Czasami czas wcale nie zaciera szlaków, które przyszło nam przemierzać, nie niszczy uczuć tych prawdziwych, które tylko gdzieś w nas tkwią przyczajone czekając na inne chwile, te lepsze i bardziej wyczekiwane. Bywa tak, że popełniamy błędy, ale one nas nie definiują, z ich powodu nie można kogoś przestać kochać, ale czy to wystarczy, aby na nowo zaufać i zbudować coś trwałego?
Twórczość Moniki Cieluch była dla mnie owiana tajemnicą, nie miałam wcześniej okazji zetknąć się z tą autorką, przeczytać jej debiut, jednak to nie stanęło mi na przeszkodzie, aby zauroczyć się wprost historią „Mężczyzny z tuszem na dłoni”. To pierwszy tom cyklu Niepokorni, który zapowiada nam niesamowitą podróż, która jest także bardzo emocjonalna. Pisanie o trudnych doświadczeniach, odczuwanych uczuciach, trudności ludzkiego życia, nigdy nie było łatwe, jak wypadła autorka?
Z początku nastawiałam się na romans, nic zobowiązującego, historię z dreszczem emocji, pełną trudności, nieporozumień, zbliżeń i rozstań, czyli coś życiowego. Po części to właśnie otrzymałam, jednak było tutaj znacznie więcej, a mianowicie głębia. Monika Cieluch nie bała się dotykać ludzkich dusz, wyciągając z nich cierpienia, demony i intrygi, których się dopuszczają względem innych. Nie otrzymacie tutaj czegoś, co pewnością określicie, jako fantazję, która nie mogłaby mieć odzwierciedlenia w rzeczywistości. Powinniście się nastawić na powieść, która z pewnością nie będzie należała do łatwych, ale czy to powód by wyjść jej naprzeciw?
„Mężczyzna z tuszem na dłoni” opowiada historię trójki młodych polaków, którzy skuszeni wizją lepszego życia decydują się na wyjazd na wyspy. Nie byli jednak świadomi tego, że życie nie jest takie proste, a bycie za granicą, na obczyźnie to nie tylko możliwości, ale także wyzwania, które czasem przytłaczają zbyt mocno. Hanię i Jakuba łączy coś więcej, głębokie uczucie, które zostało wystawione na próbę, której niestety nie dało rady sprostać. Para rozstaje się, a ich losy układają się zupełnie inaczej. Kuba zaczyna zajmować się tatuowaniem, jego tryb życia pasuje do typu człowieka, którym się stał. Panienki, imprezy, dopełniają wizerunku złego chłopca, którym się stał. Dał ciała i to bez dwóch zdań, za co przyszło mu zapłacić. Próba wpłynięcia na Hanię i przymuszenia jej do zrobienia czegoś, na co nie miała ochoty sprawia, że kobieta odchodzi, a ich wspólny przyjaciel Olly decyduje się nią zaopiekować. Kontakt bohaterów się urywa, ale czy na długo?
Mija wiele długich lat, los bywa przewrotny i postanawia zetknąć ze sobą bohaterów ponownie. Oboje bardzo się zmienili, Hania jest lekarką, a Kuba staje się jej pacjentem. Jak to bywa w życiu stara miłość nie rdzewieje, mężczyzna czuje, że nigdy nie przestał kochać Hani, jednak ona stawia między nimi mur, który nie tak łatwo będzie przebić. Tylko czy warto? Zwłaszcza, że jest zaręczona, a jej życie wydaje się poukładane i uporządkowane tak, jak być powinno. Co wymyśli Kuba? Czy podda się, a może za wszelką cenę zdecyduje się na to, aby walczyć o ukochaną? Czasami musi minąć wiele czasu, aby człowiek zrozumiał, gdzie popełnił błąd, jednak nie zawsze jest mu dane za to odpokutować. Nie dam Wam odpowiedzi na pytanie, co będzie dalej, ani na to, do czego posunął się Kuba.
„Mężczyzna z tuszem na dłoni” był powieścią, którą nie potrafiłam z czystym sumieniem odstawić na półkę, aby zaczerpnąć jakiejś przerwy i oddać się obowiązkom domowym. W głowie cały czas gdzieś obracali się główni bohaterowie, zastanawiałam się, co z nimi będzie, jakby chodziło to o jakiś moich znajomych. Bardzo lubię czytać książki, które są prowadzone w trzeciej osobie, a autorka właśnie zdecydowała się na ten krok, ku mojej radości. Kreacja bohaterów bardo mi się podobała, widać, że Monika Cieluch włożyła w nią bardo dużo pracy, mocno nakreśliła ich cechy charakteru, dzięki czemu stali się bardzo prawdziwi. Pomimo tego, że w powieści pojawił się trójkąt miłosny, to nie jest on w żadnym stopniu trudny do przełknięcia, czy naciągany. Uważam wręcz, że jest on realny, bo takie rzeczy się zdarzają. Przygotujcie się na wielkie pokłady emocji, wzruszeń, czasem złości na los, który bywa niesprawiedliwy. Ta historia Was pogruchocze wewnętrznie i na powrót zbierze w całość, serdecznie polecam.