Tytuł tej książki sugeruje sielską powieść o miłości, opisy na okładce sugerują książkę o kobietach, które się biorą za czuby. I tak też się ta powieść zaczyna. Do opustoszałego domu w opustoszałym miasteczku przychodzi dziewczyna, też opustoszała, jeśli można tak nazwać wygląd człowieka. Szuka pracy u jednej z dwóch samotnych mieszkanek. Zapowiadała się więc książka o emocjach kobiet, które się nienawidzą i drą koty od lat. Stopniowo poznajemy ich historię, a także historię tej dziewczyny.
Stopniowo wgłębiałam się w tę pełną trudnych emocji i doznań historię, a w miarę odkrywania kolejnych 'wyznań” i rozdziałów, opowiadanych przez różne osoby, byłam coraz bardziej obruszona, poruszona i coraz mniej oburzona, a bardziej pełna współczucia.
Jest to mało idylliczna historia czarnoskórych mieszkańców Stanów Zjednoczonych (Afroamerykanów) w środowiskach nędzy i patologii oraz niemożności wyjścia z bagna oraz walki o wolność na różnym poziomie. Ta wolność ma swoje wykolejenia i zakręty. Ludzie są tacy, na ile im możliwości pozwalają. Jeśli mogą posunąć się do zła, to to robią. W zasadzie jak w dżungli są ofiary i drapieżniki. Kobiety są ofiarami, a mężczyźni samcami i jak u zwierząt wygrywa najsilniejszy. Autorka nie stroni od scen okropnych. Seks jest tu zbrutalizowany, zły, pełen przemocy. Tytuł 'Miłość' to jakby drwina z uczucia i bohaterek.
Po przeczytaniu wczoraj ostatniej strony byłam pełna emocji i pytań, jak przy wybitnej prozie bywa. Sięgnęłam aż do artykułów na anglojęzycznych stronach. Okazuje się, że są różne interpretacje tej powieści. Ja miałam inną, badacze mieli inne. Ale na pewno zgadzam się z tym, że to powieść polifoniczna i skłaniająca do różnych interpretacji. Przeczytana przeze mnie interpretacja freudowska do mnie nie przemówiła, ale przeczytałam ją z uwagą. Ja ją odebrałam jako książkę o złu, jakie można wyrządzić dziecku i i destrukcyjnym wpływie tego na resztę życia oraz o trudnej historii Afroamerykanów i generalnie ludzi w Stanach z zakątków, gdzie diabeł mówi dobranoc, a za dolara można wszystko kupić. To tak wybitna powieść, że po jej przeczytaniu można długo nad nią rozmyślać. Muszę jeszcze poszperać o tym, jak Toni Morrison była odbierana przez swoje środowisko, bo raczej jest obrazoburcza, raczej strąca z pomników niż na nie wsadza.
Rzadko ostatnio sięgam po wybitne utwory, ale cieszę się, że jak już sięgam to po takie jak ta, skłaniające do refleksji. Dziękuję za prezent.