Co łączy ludzi gdy Ci przestaną tworzyć związek? Przyjaźń? Czy jest możliwa skoro zostały zawiedzione oczekiwania, wspólne plany i przyszłość? Nienawiść? Przecież dopiero co wiązała ich miłość, czułość, seks? Rozczarowanie, smutek, żal, rozpacz, wściekłość? To chyba najbliższe prawdzie emocje. A do czego mogą doprowadzić?
Todda Gilberta i Jodi Brett rozdzielił banalny romans i tak zwany kryzys wieku średniego. Zniszczyło to relacje pomiędzy nimi i zmusiło do podsumowań, na które nie byli gotowi. W jednej chwili trwający kilkanaście lat związek sprowadził się do czysto materialnej materii- pieniądz, utrzymanie, alimenty, standard życia. Okazuje się, że małżeństwo zwyczajowe nie uprawnia do godziwego podziału majątku, a jedyny scenariusz mogący pomóc zachować status to, m o r d e r s t w o.
"Doświadczenie może być niechciane, może przynosić same szkody, ale doświadczenie jest substancjalne, faktyczne, miarodajne, żyje w ludzkiej przeszłości i wpływa na teraźniejszość, niezależnie od tego, co człowiek próbuje z nim zrobić."
Związek dwojga ludzi, uczucia jakie ich połączyły (tym bardziej, że jest podstawą powieści) powinny od samego początku buzować pomiędzy bohaterami, a czytelnikiem. A.S.A. Harrison powinna tak poprowadzić te relacje by zaciekawić ale i dać powody do refleksji. Co prawda byłam zainteresowana przyczynami wygaśnięcia miłości, namiętności i zdrady, do której dopuścił się Todd. Lecz nie do końca udało mi się poznać rzeczywiste źródło rozpadu tego związku. Mężczyzna utrzymuje pozory, iluzję szczęścia by znienacka pozbawić kobietę dachu nad głową i środków do życia. Proponuje przyjaźń, czułość a nawet okazjonalny seks, a za plecami przelicza i kalkuluje wydatki oraz oszczędności. Z kolei Jodi zachowuje się jak dziecko, które nie rozumie swojej sytuacji. Pozwala by inni kierowali jej życiem, przyszłością. Próbuje uczyć się żyć w świecie dorosłych. Nie wspominając o kochance- Natashy, która doprowadzała mnie do szału- egoistka przez duże E. Nie wiem jaki facet zostawiłby dla niej spokój i stabilizację...
A skoro nie dostałam jasnych odpowiedzi, przestałam angażować się w życie bohaterów. Śledziłam jedynie ich losy, ale z dystansem i z przymrużeniem oka.
"W cieniu" to książka, którą stawia się na równi z bestsellerowymi thrillerami "Zaginiona dziewczyna" i "Zanim zasnę". Jednak dla mnie to jest nieporozumienie. Owszem historię czyta się z prędkością światła, to nie ma w sobie tego napięcia, niepewności, niepokoju, emocji, które grają na odsłoniętych, wrażliwych nerwach czytelnika. Miałam wrażenie jakby była ona już wielokrotnie "wałkowana", a dla mnie pozostała sucha, chłodna relacja opowiedziana przez niewprawnego oratora, pozbawiona ważnych szczegółów, znaczących faktów i pikantnych momentów. Już sam blurb książki w jednym zdaniu streszcza całą blisko 350- cio stronicową treść. Nie pozostawia żadnej tajemnicy i prowadzi jak po nitce do kłębka, do finału, który początkowo mnie zdziwił ale nie zaskoczył i nie wcisnął w fotel.
"W cieniu" może spodobać się tym, którzy dostrzegają okrutny materializm rządzący współczesnym światem, który niszczy rodziny, związki, przyjaźnie i inne relacje międzyludzkie. Jednak nie wymagajcie od tej lektury zbyt wiele, a w szczególności dreszczu niepokoju, zamętu i nieobliczalności.