"Na brudnych ścianach widniały okrągłe płaskorzeźby. Podobne widywała już w domach wszędzie w Wenecji. Większość przedstawiała jastrzębie z królikami w szponach i świętych zmagających się ze smokami. Rzeźbienia w hotelu wyglądały jednak inaczej. Królikom wyrosły długie kły, które zajadle wbijały się w ptasie skrzydła."
Muszę szczerze przyznać, że dawno nie czytałam żadnej baśni. I chyba zacznę to robić częściej. Znacznie częściej.
Teodora Stampara ma jedenaście lat i "jak na swój wiek jest zawstydzająco niska". To wegetarianka pochodząca z Neapolu, została adoptowana. Historię rozpoczynamy, gdy Teo trafia do Wenecji. Miała być to wycieczka związana z pracami naukowymi jej rodziców. Wszędzie słyszy szum fal, syreni śpiew, a książki pachną jej rybami (?). Przypominała mi trochę Małą Syrenkę.
Początkowo ciężko było mi się zaklimatyzować z tymi włoskimi klimatami i imionami, ale po kilku stronach się przyzwyczaiłam i nawet nie zwracałam na to większej uwagi.
Książka jest napisana w formie dziennika, występuje tu narrator trzecioosobowy, ale nie mówi dokładnie o wszystkim. Zdradza jedynie myśli Teo, a u innych opisuje tylko to, co dziewczynka może zobaczyć/usłyszeć. Każdy rozdział, który jest stosunkowo krótki (6-8 stron), opisuje kolejną kartkę z kalendarza, zaczynając od 1 czerwca 1899r., a kończąc 18 dni później. Choć zdarzy nam się raz na jakiś czas wyruszyć w czasy wcześniejsze. Gruba książka, a taki krótki przedział czasowy :)
Po przeczytaniu pierwszego rozdziału można juz domyślić się, kim jest główna bohaterka i postacie, które spotyka. Pytanie brzmi: co jest na pozostałych 400 stronach? No właśnie, tego Wam nie zdradzę ;)
Więc tak, prolog był trochę starodwany i zachęcił mnie. Potem było już tylko lepiej.
Teo dostaje książkę, która wcześniej nabija jej guza. Odnajdzie w niej wszystkie tajemnice swojego życia. W dodatku, ma nietypową zdolność: kiedy z kimś rozmawia, widzi jego słowa zapisane nad głową. (Najwidoczniej jest wzrokowcem) Uhu, psyhiatra się kłania xD
No i najważniejsze: Wenecja zaczyna umierać. Trzeba coś na to poradzić.
"Ważne, aby dzieci Wenecji zapamiętały te szczególne historie, gdyż jeśli nie zrobią tego one, to kto? Ponadto, właśnie znajomość owych sekretów pomoże pewnego dnia ocalić nasze miasto przed jego największym wrogiem i grożącym mu straszliwym niebezpieczeństwem.
" Było też kilka fragmentów mało sympatycznych...
"Jak tłumaczył artykuł, wielki Bragadin został zamordowany - w wyjątkowo okrutny sposób - przez Turków, po bitwie pod Famagostą w roku 1571. Zabójcy ucięli mu nos i uszy, po czym żywcem obdarli ze skóry. Bragadin znosił męczarnie w szlachetnym mielczeniu. Gdy wreszcie umarł, Turcy wypchali jego skórę słomą i obnosili ją po ulichach."
Zawsze to ciekawiej, ale jakos straciłam apetyt...
Na początku tomiku znajdziemy mapę, z zaznaczonymi wszystkimi miejscami, które występują w historii. A na końcu wykaz miejsc i postaci historycznych.
Ogólnie, dużo tu historii. Dowiemy się czegoś o Wenecji, zwyczajach i jej mieszkańcach.
Jeśli ktoś lubi fantasy, baśnie i... Arielkę, to naprawdę polecam. Mi każda dziesiątka stron leciała coraz szybciej.