Książka „Przywoływacz Dusz” przedstawia historię Matrisa Drayke’a, który jest drugim synem króla Bricena z Margolanu, prowadzącego wygodne i dostanie życie w bogatym królestwie. Wspaniałe i beztroskie życie kończy się w momencie, gdy jego zły i przebiegły brat wraz z mrocznym magiem – Arontalą, zabija króla i przejmuje tron, powodując tym samym zamęt w Margolanie. Tris, straciwszy rodziców i młodszą siostrę, ucieka z królestwa wraz z przyjaciółmi: bardem Carroway’em, kapitanem gwardii Soteriusem oraz królewskim gwardzistą, Harrtuckiem. Tris musi zmagać się nie tylko z niebezpieczeństwami, które czyhają na niego w podróży, ale także z potężną mocą, którą otrzymał po babce, potężnej czarodziejce. Czy z mocą, która uczyniła z niego Przywoływacza Dusz, Trisowi uda się obalić Jareda i przywrócić porządek i pokój w królestwie?
Podchodząc do czytania tej książki nie zdawałam sobie sprawy, że po zakończonej lekturze będę do niej pełna tak pozytywnych uczuć, a tym bardziej, iż z przyjemnością zaliczę „Przywoływacza Dusz” do ulubionych książek. Przez długi czas nie trafiłam na książkę, którą mogłabym dodać do swoich ulubionych lektur, co było uczuciem dziwnym i pełnym oczekiwania na powieść, która w końcu zasłuży sobie na to zaszczytne miejsce. „Przywoływacz Dusz” nie jest książką bez wad i nie będę wypowiadać się na jej temat w samych superlatywach i chyba to właśnie jest najpiękniejsze; mimo iż książka ta posiada ubytki – co prawda niewielkie, jednak je posiada – to i tak z dużą przyjemnością wstawiam ją na półkę podpisaną: „ulubione”, z niecierpliwością wyczekuję na drugi tom i jestem pewna, że kiedyś do niej powrócę.
Powieść ta jest pozycją jak najbardziej odpowiednią dla każdego miłośnika literatury fantastycznej, a także dla osoby, która swoją przygodę z tym gatunkiem dopiero rozpoczyna. Fabuła tej książki jest ciekawa, pozbawiona dłużyzn, a stopniowo rozwijająca się akcja subtelnie wciąga czytelnika w wykreowany przez autorkę świat i zachwyca nim. Nie jest to lektura pełna zaskakujących zwrotów akcji i zawirowań, aczkolwiek wyczuwa się w niej niepewność, gdyż wszystko jest w tej książce możliwe. Być może w drugiej części autorka pokusi się o więcej zaskakujących wydarzeń i nieoczekiwanych zwrotów akcji, chociaż będę równie zadowolona, jeżeli drugi tom będzie utrzymany w aktualnym sposobie rozwoju akcji.
„Znałem wielu bohaterów. Sam ich grzebałem”.
Lubię, gdy w książce – nie tylko fantastycznej – pewne wydarzenia zmieniają się o sto osiemdziesiąt stopni, przybierają zupełnie inny obrót i wbijają mnie w fotel. Czy to, że w „Przywoływaczu Dusz” ich brakowało oznacza, że jestem z tego niezadowolona? Co dziwne – absolutnie nie. Wyjątkowo całkowicie odpowiada mi brak pewnego „suprise” w niektórych momentach, gdyż nie czułam się tak, jakbym odbyła przejażdżkę na karuzeli skrajnych ze sobą uczuć, ponieważ akurat nie tego teraz oczekiwałam. Owszem, książka ta wywołała we mnie wiele emocji, aczkolwiek przede wszystkim czytałam ją z pewnego rodzaju spokojem, który w dziwny sposób sprawił, że to 570 stron „Przywoływacza Dusz” pochłonęłam w tempie ekspresowym i nawet nie zauważyłam jak szybko doszłam do ostatniej strony. Książka ta jest o tyle ciekawa, że mimo niebezpieczeństwa i strachu, który czai się praktycznie na każdym kroku, autorka w odpowiednim momencie potrafiła wpleść radość, śmiech, odrobinę nadziei na lepsze jutro. Fani wątków miłosnych w książkach także się nie zawiodą, ponieważ miłość również tutaj występuje, co prawda w niewielkiej ilości, ale nadaje tej książce szczyptę piękna.
Nie mogłabym zaliczyć tej książki do ulubionych, gdybym nie zapałała sympatią do jej bohaterów. W tym wypadku polubiłam nie tylko Trisa, głównego bohatera, a także tych drugoplanowych - jednego z nich nawet bardziej, niż bym chciała – również postacie negatywne wzbudziły moje zainteresowanie. Przyznać jednak muszę, iż bohaterowie ci posiadają zbyt mało ikry – są rzeczywiści, owszem, aczkolwiek przydałoby im się trochę werwy, iskry, która sprawiłaby, że byliby bardziej plastyczni, trójwymiarowi. I to właśnie doskwierało mi najbardziej, mam jednak nadzieję, że w kolejnych częściach autorka nadrobi straty i swoje postaci ukaże w całkiem nowym – mam nadzieję, że lepszym – świetle. Oprócz bohaterów ludzkich, bardzo istotną rolę odgrywają tutaj postacie nie z tego świata, a konkretnie – duchy. W „Przywoływaczu Dusz” przedstawione są niezwykle, niekiedy okazują się być przyjaciółmi, aczkolwiek potrafiącymi doprowadzić do największego obłędu i postradania wszelkich zmysłów. Postacie te fascynują i wprowadzają w tę powieść nutkę tajemnicy, niepewności oraz dystansu do przedstawionej historii.
Z czystym sumieniem mogę polecić tę książkę każdej osobie, ponieważ myślę, iż każdy znajdzie w niej coś dla siebie; jakąś rzecz, która go zachwyci. „Przywoływacz Dusz” jest bardzo sympatyczną książką, która nie raz wywołała na mojej twarzy uśmiech, innym znów razem wycisnęła z oczu łzy, a akcja często zmuszała do całkowitego skupienia. Myślę, że czas do premiery drugiego tomu będzie czasem niezwykłego wyczekiwania, ponieważ już teraz zastanawiam się, jak potoczą się dalsze losy bohaterów. Zachęcam do zapoznania się z tą książką, jest to lektura zdecydowanie zasługująca na uwagę.