Cassandra Clare potrafi „czarować” słowem. Przez dwie pierwsze części serii "Diabelskie Maszyny" dosłownie płynęłam pozwalając mojej wyobraźni wznieść się na wyżyny. Sięgając po „Mechaniczną księżniczkę” wiedziałam, że znów autorka zabierze mnie na niezapomnianą przygodę. Po lekturze „Mechanicznego księcia” stwierdziłam, że pierwszy tom był przystawką, drugi daniem głównym, więc trzeci powinien być deserem, ale wtedy jeszcze nie wiedziałam, o jego słodko-gorzkim smaku.
Mortmain do realizacji swojego planu potrzebuje już tylko jednego elementu - Tessy Gray. Mając świadomość, że Nocni Łowcy będą prowadzić poszukiwania do skutku, dobrze przygotował się na tą ewentualność i krok po kroku dąży do wytyczonego celu. W tym samym czasie postęp choroby Benedicta Lightwooda zmusza szefową Instytutu do podjęcia radykalnych działań, co nie znajduje aprobaty samego Konsula, który nieoczekiwanie zmienia swoje nastawienia do Charlotte Branwell. Ostateczne starcie wydaje się nieuniknione, ale czy wszystko można przewidzieć kiedy w grę wchodzi zemsta, czyjeś życie i uczucia?
Kolejne spotkanie z bohaterami dostarczyło mi ciekawych wrażeń i emocji. Z zapartym tchem śledziłam ich perypetie obserwując jak zmagają się z przeciwnościami losu, własnymi uczuciami, podejmują trudne decyzję, dojrzewają i walczą o to, co dla nich najważniejsze. Jeszcze głębiej „weszłam” w życie i wzajemne relacje Charlotte, Henry’ego, Tessy, Jema, Willa, Sophie, Cecily braci Lightwoodów, co pozwoliło mi lepiej zrozumieć ich postępowanie, choć nie zawsze zgadzałam się z ich wyborami. Każda z postaci bardzo dobrze sprawdziła się w swojej roli wywołując we mnie mniejszą lub większą sympatię, czasem podziw, uznanie, a niekiedy złość i rozczarowanie.
Podczas lektury na brak atrakcji trudno narzekać, ponieważ oprócz wątku miłosnego, są chwile grozy i niebezpieczne momenty wywołujące przypływ adrenaliny. Dochodzi do rozwikłania tajemnic, rozgrywek politycznych, szantaży, manipulacji i zdrady. Do samego końca nic nie jest przesądzone, a szala zwycięstwa może przechylić się w każda stronę.
Sięgając po „Mechaniczną księżniczkę” wiedziałam, że otrzymam odpowiedzi na nurtujące mnie pytania i będę świadkiem ostatecznych rozstrzygnięć. Autorka w ciekawy sposób rozwiązała większość wątków. W niektórych przypadkach było przewidywalnie, ale nie zabrakło jej pomysłów na zaskoczenie czytelnika. Po przeczytaniu ostatniej części czułam lekkie rozczarowanie, ponieważ samo zakończenie w moim odczuciu było zbyt przesłodzone. Liczyłam, że po rozlewie krwi, zaskakujących decyzjach i poświeceniu niektórych bohaterów, autorka pokusi o mniej banalne rozwiązanie.
Przyznaję, że po tym co pisarka zafundowała mi w „Mechanicznym księciu” liczyłam na więcej. Myślałam, że zakończenie pozostawi mnie z mętlikiem w głowie i niedowierzaniem, które zawsze towarzyszyło mi przy „zamykaniu” książek Cassandry Clare. Niemniej jednak nie można oceniać książki tylko po samym zakończeniu, które każdego czytelnika może zadowalać w mniejszym lub większym stopniu. Mimo tego małego „zgrzytu” całą serię oceniam bardzo dobrze. Chwile spędzone w świecie Nocnych Łowców były dla mnie fantastyczna przygodą, która na długo pozostanie w mojej pamięci.
Serię mogę mogę polecić wszystkim, którzy mają ochotę zabrać swoją wyobraźnię na prawdziwą ucztę, do świata w którym magia przenika do rzeczywistości, a zwykli ludzi stanowią tylko odsetek jej mieszkańców. Gdzie walka dobra ze złem staje się nadrzewnym celem, a młodzi bohaterowie nie boją się podążać za głosem serca i walczyć o swoje marzenia.