Sami dla siebie jesteśmy zagadką. Potrafimy kochać do ostatniego tchu, albo też zniszczyć kogoś, kto jest nam bliski. Czasami stajemy się bestiami, czasami jednak pozostajemy w zgodzie z naturą. Kim jest Orual?
W krainie Glome mieszkają dwie księżniczki – jedna z nich, Rediwal, jest pięknością, za którą ogląda się każdy mężczyzna. Druga, Orual, jest niesamowicie szpetna, o czym nie omieszkuje przypominać jej ojciec, Król. Ich matka zmarła dawno temu, a królestwo potrzebuje dziedzica tronu. Król pojmuje więc kolejną kobietę za żonę, która zamiast syna, daje mu kolejną córkę. Najpiękniejszą ze wszystkich. Mała Istra( z greckiego Psyche) według mieszkańców krainy jest ucieleśnieniem bogów, jakby zstąpiła na ziemię w śmiertelnej powłoce. Orual pokochała małą od pierwszego wejrzenia i wraz z Lisem, jej nauczycielem i niewolnikiem greckim, opiekuje się Istrą, jakby była jej własnym dzieckiem.
Gdy na krainę spadają plagi – głód, zarazy, susza – do zamku przybywają kapłani ze świątyni Ungit twierdząc, że bogowie pragną mieć Istre u siebie, a Król musi złożyć ją w ofierze, by uratować swój lud. Wszyscy na to przystają oprócz Orual i Lisa. Tylko oni próbują powstrzymać tragedię, która nadchodzi bardzo szybko. Co się stanie z Istrą? Czy Orual ją uratuje? Czy w kraju zapanuje harmonia?
Jestem zachwycona książką Lewisa. Oczarował mnie od pierwszego zdania do ostatniego. Widać tutaj jego kunszt i umiejętność prowadzenia fabuły. Opisy oraz dialogi idealnie harmonizowały się z całym tłem opowieści, powodując chęć przesunięcia kolejnych kartek.
Na samym koncu książki doczytałam, że autor od dawna myślał o tej historii, kiełkowała w nim, aż pewnego dnia wybuchła. Wspomniane greckie imię Istry nie jest przypadkowe. Przypomnijcie sobie z mitologii co stało się z piękną Psyche? Lewis, moim zdaniem, cudownie wplótł wątek z mitologii w swoją opowieść, tworząc coś niesamowicie magicznego i odrealnionego, ale z drugiej strony mówiącego o uniwersalnych wartościach, które każdy człowiek powinien w sobie posiadać.
Co do postaci – szczerze nienawidziłam Króla. Od początku przedstawiony był jako bezwzględny i bezduszny, szczególnie w stosunku do brzydszej córki. Za to miłością szczerą darzyłam Lisa. Stary, mądry mężczyzna, który nauczał córki Króla, a jedną z nich pokochał, jakby była jego własnym dzieckiem. Jego mądrość wiele razy powinna zostać doceniona bardziej. Sama Orual wzbudzała we mnie mieszane uczucia. Z początku ją lubiłam, później straciła w moich oczach, później znowu zyskała. Jest postacią zdecydowanie dynamiczną, zmieniającą się z każdą stroną, co jest plusem powieści.
„Dopóki mamy twarze” to dzieło, które powinno znaleźć się na półce każdego fana Lewisa, ale nie tylko. Bo to historia o nas samych, o poszukiwaniu siebie, o podróżach w głąb duszy i o wielkiej, nieograniczonej miłości. Można by powiedzieć miłości siostrzanej, ale też matczynej, bo Orual stała się dla Istry kimś więcej niż siostrą. To opowieść przepełnioną mądrością, ale też zgubą. Każdy, kto po nią sięgnie, nie powinien czuć się zawiedziony.
Lewis po raz kolejny pokazał nam, że jest pisarzem znakomitym. Ja przepadłam w świecie Glome. Może i ty chciałbyś?