Nie ma co ukrywać: Noc Zombie w mój gust raczej nie trafiła. Keene wykazał się jednak sporym sprytem i tak skonstruował jej zakończenie, że ręka wbrew logice sama sięga po ciąg dalszy. Skoro więc moja ciekawość została rozpalona, a książka i tak leżała na półce, uznałam, że dam jej drugą szansę.
Tym razem Jim wraz z grupą ocalonych ludzi znajduje schronienie w budynku miliardera Darrena Ramsey’a. Wybudował on istną twierdzę tylko po to by pokazać światu swą potęgę i bogactwo. Wieżowiec, odporny na ataki terrorystyczne, nieoczekiwanie staje się azylem dla setek ludzi, a Ramsey zaczyna odgrywać w nim rolę nowego zbawiciela. Niestety, nieumarli są inteligentni, potrafią prowadzić pojazdy i mają do pomocy zwierzęta. Pod przywództwem nieprzezwyciężonego Oba rozpoczynają militarny szturm na budynek. Wkrótce mieszkańcy przekonają się ile betonowa konstrukcja jest naprawdę w stanie wytrzymać.
Jak już we wstępnie wspominałam, po Miasto żywych trupów sięgną z pewnością wszyscy ciekawi tego, co stało się z synem Jima - Danny’m (a zapewniam was, działo się naprawdę wiele). Trzeba jednak pamiętać, że druga część znacznie różni się od Nocy Zombie. Nie doszukamy się w niej tylu szokujących opisów, wymyślnych tortur czy obrazów rodem z apokalipsy. Większość akcji dzieje się na zamkniętym terenie wśród betonowych ścian wieżowca. Mamy tu do czynienia z dobrze zorganizowaną społecznością, w której każdemu powierzono określone zadanie. Są lekarze, ogrodnicy, konserwatorzy, a nawet ekipa powitalna. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że wszystko jest tu idealnie ze sobą zgrane. Pozory mogą jednak mylić. Wśród mieszkańców są bowiem ludzie pozbawieni wszelkich skrupułów i już niedługo każdy będzie miał okazję się o tym przekonać.
Miasto żywych trupów jest łagodniejszą, zarówno wizualnie jak i emocjonalnie, odsłoną świata pod rządami nieumarłych. Atmosferę grozy tworzy tu przede wszystkim ludzka bezradność. Bezradność przejawiająca się tym, że choć wszyscy są w końcu bezpieczni, to tak naprawdę na nowo stają się więźniami. Żyją z dnia na dzień niepewni tego, co przyniesie im jutro. Zmuszeni do przestrzegania sztucznych zasad i wykonywania rozkazów przełożonych czują coraz mocniej, że świat, który znali bezpowrotnie znika z powierzchni ziemi.
Chcąc w kilku zdaniach podsumować ten cykl mogę powiedzieć, że książki Briana Keene’a z pewnością są pozycjami wartymi naszej uwagi. Sprawnie napisane i wnoszące do gatunku powiew świeżego powietrza, godnie wypełniają niszę panującą na rynku. Ode mnie owacji na stojąco nie dostaną, ale jestem pewna, że nie jeden czytelnik będzie pod ich sporym wrażeniem.
Brian Keene „Miasto żywych trupów”
Ilość stron: 264
Wyd. Amber
Warszawa 2009
Ocena: 3/6
http://www.od-deski-do-deski.blogspot.com/