Czy z bagażem traumatycznych przeżyć, zawiedzionym zaufaniem i strachem można zbudować dobre, szczęśliwe życie? Czy będąc zranioną tak, że straciło się sens życia można ponownie zaufać i wybaczyć? Czy chcąc oswoić swoje demony można odgrywać się na innych?
Na te i wiele innych pytań znajdziecie odpowiedź w debiutanckiej powieści pani Moniki Malita-Bekier "Na nowych fundamentach", którą miałam przyjemność przeczytać dzięki uprzejmości autorki.
Zuza będąc nastolatką doświadczyła niewyobrażalnej krzywdy ze strony rówieśnika, który w tamtym momencie uchodził za ideał w swoim otoczeniu. To przeżycie zaważyło na całym jej dalszym życiu. Było naprawdę bardzo trudno ale z pomocą przyjaciółki podniosła się z dna rozpaczy i powoli stanęła na nogach. Uciekła jak najdalej rodzinnych stron i tam chciała budować swoje dorosłe życie. Śmierć ojca sprowadzała ją jednak z powrotem do domu, do małej miejscowości w polskich górach gdzie rodzice od lat prowadzili agroturystykę.
Kiedy na jej drodze niespodziewanie staje ON... Marcin, jej oprawca sprzed lat dziewczyna traci grunt pod nogami. Okoliczności sprawiają, że jest zmuszona przyjąć jego pomoc, a co za tym idzie spędzać coraz więcej czasu w jego towarzystwie.
Zaczynają się rozmowy, odkrywanie tajemnic, noszonych traum, balastów, które ich oboje ciągnęły w dół. Mężczyzna nie jest już tym aroganckim licealistą, który zburzył życie dziewczyny, który pod płaszczem blagierstwa i buńczuczności ukrywał swoje przeżycia. To dojrzały człowiek, którego osobiste tragedie i rodzinne dramaty zbudowały na nowo. Potrafił ze wszystkiego wyciągnąć właściwe wnioski i podążać w przyszłość po jasnej stronie mocy, twardo stąpając po ziemi.
Czy z ruin przeszłości da się zbudować przyszłość na nowych fundamentach?
Pani Monika zachwyciła i poruszyła mnie dogłębnie swoim literackim debiutem. Debiutem, którym bardzo wysoko ustawiła sobie poprzeczkę.
Jestem pod ogromnym wrażeniem tej niezwykle ważnej i trudnej historii, która opowiada o oswajaniu traum, budowaniu życia na nowo, o przebaczeniu i spojrzeniu na drugiego człowieka z otwartością i zrozumieniem.
Autorka choć całość napisana jest w dość lekki sposób porusza tematy ciężkiego kalibru, a mianowicie gnębienie i prześladowanie wśród młodzieży, hejt, bulimia, próba samobójcza, alkoholizm czy przemoc domowa i molestowanie. Porusza tematy, o których należy, a nawet trzeba mówić, o których trzeba pisać, a nie zamiatać pod dywan i tworzyć woalkę nie widoczności. Bo one są i dotyczą coraz większej ilości ludzi.
Wszystko to tworzy w życiu bohaterów mieszankę wybuchową. Ale dzięki otwartości i spojrzeniu głębiej pozwala powoli budować na nowych, silnych fundamentach wspartych zaufaniem, troską i uważnością życie pełne miłości i dobra.
"Istnieje teoria, która mówi, że miłość to nie uczucie, lecz decyzja. Poznając kogoś i akceptując zarówno jego zalety jak i wady, decydujemy, czy jesteśmy gotowi na wspólne dzielenie się życiem - nie tylko szczęściem ale także troskami."
Historia Zuzy i Marcina to emocjonalny rollercoaster, który serdecznie polecam. To historia która wzrusza, momentami złości i irytuje, momentami rozśmiesza i bawi. Jednym słowem bardzo dobra historia.
Trzy słowa o książce:
Wartościowa, Ważna, Poruszającą.
Powieść wydana przez wydawnictwo Nie Powiem w okładce miękkiej bez skrzydełek. Jedyne co na początku mi przeszkadzało to dość małe litery ale przy coraz bardziej wciągającej fabule bardzo szybko przesłało to mieć znaczenie.