Historia pięknej, ale niemożliwej miłości na Kresach w przededniu wybuchu II wojny światowej.
Piotr Ochocki, dwudziestolatek z Warszawy pragnie odkryć swoje korzenie i udaje się do Bedryczan, skąd pochodziła jego matka. Jest to mała wioska na pograniczu, w której wspólnie mieszkają Polacy i Ukraińcy. Mieszkańcy starają się żyć obok siebie, jednak wzajemna nienawiść narasta, tworzą dwie odrębne grupy, które się nie przenikają. Pewnego dnia Piotr spotyka Swietę, córkę wysoko postawionego członka Organizacji Ukraiński Nacjonalistów. Młodzi zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia, jednak w ówczesnych realiach ich związek nie ma prawa zaistnieć.
Książka wzbudza we mnie mieszane odczucia. Uważam, że hasło na okładce, że jest to powieść idealna dla wielbicieli Czasu honoru jest mocno przesadzone. Do połowy historia bardzo mi się ciągnęła i mówiąc wprost odrobinę się wynudziłam. A to dlatego, że pierwsza część skupia się w dużej mierze na przyjeździe Piotra do Bedryczan, zarysowaniu sytuacji, która panuje w wiosce. Poznajemy większość bohaterów, wszystko zmierza i przygotowuje czytelnika do tego pierwszego spotkania Piotra i Swiety, i tak, dalej, i tak dalej…Cały wątek miłosny, na który w większości opiera się powieść, jak dla mnie bardzo nudny, przewidywalny i schematyczny. Bo zapomniałam dodać, że przecież Swieta obiecana jest Jegorowi, najdzielniejszemu ukraińskiemu nacjonaliście. Brzmi niemal jak Ogniem i mieczem, jednak wyszło trochę gorzej niż Sienkiewiczowi.
Dużo ciekawiej zaczyna się robić w momencie wybuchu wojny i, o dziwo, w momencie rozdzielenia kochanków. Swieta jest bohaterką bardzo dobrze napisaną, tej dziewczyny nie da się nie lubić. Na jej przykładzie widzimy, jak buntuje się przeciw postępowaniu swoich rodaków na Wołyniu, mówi, że nie chce Ukrainy budowanej na krwi sąsiadów. Mimo to, z racji pochodzenia spotyka się z niechęcią i dystansem wśród ludności Polskiej, a i tak to z Polską chce wiązać przyszłość.
Postać Piotra jest odrobinę sztuczna, płaska, papierowa. Niczym się nie wyróżnia, jego historia też jest bardzo przewidywalna. Wojna czyni ze zwykłego studenta mężczyznę gotowego zabić i zginać w walce o wolność ojczyzny. Zabrakło mi w nim czegoś, jakiejś iskry, czegoś, co by go wyróżniło. Już dużo bardziej realne i „żywe” są postacie drugoplanowe, i to one w dużej mierze ratują tę książkę.
Na razie nie jestem pewna, czy chcę sięgać po drugi tom. Może kiedyś przy okazji, ale historia nie pochłonęła mnie na tyle, żebym musiała poznać jej zakończenie.