Zawsze bardzo chętnie daję szansę polskim powieściom fantastycznym. No bo czym właściwie różnią się od tych amerykańskich? Jednak i tak polskie fantasy tonie pośród tłumu i trudno jest się przedrzeć, by doszukać polskiego nazwiska autora. Dlatego z tak wielką nadzieją w sercu otworzyłam pierwszą stronę Melancholii, napisaną przez debiutanta Andrzeja. F. Paczkowskiego. Zawiodłam się, a może odnalazłam przyszły bestseller?
Tomasz od urodzenia panicznie boi się śmierci. Pewnego dnia, jeszcze jako dziecko, przysięga sobie, że nigdy nie umrze i odnajdzie sposób na życie wieczne. Lata mijają, chłopak stroni od ludzi, zatapiając się w świat książek i muzyki. Jego jedynym przyjacielem jest matka. Pewnego dnia wybiera się samotnie do pobliskiego lasu, gdzie niespodziewanie spotyka tajemniczego osobnika odzianego w habit. Przestraszony nieznajomym ucieka. Od tamtej chwili tajemnicza postać pojawia się wszędzie tam, gdzie znajduje się Tomasz. Młody mężczyzna ulega przerażeniu, czuje, że pojawienie się mnicha oznacza wielkie zmiany w jego dotychczasowym życiu. W momencie gdy wreszcie udaje mu się zaakceptować fakt istnienia zjawy, postanawia kolejny raz wybrać się do lasu, by dowiedzieć się o niej więcej. Kiedy dochodzi do spotkania, chłopak dowiaduje się rzeczy o jakich nawet mu się nie śniło. To właśnie on został wybrany do spraw, o których zwykli śmiertelnicy nie mają pojęcia. Otwiera się przed nim perspektywa życia wiecznego …
Tomasz jest typowym nastolatkiem. Poznajemy go jeszcze jako małego chłopca, chodzącego do przedszkola. To właśnie wtedy umiera jego dziadek, którego bardzo kochał. Mimo to nie potrafi się z nim pożegnać. Przeraźliwie bał się podejść do trumny. Ta właśnie przypadłość sprawiła, że trudno było mu się pogodzić ze śmiercią najbliższych (gdyż po niedługim czasie zmarła jego babcia), ale również i swoją. W duchu powtarzał sobie, że nie umrze. Będzie nieśmiertelny. Lata mijają. Tomek staje się z dnia na dzień coraz większym odludkiem, z którego śmieją się na korytarzu. Oprócz książek i muzyki nie interesuje się niczym, a jedyną osobą, którą obdarza jakimkolwiek uczuciem jest jego matka. I byłby najnormalniejszym człowiekiem, który stroni od ludzi, lecz zdarzają się w jego życiu niewyjaśnione wydarzenia, wpływające na jego życie. Czuje się wiecznie obserwowany. Znikają jego zdjęcia, znika również jego książka, którą mama kupiła mu na urodziny...
Jak ty, mój czytelniku, czułbyś się w jego sytuacji? Na pewno chciałbyś odkryć prawdę tych zdarzeń, chociażby po to, by pozbyć się lęku. Otóż Tomasz również podąża tą samą drogą, podczas gdy wybiera się do Krakowa, do wujka-mnicha. To właśnie tam zasiewają się w jego sercu największe wątpliwości dotyczące "Cienia", którego obecność cały czas wyczuwa. Kluczowe wątpliwości, które przyczyniają się do odkrywania prawdy!
Lecz to nie wszystko. Zawsze samotny Tomasz poznaje kobietę swego życia. Nareszcie odnajduje szczęście w swym życiu. W podobnym czasie poznaje również dwie Cyganki, które z wdzięczności postanawiają wywróżyć mu z rąk. Okazuje się, że jego linia życiowa w pewnym momencie się urywa, po czym ponownie płynie dalej. Co to oznacza?
Przepis na powieść fantasy - level easy (wersja własna)
1. Przedstawienie bohatera jako samotnika/mającego problemy/nielubianego.
2. Bohater ten zaczyna zauważać wokół siebie trudne do wyjaśnienia zjawiska
3. Bohater spotyka postać (najczęściej owianą tajemnicą), który wyjaśnia mu na czym polega jego magiczna moc.
4. Bohater ratuje świat/ludzi/najbliższych (itd.) dzięki swojej mocy
5. I wszyscy żyli długo i szczęśliwie - no chyba, że będzie druga część powieści.
Wszystkie te 5 punktów, które zapisałam bez rozdrobnień szczegółów, które oczywiście też mają wpływ na przebieg historii, mieszczą się w całej książce. Czy jest tak w Melancholii? Nie będzie wielkim spoilerem, jeżeli powiem, iż nie. W Melancholii akcja utworu kończy się mniej więcej na punkcie 3. Przez ponad 250 stron powoli wdrążamy się w świat przedstawiony, powoli zaczynając rozumieć zasiane po kolei tajemnice. Niby w porządku, rozumiem - trzeba wprowadzić czytelnika dokładnie. Jednak! To przecież powieść fantasy! Oczekuje się od niej czegoś ciekawego, zapierającego dech w piersiach! A ja tego nie otrzymałam... Było to lekkie zmęczenie na całe szczęście i tylko tajemnice, których rozwiązania byłam ciekawa trzymały mnie przy lekturze.
Na początku debiutancka powieść Andrzeja F. Paczkowskiego zapowiadała się na inną od wszystkich. Miała w sobie tę magię, którą potrzebuje fantasy. No i de facto taka była - odróżniała się od innych wcześniej wspomnianych. Do samego końca zastanawiałam się nad ciągiem dalszym. Lecz po niedługim czasie magiczna bańka prysnęła mi przed oczami, poprzez nie zawsze ciekawe prowadzenie akcji. W dodatku Tomasz, główny bohater, w pewnym momencie traci cząstkę swojej inności od wszystkich innych bohaterów. Rozumiem, że się zmienił - dorósł - lecz zabrano jego bardzo ciekawy charakterek - po chłopaku, który z takim zapartym tchem dokonuje nowych odkryć, spodziewałam się dużo więcej.
Książka skończyła się nagle, jak gdyby urwano ostatnią stronę. Niedokończoną stronę. To taka niedopowiedziana historia, na której koniec trzeba poczekać. Liczyłam na więcej, a dostałam jedynie skrawek swoich nadziei. Pewne jest, że Melancholii będzie miało część kolejną, która jak sądzę, rozwinie się lepiej, szybciej i efektowniej. Bowiem jest nadal wiele intrygujących tajemnic, które czekają na ujawnienie.
Andrzej F. Paczkowski urodził się w 1982 roku w Wodzisławiu Śląskim. Od wielu lat mieszka w Czechach (w Pradze), jest miłośnikiem czeskiej literatury. W roku 2011 debiutował nowelą "Bo moje siostry". W roku 2012 jego trzy opowieści ukazały się w antologiach "Słodko-gorzko", "31.10 Wioska przeklętych", "Rok 2012". "Melancholii" to pierwsza część trylogii, traktującej o poszukiwaniu życia wiecznego.