O serii „Millenium” po raz pierwszy usłyszałem jakiś czas temu w telewizji, podczas porannego programu na TVN, gdzie był puszczany materiał o ekranizacji tej nietuzinkowej, szwedzkiej powieści. Już wtedy zakodowałem siebie w głowie, że w najbliższej przyszłości muszę sięgnąć po nią, choć moje plany potoczyły się nieco inaczej.
Nawał obowiązków i lektur szkolnych sprawił, że przeczytanie pierwszej części trylogii – „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” – przestawił mi się w czasie, aż do weekendu majowego. Jednak gdy już zacząłem czytać tę pozycję, nie mogłem się od niej oderwać.
„Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” to rasowy kryminał. Fabuła opowiada nam historię oczyma dwóch kontrastujących charakterów: Lisbeth Salander – dwudziestopięcioletniej kobiety, która jest intrygującą outsiderka i genialną researcherką, i Mikaela Blomkvista – dziennikarza i współwłaściciela ekonomicznego czasopisma „Millenium”. Mikael jest w trudnej sytuacji zawodowej i życiowej. Dostał wyrok za zniesławienie grubej ryby międzynarodowych koncernów, a jego życie intymne nie jest do końca poukładane tak, jakby sobie tego życzył. Jest rozwiedziony ze swoja żoną i cierpi z powodu, że stanowczo za mało czasu poświęca dojrzewającej córce mieszkającej z matką. Salander to dość dziwna postać – jest małomówna, agresywna i ma trudności z asertywnością, a większość osób, z którymi miała do czynienia, uważa ją za psychicznie chorą. Jej matka jest w szpitalu pod stałą opieką psychiatrów z powodu silnej utraty pamięci, a do tego jeszcze dochodzi nowy kurator, który postanawia się nią zabawić… To stanowczo przerasta jej wytrzymałość, ale Salander nie podda się bez walki.
Głównym wątkiem fabularnym jest odgrzebywanie starej kryminalnej sprawy sprzed laty, o której rozwiązanie naszego dziennikarza prosi legenda światowego imperium ekonomicznego – Henryk Vanger. Temu staremu człowiekowi zależy na rozwiązaniu zagadki, związanej z tajemniczym zniknięciem jego siostrzenicy - Hariet. Stary jest przekonany, że szesnastolatka została zamordowana przez mieszkańca wyspy, na której mieści się jego rezydencja oraz wille najważniejszych członków rodzinnego koncernu. Zagadka przypomina tajemnicę zamkniętego pokoju – ilość podejrzanych ogranicza się do mieszkańców wyspy i osób, które akurat przebywały na festynie, podczas którego nastolatka zniknęła. Ciężarówka, która przewróciła się na moście łączącym wyspę ze stałym lądem, uniemożliwiła swobodne przemieszczanie się, co było przyczyną eliminacji osób trzecich z roli hipotetycznego mordercy. Blomkvist stanie przed trudnym zadanie. Pod pretekstem spisywania kroniki rodziny Vangerów będzie szperał w sekretach tej bogatej rodziny, odkrywając tajemnice, o których lepiej nie wiedzieć… Do Mikaela przyłączy się Lisbeth, a ich współpraca zaowocuje nie tylko efektami w posunięciu się ku rozwiązaniu łamigłówki, ale także w ich życiu prywatnym. Jeżeli chcesz wiedzieć, czy: bohaterom uda się pomóc bogatemu Szwedowi? Czy to rzeczywiście było morderstwo? I w jakich okolicznościach zniknęła Hariet? Oraz kto próbował zabić sztokholmskiego dziennikarza, który według niektórych wtyka nos w nie swoje sprawy? - to koniecznie sięgnij po pierwszą część trylogii.
Według mnie, jedną z najważniejszych cech utworów literackich, decydujących o jej sukcesie lub druzgocącej klęsce, są bohaterowie. Autor książki znakomicie odrobił pracę domową, bowiem stworzył niepowtarzalne osobowości. Każda postać, z którą się spotkamy w powieści, jest charakterystyczna i mocno zarysowana. Bohaterowie są wyraźni i już po kilkudziesięciu stronach jesteśmy w stanie poznać ich od podszewki, co nie oznacza, że powieść jest przewidująca, bo tak nie jest. Z pewnością na plus działo także to, że nie mamy do czynienia z herosami, którzy są gotowi bohatersko ruszyć z odsieczą na pomoc bliźnim, tak jak to można zaobserwować w wielu naiwnych pozycjach. W książce nie ma wyraźnie powiedziane, że czarne to czarne, a białe to białe. Tak jak (niestety) jest w realu.
Na korzyść działa też klimat, który sprawia, że każde zdanie przeżywamy, jakbyśmy sami byli bohaterami tej powieści. Autor z rozsądkiem podaje nam dawki napięcia i świetnie buduje momenty grozy. Czytając, mamy wrażenie, że opisane wydarzenia rozgrywają się na naszych oczach.
„Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” to książka napisana prostym i wiarygodnym językiem. Nie ma tu zbędnych polemizacji i wywodów, które do niczego nie prowadzą. Autor nie traci czasu na niepotrzebne opisy, tylko podaje nam podwaliny do kreowania świata własną wyobraźnią, ale mimo tego książka i tak ma pokaźną ilość stron.
Tytuł utworu nie jest przypadkowy. W powieści spotkamy się z prawdziwą, żywą nienawiścią do kobiet, objawiającą się przemocą i gwałtem ze strony mężczyzn. Książka porusza ważne tematy, o których część kobiet boi się mówić i pokazuje, że są sposoby, aby walczyć ze zniewoleniem(!) płci pięknej, ale także takie, których lepiej nie używać. Autor opisał tok myślenia tyranów, a po przeczytaniu książki, można na jego podstawie wyciągnąć przydatne i praktyczne wnioski.
„Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” to ewenement. Jeszcze nie spotkałem się tego typu lekturą, a jeśli nawet, to dowodzi kunsztu pisarza i jego zdolności podania wczorajszego posiłku w nowym sosie, który nie pozwolił mi dopatrzeć się jawnych podobieństw do innych utworów. Akcja rozwija się w miarę szybko, choć woal okrywający mroczną tajemnicę nie spadnie od razu z twarzy rodzinnych intryg. Jednak mimo tych wszystkich zalet, ta książka nie wpadła całkowicie do talerza mojego gustu, choć nie potrafię wskazać, czego mi brakowało. Jednak z pewnością czasu spędzonego nad tą książka nie uważam za zmarnowanego i polecam ją każdemu, kto chciałby wpaść w sam środek druzgocącego wiru zasadzek losu i nieprzewidzianych wydarzeń, z których, jak się okazuje, można znaleźć wyjście…jeżeli jest się Blomkvistem lub Salander, oczywiście.