To pierwsza książka autorki, którą miałam okazję przeczytać i mam nadzieję, że w swoim czasie przeczytam coś jeszcze spod jej pióra. Książka jest świeżynką w świecie literatury bowiem jej premiera miała miejsce 12 czerwca tego roku.
Agnieszka Pyzel jest aktorką i scenarzystką, pisarką , a z wykształcenia teologiem. Przez kilka lat grała na deskach teatrów, głównie na prowincji oraz udzielała się w Teatrze Polskiego Radia. Brała udział w reklamach, w dubbingu oraz grała epizodyczne role w filmach. Napisała scenariusz do znanego polskiego serialu "Samo życie".
Motyw miłości od wieków jest jednym z najczęściej poruszanych tematów w literaturze. Niezależnie od tego czy mamy do czynienia z typowym romansem czy krwistym kryminałem, autorzy bardzo często w sensacyjne wątki wplatają ten miłosny. W swojej książce "Okruchy Lustra" autorka również poruszyła temat miłości, jednak miłości być może innej niż wszystkie, miłości silniejszej niż śmierć, miłości bolesnej i nieszczęśliwej.
Zostajemy przeniesieni w czasy PRL, lata osiemdziesiąte i poznajemy główną bohaterkę Michalinę, młodą kobietę, która chce być aktorką teatralną jednak życia płata jej figla i zamiast rozwijać swoją karierę w stolicy, Michalina ucieka na prowincję, gdzie uzyskuje angaż w teatrze. Uciekając przed jedną miłością wpada w sidła drugiej. I od tej pory nigdy już nic nie będzie takie samo, nigdy już nic nie będzie proste. Michalinie przyjdzie się bowiem zmierzyć z konsekwencjami wyborów, których dokonała w życiu i nie będzie to łatwe zadanie.
Muszę przyznać, że początek lektury był dla mnie dosyć ciężki. Kompletnie nie mogłam się wczuć w bohaterkę, nie mogłam wejść w głąb jej emocji, zupełnie ich nie czułam. Miałam wrażenie, że cała jej historia przedstawiona jest w sposób płytki i powierzchowny. Niby była mowa o wielkich uczuciach, niby była próba pokazania ich, ale wszystko to było dla mnie jakieś takie bez wyrazu i puste. Nie poruszało mnie, choć powinno, gubiłam się w wątkach. Kilka razy myślałam, że odłożę ksiażkę na bok i nie doczytam do końca. Jednak o dziwo! w pewnym momencie wszystko zaczęło się zmieniać. W moim odbiorze nastąpił przełom i dalej już książka zwyczajnie zaczęła mnie wciągać.
Nie wiem czy to, że początkowo nie mogłam w ogóle wtopić się w fabułę i zaczytać do nieprzytomności, jest kwestią tylko i wyłącznie mnie i mojego odbioru czy też styl pisania autorki jest specyficzny, czasem chaotyczny i w miarę czytania zaczynałam się do niego przyzwyczajać i dlatego książkę czytało mi się kiepsko, a dopiero po pewnym czasie lepiej. Być może chodzi też o przeplatanie wątków romansów z typowo obyczajowymi - gdy te drugie wzięły górę czytało mi się zdecydowanie lepiej i książka wreszcie naprawdę mnie zainteresowała.
Jednego nie można autorce zarzucić - w swojej książce porusza bardzo istotne kwestie. Ja zwróciłam przede wszystkim uwagę na dwie. Po pierwsze: problem depresji i tego, by mieć przy sobie kogoś kto w takim momencie jest w stanie nam pomóc. I druga stanowiąca tu sedno problemu i całej wymowy książki: miłość oraz jej wpływ na otoczenie. Autorka rewelacyjnie pokazała jak ten wielki żywioł może unieść człowieka ale również jak wielki może spowodować później jego upadek. Ta pozycja dla nas wszystkich powinna być przypomnieniem, że sposób w jaki żyjemy, decyzje jakie podejmujemy, często nie są istotne tylko z naszego punktu widzenia, ale mogą stać się źródłem utrapienia bądź radości dla wielu innych ludzi, nawet tych pozornie z nami nie związanych, i tylko od nas zależy, w którym kierunku to wszystko podąży. Pamiętajmy o odpowiedzialności za swoje czyny i o tym, że swoimi nierozważnymi wyborami możemy kogoś skrzywdzić.
Nie jestem w stanie jednoznacznie ocenić czy książka jest dobrą czy złą pozycją. Z reguły staram się do każdej lektury podejść pozytywnie i nawet, gdy nie do końca odpowiada moim upodobaniom, wyciągnąć z niej jakieś pozytywy. Ta książka na pewno powinna spodobać się osobom, zwłaszcza kobietom, które uwielbiają romanse, kochają książki obyczajowe i lubią wplatane w nie wątki miłosne, ale nie takie ociekające idealizmem i wręcz surrealizmem, a naturalizmem i wszelką związaną z tym brzydotą. Natomiast jeśli nie jesteś zwolennikiem romansów, książki o miłości Cię drażnią - ta pozycja może Cię męczyć i krótko mówiąc - może Ci się zwyczajnie nie spodobać. Wybór należy do Ciebie.