„Nigdy nie wiadomo, kiedy szczęście zapuka do naszych drzwi.”
Życie ma mnóstwo sposobów, by połączyć ze sobą ścieżki ludzi, którzy mają się spotkać. Jednych łączą wspólne doświadczenia, innych praca, szkoła, czy też spotkanie towarzyskie lub przypadek, ale gdy mają się odnaleźć dwa przeznaczone sobie serca, odnajdą się prędzej lub później. Bohaterów książki „Miłość znaleziona na śmietniku” miłość odnalazła w niecodziennych okolicznościach, bo tak jak wskazuje tytuł, na śmietniku.
Wiktoria jeszcze nie tak dawno była najszczęśliwszą osobą na świecie, mając obok siebie ukochanego Dawida. Oboje cieszą się sobą i chwilą, gdy na świat przyjdzie ich synek, Jakub. Niestety, niedane im było zostać rodzicami, a do tego okazało się, że już nigdy ona nie będzie mogła ponownie poczuć pod swym sercem rodzące się życie. Teraz, po dwóch latach od tamtego zdarzenia, Wiktoria jest sama, gdyż związek z Dawidem nie przetrwał próby czasu. Ból straty i pustka w duszy towarzyszy jej nieustannie. Czas poświęca pracy w firmie korporacyjnej K&Y na stanowisku księgowej, spotkaniom z rodziną i pomocy bezdomnym, którzy przebywają w pobliskim parku. Szczególną troską otacza dwójkę rodzeństwa, którzy wprawdzie mają dom, ale nie stać ich nawet na bułkę.
Wiktoria nie wie, że ma wśród bezdomnych swego opiekuna, jakim jest Robert, który jeszcze kilka miesięcy temu prowadził własną kancelarię prawniczą. Po śmierci swojej siostry bliźniaczki nie potrafił pogodzić się z jej stratą. Teraz swoim wyglądem nie przypomina dawnego siebie i z własnego wyboru wiedzie życie dzieląc los osób z parku.
Pewnego dnia Wiktoria, wracając z pracy, słyszy przeraźliwy krzyk, a na drugi dzień dociera do niej cichy płacz dziecka dobiegający z pobliskiego śmietnika. Ten głos dobiega też do Roberta, który pomaga wyjąć niemowlaka z kontenera. Od początku noworodek ujął ich serca, a Wiktoria dostrzega nadzieję, by wypełnić pustkę w swoim samotnym życiu.
Miałam już możliwość poznać twórczość pani Anny Głowacz, dzięki jej trylogii „Gwiezdne dzieci”, która poza formą beletrystyczną dostarczyła wiele duchowej wiedzy. Powieść „Miłość znaleziona na śmietniku” także zawiera w sobie wiele mądrych i ponadczasowych przekazów, ale są one ukazane poprzez sytuacje, splot zdarzeń, podejmowane decyzje, przemyślenia i czyny bohaterów. Obserwując ich działania, ale też postaci drugoplanowych chciałoby się, by jak najwięcej ludzi miało takie podejście, jak oni. Ujęła mnie nie tylko postawa Wiktorii i Roberta, ich rodziców, ale też personelu szpitala i osób, które są jedynie dodatkiem do tej opowieści. Dzięki temu opowiedziana historia ujmuje za serce otaczając ciepłem i poczuciem szczęścia, dlatego na długo pozostanie w mej pamięci i sercu.
Tej historii nie mogłam czytać całkowicie spokojnie, gdyż naładowana została mnóstwem emocji, które zalewają serce wieloma doznaniami, ciepłem, współczuciem i nadzieją. Razem z bohaterami przeżywałam ich rozterki, a łatwość wniknięcia w ich duszę ułatwiały mi słowa, jakimi posługuje się pani Anna Głowacz, która w niesłychanie wrażliwy, sugestywny i poruszający sposób potrafiła oddać wszystko to, czego doświadczała Wiktoria i Robert. Opisy ich uczuć, samopoczucia, wzajemnej fascynacji, namiętności są pełne ciepła, napawają nadzieją, dając wiarę w dobro tkwiące w ludziach. Autorka sprawiła, że identyfikowałam się z każdym stanem, jaki był ich udziałem i z czułością śledziłam cudownie rozwijającą się relację naznaczoną wzajemnym zrozumieniem i opiekuńczością.
To była niesamowita opowieść z typowo świątecznym klimatem, która dostarczyła mi niezapomnianych przeżyć, emocjonalnej palety barw, od smutku poprzez melancholię, wzruszenie, radość i tkliwość. Fala uczuć, jaka towarzyszyła mi w trakcie lektury jest bardzo bogata i trudno tu mi opisać to, co czułam poznając losy bohaterów. Poruszane zagadnienia wzbudzają współczucie dla cierpienia zarówno Wiktorii, jak i Roberta. Oboje zostali poranieni przez los, ale razem byli w stanie dokonać niezwykłych rzeczy i pokonać przeciwności pojawiające się na ich ścieżce.
Książka jest przepełniona miłością, dobrocią, cudnym klimatem, który rozlewa się na kolejne strony, mimo że nie brakuje w niej poważnych problemów, które dodają całości nieco dramatyzmu, ale ich otoczka sprawia, że czujemy magię świąt. Autorka porusza w niej zagadnienia psychologiczne, społeczne i duchowe, pokazując tkwiące w ludziach dobro. Podkreśla, że nie powinniśmy nikogo oceniać zbyt pochopnie, a często wystarczy jeden drobny gest motywowany odruchem serca, by w życie drugiego człowieka wniknęła nadzieja i obudziła go z marazmu, w którym tkwi od lat. Robert był taką właśnie osobą, obwiniającą się niesłusznie o śmierć swojej siostry i nie widział dla siebie przyszłości. Moc wybaczenia, współczucia, empatii dodała mu otuchy i spowodowała, że zapragnął znowu żyć.
To jedna z tych historii, w której może wydarzyć się wszystko. Jej siłą są niewątpliwie ludzie, których los połączył ze sobą. Pokazuje łańcuch dobrych ludzi, dzięki któremu dobro i miłość triumfuje. Polecam tę historię nie tylko w czasie świąt, ale też poza nimi, gdyż jej przesłanie jest ponadczasowe, mówiące o tym, że to co wysyłamy, do nas wraca. Prawa Wszechświata są niezmienne i zawsze dostajemy więcej niż otrzymujemy, a każda strata zostaje wypełniona nowymi zdarzeniami. Bo świat jest jak matematyka. Bilans zawsze musi wyjść na zero. Przepiękna opowieść doskonale wpisująca się w świąteczno-noworoczny czas, ale też w każdą inną chwilę, gdy potrzebujemy przeżyć coś niezwykłego. Książkę przeczytałam, dzięki autorce, za co bardzo dziękuję.
Bowiem istnieje zasada, że wszechświat daje zawsze co najmniej dwa razy tyle ile zabrał… Ona jest księgową w wielkiej korporacji. I choć niczego jej nie brakuje czuje się wybrakowana, zamknięta pod ...
Bowiem istnieje zasada, że wszechświat daje zawsze co najmniej dwa razy tyle ile zabrał… Ona jest księgową w wielkiej korporacji. I choć niczego jej nie brakuje czuje się wybrakowana, zamknięta pod ...
Bardzo lubię książki obyczajowe w świątecznym klimacie — chociaż zazwyczaj są lekko przesłodzone, dają nadzieję i pozwalają oderwać się od rzeczywistości. Myślałam, że podobnie będzie w tym przypadku...
@viki_zm
Pozostałe recenzje @Mirka
Trudno uciec przed przeszłością
@Obrazek „Są słowa, które zapadają człowiekowi głęboko w pamięć.” Czasami spotykamy jakąś osobę, która wydaje się nam znajoma, ale nie jesteśmy w stanie osadzi...
@Obrazek "my przecież z natury jesteśmy ciekawskie, więc kusi nas to, co niedopowiedziane, ukryte." Gdy kilka miesięcy temu skończyłam czytać „Lisicę”, wydawało...