„- Miałem wtedy szesnaście lat. Pierwszy raz posiadłem kobietę. Gottfriad mnie nauczył. To ja ją zabiłem.
Chwali się. Boże mój jedyny co za kurewsko chora rodzina.”*
Tajemnica tak straszna, że aż niewiarygodna. Kilka lat temu ginie członek Twojej rodziny, a Ty od tego momentu co roku w dzień swoich urodzin dostajesz coś co Ci o Sejn przypomina. Teraz chcesz odkryć prawdę z przeszłości i robisz wszystko by do tego doszło. Nie liczy się cena, dobre imię. Tylko prawda...
Mikael Blomkvist i Lisbeth Salander. On dziennikarz oraz wydawca czasopisma “Milenium”. Obecnie oskarżony o zniesławienie na jakiś czas wycofuje się z pracy aby odpocząć i poczekać na wyciszenie sprawy. Ona outsiderka, genialna researcherka. Kobieta ma swój świat do którego nikt nie ma wstępu. Mogłoby się wydawać, że tych dwoje nigdy się nie spotka. Pewnie by tak się stało gdyby Blomkvist nie został wynajęty do spisania kroniki rodu magnata Henrika Langera. Kobieta na skutek zaistniałych sytuacji, a ściślej mówiąc początkowo z powodu zlecenia, a później już z własnej inicjatywy zostaje wplątana w nadchodzące zdarzenia. Co takiego zdarzyło się naszym bohaterom z osobna i wspólnie przekonajcie się już sami.
Od momentu rozsławienia trylogii Milenium byłam zdecydowanie na nie. Z każdą pojawiającą się recenzją mój opór rósł i myślałam, że tak zostanie. Jednak pojawiła się jedna recenzja, która zasiała ziarno nie pewności. Po długim czasie zdecydowałam się przeczytać. Teraz jestem po lekturze i szczerze żałuję, że nie zabrałam się za nią wcześniej. „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” to kryminał, który wciąga od pierwszych stron i nie daje o sobie zapomnieć. Choć od początku wczułam się w historię połowa książki trochę mi się dłużyła wątki na początku były rozciągnięte czasowo i dużo później dopiero nabierały tempa. Momentami ciekawie, a momentami zbędne. Na szczęście szczegółowe, ale nie zbędne opisy wynagradzały mi te małe minusy. Po pokonaniu pierwszej połowy dosłownie i w przenośni akcja nabrała tempa, a ja wraz z bohaterami próbowałam odkryć co stało się kilka lat temu. Już dawno ie było tak, że chociaż minimalnie nie zbliżyłam się do prawdy. Każda moja nowa hipoteza była za kilka stron obalana jak domek z kart, a ja na nowo snułam domysły. Tylko, że żadne domysły nie były prawidłowe. Uwielbiam takie zagrania ze strony pisarza.
Podobało mi się to, że w powieści było kilka wątków i żaden nie był zbędny, byle jak opisany czy wzięty z księżyca. Miałam wrażenie, że muszą tam być. One się uzupełniały. Służyły jako informacje o postaciach oraz potęgowały napięcie gdy przerywały jakieś fragmenty istotne dla sprawy. Wątki te były opisane z precyzyjną szczegółowością, czasem tak drastyczne iż nie byłam pewna swoich uczuć względem takiej perfekcji. Bo niby dobrze jeśli autor potrafi tak dobrze ukazać emocje, ale momentami miałam wrażenie, że mnie to przerasta. Jednym takim fragmentem był gwałt Lisbeth, wywołał on we mnie skrajne uczucia i po dziś dzień je wywołuje. Straszne, a zarazem... fascynujące?
Muszę wspomnieć o bohaterach, a dokładniej mówiąc o Lisbeth. To silna osobowość, która mimo tego co przeszła nie poddaje się tylko dalej żyje. Ma swoje zasady i według nich żyje. Uważa, że zgodne życie w społeczeństwie jest zbędne i chadza własnymi ścieżkami. Dla niej nie ma kolorów pośrednich, coś jest albo czarne, albo białe. Koniec i kropka. Jest wyjątkowa i chyba za to ją polubiłam.
„Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” to historia pełna intryg i niespodziewanych zwrotów akcji. Tajemnice, kłamstwa i straszna. Jeśli jesteś gotowy na odkrycie przerażającej prawdy to książka dla Ciebie. Mnie mimo oporów Larsson zachwycił i z pewnością przeczytam kontynuację.
*str.490