"Byłem wolny i gotowy do walki. Nigdy nie czułem się tak ożywiony, tak silny i tak do szpiku kości fantastyczny."
Jakiś czas temu przeczytałam książkę "Monument 14. Odcięci od świata". Jej premiera w Polsce miała miejsce całkiem niedawno, więc wciąż nie jest tak popularna, jak powinna. Moim zdaniem całkowicie zasługuje na popularność, bo tak dobrej, tak wciągającej i pasjonującej młodzieżowej powieści nie czytałam od bardzo dawna. Zaspokaja ona pragnienia nie tylko osób poszukujących czegoś "szybkiego" do przeczytania, ale także i czytelników pragnących lektury, którą pochłania się z wypiekami na twarzy. Nic więc dziwnego, że wyczekiwałam premiery kontynuacji o podtytule: "Niebo w ogniu". I gdy już pozachwycałam się piękną okładką... przepadłam. O wiele lepsza niż pierwszy tom, wręcz naładowana emocjami, przez co nie sposób się od niej oderwać.
W poprzedniej części grupka nastolatków i dzieci ukryła się w supermarkecie. Sklep ten służył im za schronienie przed serią katastrof, z której każda kolejna jest coraz gorsza. Chemikalia w powietrzu zagrażają ludziom - inna grupa krwi oznacza inne zagrożenie. Kilku z naszych bohaterów postanawia wyruszyć na lotnisko do Denver, gdzie mają otrzymać pomoc. Nie wszyscy jednak to robią, a niektórzy zostają w supermarkecie, ponieważ mają "najgorszą" grupę krwi, która zmienia ich w potwory. To jednak nie wszystkie niebezpieczeństwa, które na nich czyhają...
Od początku skojarzyłam trochę tę serię z "Gone" Michaela Granta, którą po prostu uwielbiam. Niestety, cykl ten już jest za mną i od pory ukończenia ostatniego tomu nie znalazłam żadnej innej książki, która wypełniła by mi tą pozostałą pustkę. Do momentu, gdy sięgnęłam po "Monument 14". Niesamowicie mi się ten cykl spodobał i choć roztacza wokół siebie ten sam niepokojący klimat, co powieści Granta - musicie wiedzieć, że absolutnie nie są to takie same historie! Łączy je ten sam klimat, ale inna fabuła, inni bohaterowie, inne wszystko. Całość jest po prostu dopracowana i świetnie skrojona, a wszystkie wątki łączą się w spójną opowieść.
Najlepsze jest to, iż Emmy Laybourne w swojej serii nie zawarła żadnych bohaterów będących wampirami, czy wilkołakami, których obecnie jest wiele. Na całe szczęście autorka najwyraźniej postanowiła trzymać się z daleka od nadnaturalnych istot i stworzyć coś o wiele bardziej zatrważającego i mrocznego. Wykreowała ona o wiele lepszy świat, bo taki, który ma realną szansę zaistnieć. Kto wie, może i nas mogłoby coś takiego spotkać? Katastroficzne burze, tsunami, wydostanie się na zewnątrz broni chemicznej. Pisarka snuje swoją postapokaliptyczną wizję w diabelsko dobrym stylu, tak dobrym, że czasami naprawdę ciężko uwierzyć, iż nie jest ona prawdziwa.
W "Monumencie. 14. Niebo w ogniu" narracja toczy się dwutorowo. Z punktu obu braci: Deana, który nadal przebywa w sklepie, oraz Alexa, który jest w drodze do Denver. Bardzo się cieszę, iż Emmy Laybourne zdecydowała się na właśnie taki zabieg, bo dzięki niemu sequel zyskał jeszcze więcej w moich oczach. Gdy skończyłam czytać pierwszą część, martwiłam się nieco o to, jak pisarka zaplanowała dalszą część swojej historii. Obawiałam się, że nie da rady pociągnąć fabuły, która choć pomysłowa, może być ciężka do zrealizowania. Okazało się, że moje obawy były bezpodstawne - Laybourne udźwignęła ciężar swojej wyobraźni w wyśmienitym stylu.
Często bywa tak, że te "środkowe" książki są tymi najsłabszymi. Ta taka nie jest ani trochę! Jest nawet lepsza niż pierwszy tom. "Monument 14. Niebo w ogniu" to wymarzona kontynuacja dla każdego czytelnika. Sequel wzbudził we mnie wiele emocji, począwszy od szoku, a skończywszy na zdziwieniu i gorącemu kibicowania bohaterom, których pokochałam. Niedługo premiera "Wściekłego wiatru" i już nie mogę się doczekać, gdy trzecia część będzie w moich rękach! Wielbiciele dobrych powieści młodzieżowych na pewno nie będą się nudzić przy tak dobrej serii - emocjonująca lektura gwarantowana!
"Zasłużyliśmy na happy end. Wszyscy. I wierzę, że on kiedyś nastąpi. Tylko nie wiem kiedy."