„Kuchnia Franceski” to niesamowita, pełna ciepła powieść o życiu zwykłych ludzi. Napisana prostym językiem. Przesycona życiową mądrością. Książka o tym, że życie nie kończy się dopóty dopóki sami z niego nie zrezygnujemy. Po przeczytaniu ostatniej strony już tęskni się za jej bohaterami. Ta książka wywarła na mnie ogromne wrażenie. Autor zaszczepił we mnie miłość do gotowania, która gdzieś głęboko zawsze we mnie tkwiła. Mam nadzieję, że z biegiem lat, moi synowie, podobnie jak syn Franceski, będą wracać do mamuśki na pomidorową i najlepszy na świecie sernik. Ale koniec prywaty. Do rzeczy.
Tytułowa Franceska to starsza pani, matka i babcia, którą poznajemy w dość szczególnym dla niej okresie życia. Ma trójkę dorosłych dzieci, z których każde poszło już własną drogą. Córki mieszkają daleko od domu i rzadko ją odwiedzają. Syn mieszka wprawdzie w tym samym mieście, ale nie wtajemnicza matki w swoje sprawy. Życie Franceski toczy się pomiędzy kościołem, biblioteką i zakupami w zaprzyjaźnionym sklepiku. Niecierpliwie czeka na telefon od córek lub wizytę syna. Pustkę wypełnia nauką i książkami. Często wraca wspomnieniami do lat młodości, kiedy w dzielnicy, w której mieszka żyło się bezpieczniej, spokojniej i przyjaźniej. Tęskni za zmarłym mężem, za domem pełnym życia, gwaru, dzieci, rodzinnych sprzeczek i zapachu jedzenia gotowanego z pasją dla ludzi, których się kocha. Nie chce jedynie siedzieć i czekać aż Pan Bóg ją do siebie wezwie. Nade wszystko pragnie znów czuć się potrzebna.
I wtedy właśnie znajduje w gazecie ogłoszenie „Potrzebna pomoc” zamieszczone przez Lorettę, samotną matkę dwójki dzieci, poszukującą osoby, która zajęłaby się jej pociechami, kiedy ona jest w pracy. Loretta jest zupełnym przeciwieństwem Franceski. To młoda atrakcyjna dziewczyna, która pogubiła się w życiu. Wikła się w związki z niewłaściwymi mężczyznami, próbując odnaleźć tego jednego jedynego. Mnóstwo czasu spędza w pracy. Jej życie to chaos, nie potrafi sobie zorganizować czasu. Nie dba o porządek ani właściwe odżywianie swoich dzieci. Dlatego też początkowo Franceska i Loretta nie przypadają sobie do gustu. Młoda pracodawczyni nie zatrudnia starszej pani, która z przerażeniem w oczach patrzyła na to co zastała w jej domu. Wybiera młodszą kandydatkę i dopiero gdy ta okazuje się niegodna zaufania, troszkę z przymusu decyduje się powierzyć swe dzieci Francesce. Od tej pory zaczyna się odmieniać życie obu kobiet. Starsza pani początkowo przyjmuje rolę bacznego obserwatora. Obdarzona życiową mądrością nie wchodzi z butami w życie obcych ludzi, nie wtrąca się ani nie poucza. Cierpliwie czeka na moment, kiedy będzie mogła przejąć stery i nauczyć młodą kobietę kilku prostych zasad prowadzenia domu. Lorettę początkowo drażni starsza pani, gdyż podświadomie wyczuwa , że źle wypada w jej oczach. Stopniowo jednak panie przekonują się do siebie. Loretta zaczyna dostrzegać, że gotowanie nie jest tak trudne i czasochłonne jak myślała, za to scala rodzinę i sprawia mnóstwo radości. A pewnego dnia okazuje się, że w myśl starego przysłowia, przez żołądek można też trafić do czyjegoś serca. Właścicielem serca, które mocniej zabiło dla Loretty jest Joey – syn Franceski. Młodzi skrzętnie ukrywają przed nią swój związek, gdyż bają się jej reakcji, ale sprytna starsza pani szybko odkrywa ich tajemnicę. Zgodnie z ich obawami oswojenie się z tym faktem zajęło jej trochę czasu. Stopniowo jednak zaczęła odkrywać coraz więcej plusów tego związku. Zrozumiała, że Pan Bóg ją wysłuchał. Za sprawą Loretty i dzieci jej dom znów tętni życiem, ma dla kogo gotować, na kogo czekać, znów czuje się potrzebna. Powoli otwiera się na ludzi, przyjaźń, a może i na miłość?