejsca, dzięki czemu możemy ich lepiej poznać. Szczególnie zadowolona jestem z większej ilości Ruhna i faktów z jego życia w tej części. Lepiej też poznajemy samo Księżycowe Miasto i jego tajemnice.
Dużą zaletą powieści jest rozbudowany świat przedstawiony. Już w pierwszym tomie autorka nakreśliła jego funkcjonowanie. Dobrze przedstawione zostały polityka, wewnętrzna hierarchia, religie, języki i wszystko, co ma związek z funkcjonowaniem świata. Stworzony od podstaw przez autorkę świat trzyma się kupy, jest spójny, a jego działanie osadzone jest na konkretnych podstawach. W powieści postawiła Maas na połączenie high fantasy z urban fantasy, dodając do tego elementy współczesności, a co za tym idzie również nowych technologii, a także zagadkę kryminalną i nieco erotyki. Odnoszę wrażenie, że tej ostatniej było w tej części więcej niż w poprzednim tomie, co niekoniecznie stanowi dla mnie zaletę. Trochę za dużo jak dla mnie jest w powieści nawet nie samych scen erotycznych, co myślenia o seksie. I to nie zawsze w momentach do tego odpowiednich. Fajnie, że Maas wychodzi ze swojej strefy komfortu i eksperymentuje z innymi gatunkami, jednak wydaje mi się, że ta erotyka została tu wciśnięta trochę na siłę. Wiele scen było zwyczajnie niepotrzebnych i zabrały mi one nieco radości z lektury. Podobnie jak potoczny język i wtrącane do niego przekleństwa.
Żałuję, że nie miałam możliwości przeczytać obu części i wypowiedzieć się od razu na temat całego tomu, bo wydaje mi się, że w tej części moją uwagę przyciągnęły te elementy, które nie za bardzo przypadły mi do gustu. Historia sama w sobie jest ciekawa i wciągająca, jednak nie rozwinęła się na tyle, abym mogła ją należycie ocenić. Póki co nie jestem zadowolona z lektury aż tak bardzo, jak tego oczekiwałam. Sądzę jednak, że druga część drugiego tomu dostarczy mi dokładnie tych wrażeń, na które podczas lektury pierwszej części czekałam. Lubię świat stworzony przez Maas i lubię to, jak komplikuje swoim bohaterom życie. Odczuwam jednak niedosyt i czekam na więcej.
Recenzja pochodzi z bloga:
„Dom nieba i oddechu. Część 1” Sarah J. Maas – maitiri_books (wordpress.com)