Pierwsza na moim koncie książka Mai Kotarskiej ("Ładny gips!") nie stanowiła dla mnie jakiejś szczególnie wciągającej lektury (pomimo kilku zabawnych wątków). Skoro jednak już zakupiłam też drugą powieść tej autorki, wypadało ją choć raz przeczytać. Miało to nastąpić po zapoznaniu się z innymi pozycjami ale z uwagi na to, że ostatnio gorzej się czułam, stwierdziłam, że najlepszym rozwiązaniem będzie poczytanie czegoś lekkiego. Do biblioteki nie miałam jak wyjść (siedziałam całymi dniami z chorą córką), wzięłam więc do ręki "Kłopoty z nieznajomym".
Już od pierwszych stron książka wywarła na mnie bardzo dobre wrażenie, które tylko zwiększało się w trakcie czytania. Miałam odczucie, że napisała ją inna autorka! Nie było infantylnej fabuły. Powieść czytałam w tempie błyskawicznym nie tylko dlatego, że napisana była lekkim językiem (czego nie mogę akurat zarzucić i "Ładnemu gipsowi") ale przede wszystkim dlatego, że historia opowiedziana przez panią Maję wciągnęła mnie od samego początku.
Akcja książki toczy się głównie we Wrocławiu. Główną bohaterką powieści (a równocześnie narratorem) jest Marta Szumiej, trzydziestokillkuletnia zdeklarowana singielka. Posiada ona własne mieszkanie i dobrą pracę, nie odczuwa potrzeby wyjścia za mąż. Od czasu do czasu umawia się na niezobowiązujące randki. W codziennych sprawach przyjaźnią i męskim ramieniem służy jej Michał, sąsiad z klatki i właściciel podstępnego i łakomego ale na swój sposób sympatycznego kota o imieniu Major.
Pewnego dnia Marta zaprasza do domu wcześniej poznanego mężczyznę. Szybko okazuje się, że Robert ma wobec niej zupełnie inne zamiary, niż mogłyby wskazywać na to okoliczności. Marta przestaje czuć się bezpiecznie. Wkrótce po podejrzanej wizycie dochodzi do morderstwa, o które początkowo zostaje posądzona główna bohaterka. I od tego dnia jej życie całkowicie się zmienia. Najpierw okazuje się, że Robert zostawił u niej tajemniczą teczkę. Ciekawska kobieta zapoznaje się z jej zawartością, a następnie odsyła ją pocztą. Któregoś dnia po powrocie z pracy Marta z przerażeniem odkrywa, że pod jej nieobecność ktoś przeszukiwał jej mieszkanie. Kto to był i jaki miał w tym cel? Czy bohaterce grozi niebezpieczeństwo? Która ze spotykanych w mieszkaniu a także poza nim osób jest wrogiem, a która sprzymierzeńcem? Jaką rolę odegra w całej sprawie policja, a jaką sama zainteresowana? Marta będzie musiała sięgnąć daleko w głąb własnej pamięci, być może zostaną wyjawione pewne tajemnice, które jej matka i babka zabrały ze sobą do grobu...
Moim zdaniem "Kłopoty z nieznajomym" to naprawdę dobry kryminał. Chwilami nasuwało mi się skojarzenie z Joanną Chmielewską (choć może nie powinnam tego pisać, ponieważ przeczytałam tylko kilka jej książek). Jestem w szoku, że jedna autorka mogła napisać dwie tak różne powieści! O ile wcześniej przeczytanej pozycji wystawiłabym szkolną trójkę, tak ta moim zdaniem zasługuje na piątkę. Tamta sprawiała wrażenie, że była pisana trochę na siłę, ta... wydaje się być przemyślana od początku do końca a niesamowite zwroty akcji sprawiały, że wprost musiałam ją jak najszybciej przeczytać.
Zastanawiam się tylko, jakie są pozostałe książki pani Mai Kotarskiej. Do której z przeczytanych powieści im bliżej? Bo o ile po "Ładny gips!" na pewno już nigdy nie sięgnę (tak, jak napisałam, jest to lekkie, jednorazowe czytadło), to "Kłopoty z nieznajomym" chętnie za kilka lat ponownie przeczytam. Lubię od czasu do czasu wracać do dobrych książek.
Maja Kotarska, "Kłopoty z nieznajomym", Wydawnictwo Bliskie, Warszawa 2009